Od momentu, kiedy telefon wyruszył w podróż dookoła świata i ciągle spotyka nowe osoby, zaczęliśmy się zastanawiać, jak to wszystko pogodzić na blogu i przede wszystkim w mediach społecznościowych. Przez „to wszystko” mamy na myśli telefon i „Szukając Witkacego”. Na Facebooku przybyło kilka tysięcy osób, gdy poinformowaliśmy o starcie podróży, a my tu im nagle z Witkacym. WTF?

Otóż „Szukając Witkacego” to coś zupełnie innego, nastawionego na trochę inne doznania i pewnie też – innego czytelnika. Choć od zawsze naszym celem było promowanie tego artysty, więc fakt, że teraz jest więcej czytelników, sprawia, że z dumą go przemycamy między wpisy „telefonowe”. Powoli zbliżamy się jednak do końca tego cyklu (dla nas prywatnie – niestety). Pod koniec lutego odbędzie się huczne zakończenie – dyplomy, wieńce, ordery i takie tam. Ale, nim to się stanie, mamy jeszcze kilka rzeczy w zanadrzu.

Z Polski w trójskoku przez Włochy i Arabię Saudyjską lądujemy na Sri Lance, która – podczas pierwszej podróży – bardzo zapadła nam w pamięć. W lutym to był rekonesans – odnajdywaliśmy źródła i miejsca witkacowskie, poznawaliśmy ich historię i sami odkrywaliśmy Witkacego. Dużo na raz. A jeszcze zrobienie pełnej dokumentacji foto-wideo-audio-tekst to było trudne. Dziś – bogatsi przede wszystkim o wiedzę, umiejętności techniczne i sprzęt Samsunga – wracamy tam z Planem. Takim przez duże Py.

Co jeszcze będzie się działo. – Za parę dni rusza nowy vlog – na starym kanale, ale kręcony i opowiadany zupełnie inaczej niż dotychczas. Nasz zamysł, który ćwiczyliśmy w Polsce, teraz wcielamy w życie w podróży. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na papierze wyglądało fajnie :) Jesteśmy na Sri Lance po to, aby nakręcić wszystko na nowo, zrobić ujęcia do filmu, który planujemy, oraz wykonać dokumentację archiwistyczną dla muzeów, z którymi współpracujemy.

W międzyczasie Olga, która opiekuje się teraz telefonem, jest w drodze do Perth i tam spędzi parę dni. Mamy też w głowie pewien pomysł na opowieść, ale wszystko zależy od zdjęć – czy powstaną i jakie będą. Jedno jest pewne, że – albo w Nowej Zelandii, albo w Bangkoku – telefon zmieni właściciela. Teraz myślimy tylko o tym, gdzie, analizując to pod kątem dalszych zgłoszeń. W Azji, jak to w Azji,dużo ludzi, tak, że mogliby rzucać telefon między sobą.Ale w Nowej Zelandii… Zobaczymy.

No i najważniejsze – pierwsze rozdanie z wypożyczalni nastąpi już w tym tygodniu – zaraz po Nowym Roku. Chodzą też słuchy, że Mikołaj nie przyniósł nam tylko słodyczy ;) Dzięki za wszystkie zgłoszenia. Jest ich sporo i co ważne – bardzo ciekawych. Fajnie będzie Wam pomóc.

To chyba tyle na dziś. Następny przystanek – Arabia Saudyjska. (bez lansu, tylko 3h ;)