Staś Witkacy, jeszcze nie do końca świadom tego, co zrobiły z nim tropiki, żałuje, że zdecydował się na tę podróż. Nie może wrócić do domu, a tam wojna, nie może walczyć w obronie ojczyzny, a bardzo chce spełnić swój patriotyczny obowiązek. Cóż może zrobić?

RMS „ORVIETO”, 6 VIII 1914

Podróż, tak lekkomyślnie postanowiona i rozpoczęta prawie bez udziału mojej woli, zamienia się teraz w okropną zbrodnię. Jedyny czyn, do którego po utracie sztuki byłem zdolny, jest mi odjęty. Naprawdę los mój jest tragiczny. Mam uczucie, że się zbudziłem ze strasznego snu. Od dwóch dni mniej myślę o tym strasznym nieszczęściu, które mnie spotkało. Nie mogę myśleć o śmierci bez obrzydzenia i pogardy. A jedyna możność życia odjęta. Wiadomości coraz gorsze. Mowy nie ma o dostaniu się do kraju.

Miałem intuicję, ale nie miałem woli. Zmusiłem się gwałtem do tej podróży, a jechałem ciągle z myślą o śmierci. Jeszcze w Perth chciałem się otruć cyjankiem. Znowu myśl o Was mnie wstrzymała. Wysłałem wariackie listy. Na szczęście zginęły. Jakież to wszystko marne wobec tej okropnej rzeczywistości. Jakże zazdroszczę tym, którzy mogą spełnić teraz obowiązek. Mówiłem żartem, że jedyna rzecz to zapisać się do Strzelca. Ale w czasie pokoju wydawało mi się to farsą w tym stanie, w jakim byłem. Teraz okropność tego bezwładu przymusowego przechodzi wszelkie granice.

Co z Wami się dzieje? Czemu nie mogę być tam i walczyć, i przynajmniej śmiercią pożyteczną zatrzeć te wszystkie złe rzeczy, które popełniłem. Nie wiem, czy przetrzymam to, co mnie czeka, o ile nie będę mógł się dostać do kraju.

Strach pomyśleć o przyszłości. Samobójstwo teraz jest tak ohydne jak życie. Za mało było tego nieszczęścia. Teraz przychodzi rzecz najokropniejsza. Mówiłem, że to szaleństwo. Nikt mnie nie wstrzymał. Teraz za późno na wszystko. Jakież to okropne. Nie móc skończyć życia w sposób godny. Nie obwiniam nikogo. Wszyscy chcieli dobrze. Wyszło najokropniej.

Nikt wiedzieć nie będzie, co przecierpiałem. Ale [w] pustce bezpłodnej odtrąciłem miłość ostatnią przez ambicję. Przez fałszywą ambicję wszystko złe się stało.

Czemuż nie zostałem wtedy po powrocie z Berlina? Czemuż wszyscy mnie namawiali? A woli własnej nie miałem, bo żyć nie chciałem.

Straszne to tak życie kończyć. Jedyny czyn, i tego nie móc spełnić.