Warszawa ma swój Pałac Kultury, Paryż – bazylikę Sacre-Coeur czy wieżę Eiffla, Dubaj – Burdż Chalifa. Praktycznie każde miasto ma taki budynek, który je charakteryzuje, kojarzy się z jego panoramą i jest widoczny z każdego kierunku. W Petersburgu jest to Sobór św. Izaaka, którego złota kopuła stała się głównym punktem orientacyjnym.W Rosji prawie wszystko jest największe, najbogatsze i najlepsze, więc z soborem nie może być inaczej :) – To jedna z największych świątyń świata, dzieło późnego klasycyzmu. Została ukończona w XIX wieku i swoje istnienie zawdzięcza – podobnie jak Pałac Zimowy – Piotrowi I, z tą różnicą jednak, że pałac sam wymyślił, a sobór ma wezwaniem  św. Izaaka Dalmatyńskiego, ponieważ Piotr urodził się 30 maja, czyli w dzień św. Izaaka.

Jak się okazuje, historia zabytków architektury rosyjskiej (i nie tylko) jest skomplikowana, więc tym razem nie może być inaczej. – Pierwsza cerkiew drewniana powstała już w 1707 roku. Dość szybko została jednak zamieniona w kamienną świątynię. Potem Katarzyna II w czasie swojego panowania, opowiedziała się za wybudowaniem świątyni w innym miejscu, nieco dalej od Newy. Choć rozpoczęto działania, syn Katarzyny II miał nieco inne priorytety i materiały, które były przygotowywane do budowy świątyni, kazał wykorzystać przy budowie Zamku Michajłowskiego. To oczywiście znacząco opóźniło budowę. W końcu ukończono ją za panowania Aleksandra I (pierwsze lata XIX wieku). Pech chciał, że po tych latach poświęceń zamknięto cerkiew z powodu osiadania fundamentów, ponieważ przebywanie tam stało się niebezpieczne. Poza tym uznano, że sobór nie jest dość reprezentacyjny.

W 1809 roku ogłoszono konkurs na projekt świątyni, który był już czwartym z kolei… Wygrał go Francuz Auguste de Monferrand, który walczył z tym wyzwaniem od 1818 roku przez 40 lat… Na początku musiał zmierzyć się z bagnistym podłożem, potem tak wzmocnić konstrukcję, żeby dźwignęła ciężar kopuły. Dodatkowo miał zachować fragmenty ścian ołtarzowych poprzedniej świątyni. Było to nie lada wyzwaniem. Zatrudniono do pracy prawie pół miliona ludzi i poniesiono ogromne jak na tamte czasy koszty – na całość wydano 23 miliony rubli w srebrze. Po co? – Po to, żeby 30 maja 1858 roku w końcu mogła się odbyć ceremonia poświęcenia świątyni. Monferrand zmarł miesiąc później – dokończył swoje dzieło, ale 40-letnie wyczerpanie nerwowe nie było bez znaczenia dla jego zdrowia.

W 1928 roku sobór ponownie został zamknięty i urządzono w nim Muzeum Antyreligijne, które kilka lat później zmieniono na historyczne. W latach 1941-45 świątynia uległa znacznemu zniszczeniu, więc przez kolejne lata była remontowana, ciągle jako budynek muzeum. Ta pokręcona i trudna historia kończy się dopiero 1 czerwca 1990 roku, od kiedy znów działa jako sobór. Wątek muzealny został jednak zachowany i w środku znajduje się muzeum historii powstania świątyni. Trudno się dziwić, bo zdecydowanie jest o czym opowiadać, i jest się czym dzielić.

To tyle o historii. A jaka jest teraźniejszość? – Mieszkańcy Petersburga nazywają świątynię kałamarzem (faktycznie kopuła może go przypominać). Wielu zarzuca projektowi brak oryginalności i wzorowanie się na architekturze zachodniej. Nie można jednak odmówić mu wspaniałomyślności i wrażenia, które robi. Sobór jest ogromny (101,5 m wysokości, 111,5 m długości, 97,6 m szerokości) i wznosi się na 48 kolumnach. Sama kopuła została pokryta ponad 100 kilogramami złota, więc po prostu musi się rzucać w oczy z różnych punktów miasta. Wnętrze oczywiście także jest bardzo bogate. Zdobienia i złoto widzimy z każdej strony. Materiały, które wykorzystano to malachit, lazuryt, porfir, marmur i złocony brąz. Na ścianach możemy oglądać sceny z życia Chrystusa, apostołów Piotra i Pawła, św. Izaaka i Aleksandra Newskiego.

Jak zwykle polecamy wejść wyżej, na kopułę. Dzielą od niej tylko 262 schody :) Miło jest rzucić okiem na panoramę całego miasta i porównać z tymi, które już się widziało, szczególnie z zupełnie odmiennymi włoskimi, hiszpańskimi czy portugalskimi :) W sumie fajny ten Petersburg. Pisząc teraz i oglądając zdjęcia, mam wielką ochotę tam wrócić i spędzić więcej czasu. Miło się o nim czyta i przypomina ten klimat niczym z dzieł Puszkina :) Czasami czuliśmy się jak jego bohaterowie.