W demokratycznym głosowaniu zadecydowaliście, że nasza relacja przeniosła się do stolicy Tajlandii, Bangkoku. Tam, z rąk Olgi, która sprawiła, że wcześniej byliśmy w Austrii, Dubaju, Australii oraz Nowej Zelandii, telefon odebrał Maciej Klimowicz, bloger, twórca – Skok w bok blog. Autor, którego czytamy od bardzo dawna i cenimy za tworzenie odważnych tekstów. Cieszy fakt, że Telefon Dookoła Świata sprawia, że poznajemy osoby, które same sterują swoim życiem. Takie historie są najlepsze. Dzięki rozmowie z Maćkiem dowiecie się, co zrobić, by rzucić wszystko i wyjechać w ciepłe kraje.
Podróżniccy: Maćku, przeprowadziłeś się do Tajlandii i masz bloga o nazwie Skok w bok. To jakaś stereotypowa prowokacja?
Maciej Klimowicz: Skok w Bok wymyśliłem na długo przed przeprowadzką. To nazwa bloga, który uruchomiłem przed podróżą do Azji. A z czasem okazało się, że ze skoku zrobił się permanentny wyskok. Zresztą raczej nie mam w zwyczaju prowokować dla samego prowokowania.
P: A tekst o poradach za 9.90 to nie była prowokacja dla prowokacji?
To nie była prowokacja, to była reakcja. Na nawał maili z pytaniami, na które odpowiedź można znaleźć w 5 minut w Google. Prowokacja to coś zaplanowanego i przemyślanego. A pytania za 10 zł powstały w czasie przejażdżki na motocyklu z pracy do domu.
P: Aż tyle osób chce pójść w Twoje ślady i zasypuje Cię mailami?
Zdziwiłbyś się. Czasami mam wrażenie, że z naszego kraju, gdyby mogła, wyjechałaby połowa mieszkańców bez względu na wiek. A że Skok w bok dowodzi, że mogą, to pytają, jak to zrobić.
P: Przykre to, co piszesz. My na przykład uwielbiamy wyjeżdżać, ale wracać też i to bardzo. Twoim czytelnikom chodzi o to, że akurat wybrałeś Tajlandię, czy po prostu, że ‚”radzisz sobie” w świecie?
Pisze do mnie dużo osób, że tak powiem, sfrustrowanych. Narzekają na życie w Polsce, na podatki, jakieś niepowodzenia osobiste. Taki ktoś czyta Skok i widzi to, co chce widzieć – tylko teksty o słońcu i wodzie.
P: A Twoje życie w Bangkoku to tylko słońce i woda?
Taaa, woda z maszyny filtrującej pod moim blokiem….Bangkok to nie żaden raj na ziemi. Też muszę chodzić do pracy, płacić podatki, czasem iść do lekarza. Ale przyznaję, że jest tu…lżej. No i bardziej ekscytująco.
P: W jaki sposób lżej?
Stosunek wysokości zarobków do cen jest o wiele lepszy niż w Polsce. Życie jest tanie, do plaży niedaleko, no i non stop świeci słońce. Tego się nie da przecenić. Poza tym, jest też tajski styl życia – na luzie, bez stresu, powoli.
P: A co jest gorsze niż w Polsce? Czegoś Ci brakuje?
Nie mam tak, żeby mi czegoś boleśnie brakowało. Szczerze – nie tęsknię za Polską. Wypadł bym czasem na imprezę w ulubionym wrocławskim klubie ze starą ekipą, pojechałbym na narty, ale dramatu nie ma. (po chwili namysłu) Śledzie, śledzie w occie by się przydały!
P: Wiele osób chce wyjechać za granicę, a dlaczego Ty to zrobiłeś?
Hmmmm, może trzeba by zapytać tych osób czemu nie wyjechały? Nie wiem. Tak się ułożyło, takie miałem parcie na wschód, tak sobie wymyśliłem. Jak raz zobaczyłem Azję, to chciałem w niej zostać. I zostałem.
P: Ok, a jaką rolę odgrywa blog? To dodatek czy coś więcej?
Blog jest dla mnie cholernie ważny. W mojej pracy w tajskiej szkole kompletnie się nie spełniam. Może dlatego, że nie czuję się nauczycielem, czuję się kimś pomiędzy dziennikarzem a pisarzem. Więc piszę, ile wlezie. Po prostu patrzę na to, co mnie otacza i myślę, że żal się tym nie podzielić.
P: W jakim celu powstał Twój blog?
