Mijają pierwsze dni w Hawanie. Poszukiwanie rytmów tanga idzie ślamazarnie. Na tym etapie nie interesuje nas to dzisiejsze tango i gdzie jest tańczone – ale jego prekursor – habanera. A to oznacza dwie rzeczy – stary taniec oraz po prostu „muzykę z Hawany”, co znacznie komplikuje nam poszukiwania nie-hawańskiej-muzyki-z-Hawany-w-Hawanie.

Jedna księgarnia za drugą – wychodzimy z kwitkiem. W szkołach salsy pobieramy parę lekcji tanga i tam rozmawiamy z nauczycielami o habanerze – ale nikt nie umie jej tańczyć. Tylko wybrani słyszeli. W końcu znajdujemy gdzieś jedną książeczkę z całą historią muzyki kubańskiej – w tym habanery. Jest bibliografia, ale rozczarowuje. Więcej dowiedzieliśmy się z opracowań dostępnych po angielsku, jak jeszcze mieliśmy Internet oraz z paru pozycji z Amazonu.

Przechadzając się raz w skwarze, koło Placu Rewolucji, ślamazarnym spoconym krokiem wtaczamy się do Biblioteki Narodowej. Nauczeni pokory na Sri Lance robimy to, choć bez wielkiego entuzjazmu. Najpierw mocne zdziwienie, że obcokrajowcy. Mija parę minut i wypełniamy jeden bloczek za drugim, podpisujemy się, pytają nas, co robimy w Polsce i gdzie pracujemy. W końcu zmuszeni zostawić wszystko na dole, możemy wdrapać się kilka pięter wyżej do działu Muzyka.

KLM Polska

Zapisz