Z Bariloche wyjeżdżamy bez większych sentymentów – uzupełniamy tylko zapasy w pobliskim supermarkecie i uznajemy, że jest to najgorsze miejsce do odkrywania Parku Narodowego Nahuel Huapi. Kierujemy się dalej na południe starą częścią Ruty 40 (wcześniej droga omijała wszystkie miasta krainy jezior poza właśnie Bariloche, do którego prowadziła bardziej centralną odnogą). Exequeil, który pomagał nam w Buenos wynająć samochód, wspomniał, że jak będziemy w prowincji Chubut, to właśnie tu jego dziadkowie mają mały domek, w którym możemy się zatrzymać. Poprosiliśmy o adres i właśnie tam jechaliśmy.
Po suchej północy, po żółto-zielonkawym środku Argentyny, nadal jesteśmy w jej najbardziej zielonej części. Co więcej, ciemny odcień – towarzyszący nam wokół jezior – zmienił się na taki bardziej jaskrawy i radosny. Dlatego niesłychanie nam się podoba jazda przez prowincję Chubut. Po niecałych dwóch godzinach drogi dojeżdżamy jednak do miasta o wdzięcznej nazwie:
El Bolson.
Oczywiście zajeżdżamy w trakcie sjesty, czyli zastajemy niemalże wymarłe ulice. Udaje nam się jednak znaleźć jakiś mały przydrożny bar, który uracza nas średniej jakości milanesą (taki dobrze stłuczony kawałek mięsa w panierce), choć przyznać trzeba, że zamawialiśmy inne rzeczy. Jakoś nie szło się dogadać. Wystarcza to jednak, żeby się posilić. Podobno do tego miasta w latach 60. zjeżdżali tłumnie hipisi, dlatego ucinamy sobie dłuższy spacer, żeby coś zaobserwować, ale dziś już chyba nie ma po nich znaku. Prawdopodobnie osiedlili się tutaj i prowadzą spokojne życie. :) Znajdujemy natomiast pralnię i już się cieszymy, ale nie – zamknięta :)
Droga
Z El Bolsón udajemy się do Parku Narodowego Lago Puelo, a stamtąd już dalej – w sam środek prowincji Chubut, w okolice miasta Cholila. Co tu dużo mówić, droga jest piękna – szybko staje się jednym z naszych ulubionych fragmentów. – W oddali widać góry, w pobliżu zieleń i drzewa, a także rozciągłe pasy trawy, do tego fiolety i żółcienie kwiatów. To wszystko jednak nie sprawia wrażenia pustki, tylko wydaje się miejscem pełnym energii.
W takim rejonie ludzie też muszą być niezwykli – myślimy sobie. Dojeżdżamy właśnie do małej wioski, w której mieszkają dziadkowie Exequeila. Wcześniej dostaliśmy od niego taką instrukcję: musicie jechać prosto, na drodze nr 71 do miejscowości Cholila, gdzieś na 21 km skręćcie w prawo i gdy zobaczycie chatkę Bucha jeszcze 600 m prosto i tam w lesie znajdziecie mały domek. :)
O, dziwo, udaje się trafić bez większych problemów. Dziadkowie są uroczy. Chwalą się, że ich dom ma już prawie 100 lat. Dodają też, że nie ma tu zasięgu telefonicznego, ani Internetu i pytają, czy nam to nie przeszkadza. Nam? – Skądże! Życie z Internetem jest nudne. ;)
12 komentarzy