Często spotykamy się z opiniami, że Kuba to musi być tani kraj, skoro jest tam tak biednie. Niektórzy myślą, że wystarczy wydać trochę kasy na dojazd, a potem już pójdzie jak z płatka. Nic bardziej mylnego, mimo iż wiele produktów – tak niewinnie – kosztuje na Kubie 1 CUC.
Na początek – trochę o kubańskiej specyfice finansowej, która dziwi wielu i na temat której dostawaliśmy i dostajemy wiele pytań. Sporo osób nie zdaje sobie z niej sprawy, więc – jak zaczęliśmy opowiadać – byli w szoku. Jak zatem można żyć w kraju, w którym obowiązują dwie waluty, z których każda ma swoją specyfikę? Otóż, na Kubie możecie płacić albo w CUP (peso cubano), albo w CUC (peso convertible), z tym że pierwsza waluta jest ok. 25 razy mniej warta niż ta druga. CUP rzadko trafia w ręce obcokrajowców (na szczęście, bo niewiele moglibyście potem za to kupić). Posługują się nim głównie Kubańczycy, którzy zarabiają w tej walucie i płacą nią w „swoich” sklepach, w których bardzo niewiele jest, a bez kartek nic nie można kupić. Generalnie wnętrza sklepów dla Kubańczyków to typowe obrazki z pustymi półkami, które możemy kojarzyć z naszych lat 80. (kartki również). Kubańczycy stoją w tych kolejkach i niestety rzadko doczekują się czegoś do jedzenia.
Przeciętny Kubańczyk zarabia miesięcznie ok. 400 CUP, czyli ok. 15 CUC (ok. 60 zł). Możecie sobie wyobrazić więc, jaka jest ich sytuacja. Dlatego Kubańczycy podobno często (nam się nie zdarzyło) oszukują i za CUC wydają resztę w CUP. Po prostu warto być czujnym. Banknoty bardzo łatwo jest poznać, ponieważ CUC mają pomniki ważnych ludzi, CUP zaś – podobizny. Generalnie byliśmy czujni, ale w pewnym momencie już bardzo chciałam, żeby w końcu wydali mi banknot CUP i to jeszcze najlepiej ten z Che Guevarą :) W kilku miejscach nawet prosiłam, ale twierdzili, że nie mają, albo nie chcieli mi po prostu dać… Żałuję do dziś.
Jak łatwo się domyślić, różnica między CUC i CUP, poza taką formalną, jest bardzo zauważalna na ulicy. Trzeba podkreślić, że zupełnie inne życie mają Kubańczycy, u których zatrzymują się turyści i którym płaci się w CUC, a także Ci, którzy mają rodzinę w USA i dostają od nich pieniądze. Dzięki CUC można kupować w sklepach „dla turystów” a to oznacza, że wiele produktów jest dostępnych. Faktycznie, często jest to jeden rodzaj sera żółtego oraz szynki (a właściwie takiej grubej mortadeli), ale to już bardzo dużo. Do tego kurczak, czy nawet owoce morza oraz różne napoje, alkohole, słodycze, chemia… Na początku byliśmy trochę zakłopotani i tak nieśmiało pytaliśmy Kubańczyków, w których się zatrzymywaliśmy, czy można zjeść u nich owoce morza. Gdy raz zapytałam odważniej, okazało się, że mają i krewetki, i langustę, więc wybór tylko zależał od nas.
Ceny w CUC są często wyższe niż w Polsce, a jeden CUC wynosi ok. 0,8 euro. Tyle płaci się bardzo często za małą półlitrową wodę w casach, czy na jakiś targach. W sklepie spożywczym za 1,5 l płacimy ok. 1-1,2 CUC. Napoje w puszkach, na przykład ich colę (tucolę), gazowane napoje cytrynowe czy pomarańczowe 0,33 l też jesteśmy w stanie kupić za 1 CUC. No i piwo, którego są tylko dwa rodzaje – mocne i słabe – i mała puszeczka obu kosztuje 1 CUC. Za 0,8 CUC można z kolei kupić w sklepie mały rum w kartoniku, który wlany do bardzo schłodzonej tucoli smakuje bosko.
Noclegi w casach to koszt ok. 20-25 CUC i tak jest praktycznie z całym kraju. Drożej o 10-15 CUC jest w kurortach typu Varadero. Nocleg w hotelu i tak będzie minimum dwa razy droższy, ale my z tej opcji nie korzystaliśmy.
