Nie tylko to, że Cienfuegos zapowiadało się na muzycznie ciekawe miasto, ale także chęć nicnierobienia zaprowadziła nas nad tę jedną z najpiękniejszych zatok na Morzu Karaibskim, w epoce kolonialnej zwaną „Perłą Południa”.

Początkowo myślelimy, że to miasto swoją nazwę zawdzięcza Camilo Cienfuegosowi – rewolucjoniście kubańskiemu, który wraz z Fidelem Castro, Raulem Castro i Che Guevarą stał się jednym z symboli rewolucji. Jednak szybko zauważamy, że to nie ten kierunek, bo Cienfuegos tak na prawdę w 1819 roku założył José Cienfuegos – kubański gubernator generalny. Wówczas pomyśleliśmy, że dwa dni tam nam w zupełności wystarczą.

Ulice Cienfuegos

I nie mylimy się. Znów łapiemy taki stan nudy, czy jak kto woli – spokoju. Nic się nie dzieje. W ciągu dnia wybieramy się na długi spacer (w cholernym upale) wzdłuż wybrzeża. Faktycznie, widoki są piękne, do tego trochę zbaczamy i zatapiamy się w tę nadmorską dzielnicę. Podziwiamy ładne secesyjne wille a dalej – kolorowe, drewniane domy w amerykańskim stylu.

Za punkt docelowy stawiamy sobie dotarcie do Palacio de Valle, w którym kasyno miał Fulgencio Batista, prezydent kubański i dyktator. Budynek jest niesamowicie ciekawy, powstał na początku XX wieku. Jego trzy wieże mają symbolizować miłość, religię i władzę, ale w sumie nie rozumiemy tych porównań. Ach, metafory, metafory. Obecnie w środku jest restauracja, ale nie mamy ochoty wydawać fortuny i zamiast tam, idziemy na przeciwko, aby trochę posiedzieć w porcie.

Spacer po Cienfuegos
Cienfuegos
Rybacy z Cienfuegos
Cienfuegos
Ulice Cienfuegos

Tam dowiadujemy się, że Cienfuegos to miasto narodzin cha-chy, jednego z popularniejszych tańców świata. Jesteśmy ciekawi, co się wobec tego dzieje tutaj wieczorami. Kolejną muzyczną dumą miasta jest Benny More, którego nazywano bestią rytmu. Był piosenkarzem i kompozytorem, uznanym za jednego z najważniejszych kubańskich piosenkarzy. W swojej twórczości mieszał muzykę afro-kubańską oraz – mającą hiszpańskie korzenie – kubańską muzykę wiejską. Style, które uprawiał to son, mambo i bolero.

Żeby zachować pamięć po tak wielkim i wspaniałym muzyku – w mieście powstał też Club Benny More. – Zmotywowani tymi faktami, mamy nadzieję i upatrujemy swojej muzycznej szansy w wieczornych wojażach po mieście.

Niestety okazuje się, że w Clubie nic się nie dzieje, czasami w weekend, ale nie w tygodniu. Miasto w ogóle zaczyna zasypiać, a przecież pora wczesna. Cóż począć? Chyba z radością możemy oddać się długo oczekiwanemu nicnierobieniu.