Od dwóch miesięcy jesteśmy w Polsce. Co więcej, pierwszy raz w życiu nie mamy wykupionych żadnych lotów. Nie wiemy, co będzie się działo w najbliższych miesiącach. Mamy oczywiście plany na 2014 rok, ale – jak będą wyglądały – zadecyduje o tym nowa głównodowodząca ekipy Podróżnickich, która na dniach ma się pojawić :)

Czuję, że mnie roznosi energia, mam tyle pomysłów do zrealizowania w świecie, ale brakuje mi mobilności. Jeszcze niedawno mogłam wybrać się, gdzie chcę, a teraz – w związku ze śniegiem i zlodowaceniem – muszę czekać na Kubę, gdy chcę wyjść na dwór :) Katastrofa!!! Ironizuję sobie trochę i żartuję, ale tak zupełnie na poważnie, teraz, na kilka dni przed porodem, mam chyba czas, żeby uświadomić sobie kilka rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze – planowanie kolejnej podróży to była naturalna kolej rzeczy po powrocie z poprzedniej. Obecnie – ten tryb został zawieszony, czekamy. Oczywiście, że to okres przejściowy, ale jednak takie oczekiwanie jest trudne. Po drugie – nigdy nie myślałam, że planowanie wyjazdu jest czymś niesamowitym, że to coś wielkiego. Po prostu planowaliśmy i wyjeżdżaliśmy, ot tyle.  Z obecnej perspektywy jednak – to było niesamowite…

Uwielbiam to nasze podróżnickie życie, które pozwala nam łączyć pracę, rozwój zawodowy, wyjazdy, przyjemności, realizację swoich pasji, projektów i naszych zainteresowań. Udawało nam się godzić wszystko. Tak było, odkąd się poznaliśmy, czyli przez ostatnie cztery lata. W tym trybie mogliśmy spędzać rocznie nawet pół roku poza Polską. Oczywiście nigdy ciągiem, ale w trakcie roku kilka albo kilkanaście razy wyjeżdżaliśmy. I to było świetne, to kochamy robić, oraz to, że po kolejnym wyjeździe jest chwila na zaplanowanie kolejnego. Uwielbiam te emocje, szukanie tanich lotów, kontaktów na miejscu, ludzi, którzy nam pomagają przy realizacji projektów, nawet… środków transportu. Jednak tak samo, jak wyjeżdżać i planować kolejną podróż, uwielbiam też wracać do Polski.

I właśnie tak się czułam ponad dwa miesiące temu, gdy po raz ostatni przed porodem wracałam do kraju. Jak ja się wówczas cieszyłam, że nie mamy kolejnych zaplanowanych wyjazdów, (choć przecież wyjechałam tylko na chwilę), że mogę zająć się przygotowaniami na powitanie Małej, że mogę odpocząć, że nie mamy żadnych dalszych podróży w najbliższych planach – poza wypadami po Polsce. Nagle wydawało mi się, że niczego tak nie pragnę, jak bycia w domu. Tak wiem, wiem, hormony, wicie gniazda itd., itp. :)

Niestety, po dwóch miesiącach takiego „odpoczynku”, stwierdzam, że życie bez podróży jest trudne. Duszę się w domu, na otarcie łez nie pomaga oglądanie zdjęć z odbytych podróży, filmów, słuchanie muzyki kubańskiej i tanga :) Do grudnia mieliśmy jeszcze podróżnicze emocje, bo wtedy odbył się ostatni w tym roku Wachlarz. Wkręciliśmy się także w Polskę i w drona, który jako nowe narzędzie zaczął towarzyszyć nam nie tylko w podróżach. Przyszedł jednak styczeń, spadł śnieg i pojawił się mróz, który sprawił, że stałam się zwierzęciem, które trzeba wyprowadzać na spacer, bo samo nie może wyjść :)

Cóż mi zatem zostało:

– pisać na tematy kulinarne jako „Podróżnicka w kuchni” – gotuję praktycznie codziennie, sporo eksperymentuję, myślę, że wiele osób mogłoby to zainteresować :) ,

– założyć rubrykę parentingową – „Podróżnicka oczekująca” –  i pisać tam o tym, jak wyglądają przygotowania do zostania mamą, jak zaplanować wyprawkę, w jakiej temperaturze prać pieluszki, pisać artykuły o kupowaniu ciuszków, mebelków itp.,

– pisać na tematy lajfstajlowe jako „Perfekcyjna Pani Podróżnicka” – w domu zawsze jest syf, więc co robić, żeby go uniknąć, siedząc w domu :) ,

– założyć rubrykę szafiarską – „Podróżnicka z brzuchem ubiera Polskę”, o tym, jak się ubierać, co jest modne, jak uwypuklić czy ukryć brzuch. Hmmm, tylko z tym brzuchem był problem, ale nieważne,

– propagować aktywność fizyczną i ćwiczenia w ciąży niczym Ewa Chodakowska, tylko ciężarna. Od 4 miesiąca chodzę przecież na fitness dla ciężarnych,

– zrealizować projekt „Wnętrze Podróżnickich” – wykańczamy przecież nasze mieszkanie, wymyśliliśmy sporo ciekawych rozwiązań, projektowaliśmy meble i wybieraliśmy dekoracje. Jest się czym dzielić.

Nie zrobiłam jednak żadnej z tych rzeczy i nie zrobię, bo nie ma to sensu :) (Może to błąd ;) ) Nie są to tematy na naszego bloga, nie są spójne z tym, jacy jesteśmy, co nas interesuje i co chcemy Wam przekazać.

Co się zatem wydarzy w najbliższych miesiącach? – Nie mamy pojęcia. Czekamy na nowy rozdział w naszym podróżowaniu. To będzie zupełnie inna i zupełnie nowa podróż w naszym życiu, mająca wszystkie  jej cechy, czyli przygotowanie się do niej, oczekiwanie i emocje :)

W związku z tym, że mamy teraz chwilę w Polsce, nie zdziwcie się, że będziemy czasami dawać wpisy z miejsc, w których byliśmy jakiś czas temu. Cieszymy się, że jest okazja na odrobienie zaległości. Mamy w zanadrzu kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt zaległych wpisów m.in. z USA, Gruzji, Szwecji, Szkocji, Włoch, Rosji, Kambodży, Chin, Sri Lanki. Ciekawe, co uda się zrobić. No i jest jeszcze nasza historia tanga.

I na koniec – strasznie Wam zazdroszczę, wszyscy mobilni :) . Korzystajcie z życia, bukujcie loty, doceńcie to, że nic Was nie trzyma w jednym miejscu. Na szlaku widzimy się niebawem :)