Dość drogie jest podróżowanie po kraju busami Viazul. Są to takie autobusy dla obcokrajowców i bogatszych Kubańczyków. Do tańszych, kubańskich ludzie z innych krajów nie mają wstępu. Chyba, że potraficie ściemnić, że jesteście Kubańczykami, mówicie świetnie po hiszpańsku i jeszcze zapłacicie komuś, kto potwierdzi, że jesteście jego rodziną. Wtedy może się to udać. Viazul z Hawany do Santiago de Cuba (ok. 900 km) kosztuje 50 CUC od osoby, czyli 200 zł. To dużo kasy, ale też odległość jest znaczna. Inne trasy są tylko tańsze. Np. z Trinidadu do Hawany pojedziecie za ok. 25 CUC. Dojazd z lotniska do centrum Hawany czy Hawana Vieja to z kolei ok.20-30 CUC.
Ceny w muzeach i innych przybytkach kulturalnych wahają się od 2 do kilkunastu CUC. Najniższe są w małych, lokalnych muzeach z dwiema salami, kilkanaście trzeba wydać np. w Muzeum Rewolucji.
Co do samych produktów żywnościowych. Bardzo drogi jest ser żółty, ok. 12-14 CUC za kg. Kurczak ok. 4 CUC za kg. Jedzenie w casach jest generalnie drogie. Śniadanie opłaca się zjeść, bo na mieście często jest tylko drożej i mniej smacznie. U Kubańczyków w domu zapłacisz 4-5 CUC od osoby a zjesz świeże owoce, domową tortillę z cebulą, grzanki i wypijesz pyszny sok. Obiady w casach są już zdecydowanie droższe – 20 CUC za dwie osoby, czyli ok. 80 zł. Na co dzień nie wydajemy tyle kasy, mieszkając w Warszawie, więc cena z naszego punktu widzenia jest wysoka. Skusiliśmy się, ale tylko dwa razy i bardzo było warto. Przyzwoite obiady na mieście, na przykład ropa vieja, wołowinka, którą bardzo polubiliśmy, to koszt 4-5 CUC. Nie mówiąc o barach szybkiej obsługi, gdzie najesz się za 2 CUC (mrożona pizza, kanapka, hamburger, hot dog). Można zaryzykować, ale długo na tym nie pociągniecie. Kolacja w casach kosztuje z kolei 5 CUC od osoby. Nigdy z tej opcji nie korzystaliśmy, bo mniej możecie zapłacić w każdym sklepie. Co do alkoholu, to akurat o drinki warto prosić gospodarzy. Są mocne (jeżeli o to poprosicie) i pyszne, no i kosztują 1 CUC lub mniej. A jak Wam się trafi emerytowany barman, to w ogóle jest bosko. Na mieście musicie zapłacić 3 i więcej CUC, i często okazuje się, że to nic dobrego.
A co przywieźć z Kuby – rum i cygara? Ten pierwszy ma bardzo przyzwoitą cenę – 4-7 CUC za 0,75 l. Cygara natomiast są drogie – jedno w miarę przyzwoitej jakości – kosztuje ok. 1,5-2 CUC. A w opakowaniach macie po 3,5 ,10, 25 i więcej sztuk. Czyli za przyzwoitsze opakowanie można wydać ok. 200 zł. Z kolei za super Cohibe możecie zapłacić nawet 200 dolarów, więc pytaliśmy sprzedawców, co polecają jako najlepszy miks ceny i jakości, no i wszyscy kazali nam kupować Romeo i Julieta.
Bardzo ważne. Z kantorów radzimy korzystać w bankach, ponieważ te na lotnisku mają większą prowizję. Warto też zabierać ze sobą euro – nie dolary, ponieważ na dolary nałożony jest podatek Castro.
Najbardziej zaskakujący i bezsensowny wydatek? – Za opuszczenie Kuby musisz zapłacić i to 25 CUC od osoby, więc warto nie spłukać się do końca, i mieć 100 zł, żebyście nie zostali w tym uroczym kraju.
A co z Internetem? – Jest tylko w największych miastach i hotelach, a cena za pół godziny może kosztować ok. 10 CUC, czyli tyle, co mój miesięczny pakiet. Tylko w Veredero znaleźliśmy coś w stylu kawiarenki internetowej, w której pół godziny kosztowało tylko 3 CUC.
Nie napiszemy, ile kasy powinniście ze sobą zabrać. Wszystko zależy od tego, jak zamierzacie tę Kubę poznać. My chcieliśmy ją zjechać – praktycznie całą, spróbować, co ma najlepszego i poznać, co ma najciekawszego. Okazało się, że 50 CUC dziennie (200 zł) ledwo starcza albo i nie (nie wliczając w to dojazdów), bo mieszkanie to koszt 25 CUC, śniadanie 10 CUC na dwie osoby, obiad powiedzmy 5-10 CUC za dwie osoby, kolacja (owoce ze straganu, spożywczak) 6 CUC. I nie ma w tym alkoholu oraz wejść do przybytków kultury, Casa de la Musica, czy Casa de la Trova.
Dla Was to tanio czy drogo?
41 komentarzy