Już dzień po rozstaniu Witkacy pisze do Malinowskiego spokojnym tonem, jakby nic wielkiego się nie stało, choć chce sprowokować Bronia do zastanowienia się na sobą. Dziękuje mu za pewne rzeczy. Wspomina także o śmierci, ale teraz już w zupełnie innym kontekście.

Hotel Metropole, Sydney, 2 IX 1914

Kochany Broniu:

Donoszę Ci, że otrzymałem listy w odpowiedzi na listy wysłane z Kandy, pewno więc i Twoje doszły tak samo. Mieszkam za trzy s. sześć d. w tym hotelu. Przypadkowo trafiłem na Nieczajewa. W sobotę wyjeżdżam dalej.

O kwestii naszego stosunku nie piszę, bona razie nie mam nic do powiedzenia. W Papui będziesz miał wiele czasu na rozmyślania i może wiele rzeczy zrozumiesz, jak się na nie z daleka i z samotności popatrzysz. Jeśli nie będzie za późno i jeśli mnie będziesz lubił naprawdę (czego teraz dopatrzeć się nie mogłem), może kiedyś na Olczy będziemy inaczej o tym mówić. Chciałbym bardzo, abyś się zmienił, zanim Cię życie nauczy różnych rzeczy w sposób bardziej okrutny niż dotąd.

Za pewne rzeczy mam dla Ciebie głęboką wdzięczność. Jeśli nie było skutku, to dlatego, że jestem człowiekiem kompletnie złamanym, którego jedynie śmierć uleczyć może. Pół roku minęło i wszystko jest tak, jak było, a nawet gorzej. Oby moja śmierć nie była głupim przypadkiem i żebym zginął pożytecznie. Tej jednej rzeczy można mi życzyć.

Wierzę mocno, że Ci się uda wyprawa i że wrócisz cało. Ściskam dłoń Twoją.

Staś

PS. Za Toowoomba rozdawano albumy z photo z kin-slandskoj guberni. Na wieży w Toowoomba zegar stoi (oczywiście stoi to na obrazku) na dwadzieścia minut do dziesiątej. Lupton jest świadkiem. Czyż to nie wyższy pech.