Napisaliśmy już kilka wpisów, gdzie przewijał się temat pieniędzy oraz podróżowania. Dotychczas dotyczyło to mitów związanych z tym, że podróżowanie jest drogie i wymaga małej fortuny a nie sprawnego zarządzania domowym budżetem. Co nie zmienia faktu, że jak ktoś tylko chce, to podróże mogą być bardzo drogie. I nic nam do tego. Tutaj pojawia się jednak bardzo ważny aspekt – zarządzania finansami w podróży.

Rzadko kiedy przed wyjazdem do kraju zdobywamy większe kwoty lokalnej waluty. Z reguły po przylocie dokonujemy pierwszej wypłaty w bankomacie na lotnisku i potem gdzieś tak jedną w tygodniu. Wtedy wypłacamy większą ilość, ale jeśli akurat w danym kraju można gdzieś płacić kartą, to staramy się to robić. Bywa różnie, bo jest oczywiście mnóstwo miejsc, gdzie nie da się tak robić.

Są także kraje przekrzywione oczywiście w drugą stronę – takie, gdzie trudno coś z gotówką zrobić, bo potrzebna jest karta. To głównie USA, Australia, Anglia czy Skandynawia. Ale na przykład w Berlinie jest i mało bankomatów, i relatywnie mało miejsc akceptuje karty płatnicze :)

I tutaj dochodzimy do pewnego znaczącego punktu – otóż zawsze dysponujemy jakimś budżetem. – Czasem małym, czasem większym i jakoś trzeba nim zarządzać. Ponieważ częściej płacimy kartą i wypłacamy, to naszym ośrodkiem, które wie, ile zostało nam kasy – jest konto bankowe. A żeby je sprawdzić – potrzebny jest dostęp do sieci. I komputer.

Przynajmniej do tej pory był potrzebny, bo teraz coraz więcej banków decyduje się na wprowadzenie tzw. bankowości mobilnej i udostępnia specjalne aplikacje do tego. Nas Eurobank poprosił o sprawdzenie, jak ich nowa appka sobie radzi w podróży. Uczyniliśmy to w Górach Świętokrzyskich, Hiszpanii i Amsterdamie. Mieliśmy ze sobą telefon i bawiliśmy się tą aplikacją w różnych warunkach.

Tak wyglądały testy w Polsce:

Wbrew wszelkim reklamom zapowiadającym rewolucję, zwaną bankowością mobilną, dla mnie liczyła się tylko jedna rzecz – czy będę mógł szybko sprawdzić swój numer konta. Mam pamięć do liczb, ale tego nigdy nie zapamiętam, a jak wiadomo – to podstawa. I tu pierwsze i najważniejsze zaskoczenie. – Nie dość, że można sprawdzić (okej, to nie wydaje się jakaś tajemna funkcja, ale łatwo o oczywistych oczywistościach się zapomina) to szybko mogę skopiować do schowka i co ważne wysłać numer SMSem lub mailem.

Telefon do przyjaciela, sprawa szybkiej pożyczki wyjaśniona i ślemy numer konta. Nawet zza granicy. Potem pozostaje tylko oczekiwanie na przelew :) No ale na to już wielkiego wpływu nie mamy.

Wszystko jest pięknie, jeśli mamy internet, bo jeśli go brak, to nie zalogujemy się do aplikacji i tego numeru nie będziemy mogli sprawdzić. Mam nadzieję, że w kolejnej wersji twórcy to poprawią.

Kolejna sprawa – sprawdzenie stanu konta. Zwykle mniej więcej się orientuję, ile nam zostało, ale – jeśli nie sprawdzam tego więcej niż 5 dni – czasem różnice moich widzimisie obliczeń a stanu faktycznego bywają rozbieżne. I to zawsze na naszą niekorzyść. Tę sprawę rozwiązano natomiast za pomocą specjalnego widgeta (korzystamy z telefonu z systemem Android), który – jeśli mamy internet – sprawdza co 15 minut, ile kasy mamy oraz podaje wartość ostatnich trzech transakcji.

Bang.
Możemy sobie też określić jakąś kwotę, na przykład 2000 złotych, i wtedy widzimy takie procentowe kółko. Czyli na przykład zakładamy budżet na wyjazd i widzimy, jak ładnie procentowo się kurczy :) Ten “podgląd” naprawdę ułatwia życie.

Cała reszta to zestaw normalnych funkcji bankowych przeniesionych do świata telefonu – przelewy, blokady, historia i tak dalej, i tak dalej.

Na zakończenie jeszcze jedna ważna rzecz – mamy jeszcze taką funkcję jak zastrzeganie karty. Jeśli ukradziono nam portfel (albo go zagubiliśmy) i telefon cudem ocalał, to możemy szybko z poziomu telefonu zastrzec kartę. To miłe, że nie trzeba dzwonić na infolinię, żeby tego dokonać. Oszczędzamy mnóstwo czasu i kasy.

Ale,
jest jedna zasadnicza uwaga do takich aplikacji – wymagają one dostępu do sieci. W Polsce i Unii jest okej. – Mamy albo pakiet domowy albo dobry roamingowy. Schody zaczynają się w każdym kraju poza UE, gdzie musimy szukać hotspotów, bo inaczej zbankrutujemy. Nie jest to wielki problem, bo oszczędzamy czasu na niepotrzebne logowania, super dziwne tokeny i – jak już złapiemy sieć – w parę sekund wiemy, ile mamy pieniędzy. Z reguły sprawdza się to w sytuacjach nerwowych, więc warto sobie tych nerwów oszczędzić.

Im dłużej ten Eurobank siedzi w moim telefonie, tym naturalniej wpasowuje się w taką prostą codzienność. Jednym okiem ogarniam to, ile nam zostało, czy kwota ostatniej transakcji się zgadza, jak zostało to przewalutowane. Może to nic wielkiego na pierwszy rzut oka, ale warto to jednak wiedzieć.

P.S.
Uwaga – na Fejsie jest konkurs związany z tą nową aplikacją eurobanku, w którym do wygrania są najnowsze smaftfony Samsung Galaxy S4