Nie pamiętam dokładnie, ale chyba z potrzeby pochwalenia się wszystkim, jaki to jestem niesamowity, że jadę do Azji ;) Wtedy wydawało mi się to niesamowite. Poza tym miał służyć do kontaktu z rodzina – ot zamiast pisać 5 maili, piszę raz na blogu. Ta myśl się z czasem nieco rozwinęła :)
P: Ostatnio zacząłeś vlogować – to coś, co może zdominować pisanie, czy jednak nie? Kolory Azji aż się proszą o wideo.
Vlog raczej zawsze będzie dodatkiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że w internecie zdjęcia i filmy sprzedają się lepiej, ale ja po prostu lubię pisać. Liczę nawet na to, że kiedyś znajdę w sobie książkę. Filmy mają ściągać ludzi na bloga a nie odwrotnie.
P: Ile czasu dziennie poświęcasz na bloga?
Nielimitowane godziny ;) Siedzę nad nim w czasie przerw i okienek w szkole, piszę w głowie, jeżdżąc metrem, wieczorami komunikuję się z czytelnikami na Facebooku. To robota na pełny etat. Czasem zaczynam wątpić w swoje zdrowie psychiczne, szczerze mówiąc. Bo kasy z tego nie ma.
P: A różnica w czasie Ci pomaga czy przeszkadza? Jesteś 6 godzin „do przodu” od większości czytelników.
Czasem nawet pomaga – mogę spokojnie przygotować tekst, obrobić zdjęcia i opublikować dopiero wtedy, gdy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Przeważnie jednak brakuje mi cierpliwości i publikuję, kiedy w Polsce jest 6-ta rano. Czyli dla nikogo :)
P: A wiesz, że mozna ustawić wpis, aby sam się opublikował? :)
Wszystko można, ale cierpliwości brak.
P: Oj tam :) A czujesz się blogerem podróżniczym, czy bardziej emigracyjnym? Bo, że lajfstajlowym, to wiemy :)
Nidy nie próbowałem nadać nazwy temu, co robię (do czasu aż nie rozbił tego za mnie onet). Szczerze mówiąc, wszystko mi jedno – ważne, żeby komuś chciało się to czytać. Powiem tak – nie mnie oceniać.
P: Czemu wybrałeś Tajlandię a nie inny azjatycki kraj?
Tajlandia jest łatwa. Łatwo się tu żyje, bo jest wszystko to, co w Europie a nawet więcej – mówię o kinach i centrach handlowych, o taksówkach i schodach ruchomych. Jest łatwo o pracę nauczyciela, a więc – o utrzymanie się i o wizę. Poza tym łatwo stąd podróżować, bo mamy tu przecież jedno z najlepszych lotnisk na świecie.
P: Z Twojego punktu widzenia, co jest taką Słowacją, a co – egzotyczną Tajlandią?
:) Wiesz, na Słowacji byłem raz w życiu, w jednym mieście. A w takich Indiach już 4 razy. Wiec nie wiem, jak to się przekłada.
P: Mamy na myśli bliskość i trudność w dotarciu.
Stąd jest blisko do wszystkich miejsc, które mnie interesują. Dwie godziny lotu stad jest Wietnam, Malezja, Birma, Indie, Filipiny itd. itd. Blisko do Japonii i Australii. Trochę dalej do Europy, ale tam w większości krajów już byłem, a poza tym – są na tyle drogie, że zostawiam je sobie na starość.
P: Blisko też do nas. Piszę te pytania z warszawskiego metra, a jednak idzie live :) Czemu zgłosiłeś się do akcji Telefon Dookoła Świata?
Bo zaimponowała mi wasza pomysłowość. Bo to po prostu genialny w swej prostocie pomysł. Bo cieszę się na kolejny kanał, którym dotrę do czytelników. No i wreszcie, chciałem zobaczyć smartfona, który używany jest do czegoś innego niż do gry w angry birds.
P: He he, bez wazeliny. Nikt jeszcze angry birds na nim nie zainstalował?!
Zamierzam go oddać na jeden dzień w ręce swoich uczniów. Myślę, że wróci do mnie z paroma dobrymi grami ;)
P: Oddasz telefon uczniom, a sam, co nam pokażesz?
Wiecie, co jest właśnie fajne w blogowniu z zagranicy? – Nie trzeba nawet specjalnie szukać tematów – wystarczy wyjść przed dom, pstryknąć parę zdjęć i już jest ciekawie. Wszyscy widzieli te świątynie, te zabytki. Ale takie normalne, codzienne życie w Bangkoku – niekoniecznie. Będzie więc Bangkok w detalach.
31 komentarzy