W tym roku Blog Forum Gdańsk miało dla mnie bardzo osobisty wymiar. Dla mniej wtajemniczonych, #BFGdansk to coroczna impreza ściągająca znaczne grono blogerów, a przez wielu, w tym mnie, uważana za najistotniejszą dla środowiska w Polsce. A osobiste, bo opowiadałem o zupełnie innych podróżach niż zwykle. Tych reporterskich, których coraz więcej widzicie na tym blogu.

Patrząc na samego bloga, na Podróżnickich, dostajecie zawsze tylko wycinek naszej działalności. Część z Was wie też o naszych innych, zawodowych poczynaniach, które coraz bardziej zaczynają się z blogiem zazębiać. Jednak świadom jestem, że dla wielu, nasze poczynania reporterskie mogą być czymś nowym. Czasem może zaskakującym. Ale jak to? Blog podróżniczy i takie rzeczy?

Ano tak. Nigdy jakoś do formuły bloga podróżniczego, jako zwartego od wieków formatu, nie byliśmy przywiązani. Myślę, że nasze projekty dobrze to ilustrują. Swoją działalnością – zależnie od tego, kto jak patrzy – albo poszerzamy znaczenie tego formatu, albo poza niego wykraczamy.

Tegoroczna prezentacja, zatytułowana “Bloger, Reporter” połączyła jednak wszystkie światy, w których egzystujemy. Dlatego, dla mnie prywatnie, była ważna. Zanim dołączyłem do “polskiej blogosfery” – kształtowała mnie zupełnie inna. Ta, która od 7 lat pojawia się również na Blog Forum Gdańsk – dzięki takim postaciom jak Arzu Geybullayeva, Sami Ben Gharbia. To są ludzie zakorzenieni w walce o wolność słowa, bo jej na co dzień nie mają. Ludzie, którzy każdego dnia decydują się ryzykować swoje dobre imię, czasem wolność, a na pewno mają zupełnie inną skalę problemów niż te, które są dyskutowane w Polsce. Prowadziłem wtedy nawet innego bloga :) Dopiero z Anią założyliśmy Podrożnickich.

Czasem, będąc zupełnie obok a czasem w środku, z dużym podziwem i zadowoleniem obserwuję rozwój polskiej blogosfery. Wolnej od problemów, kwitnącej w warunkach konstytucyjnej wolności słowa oraz rosnącego rynku reklamodawców, napędzających dalszy rozwój blogo i vlogowania. To jest coś, o co walczą Ci wspomniani wyżej, w swoich krajach.

Mówiąc o łączeniu światów, myślę o spinaniu wielu inicjatyw, które podejmujemy na różnych płaszczyznach. Dla mnie opowieść z Węgier z ubiegłego roku to była któraś już podróż reporterska. Pierwsza jednak na tym blogu i na pewno nie ostatnia.

Zaczęło się w 2008 roku od wyborów parlamentarnych na Białorusi. Potem wiele lat pracowałem w Gruzji (a także krócej – w Turcji i Ghanie), pomagając dziennikarzom realizować takie inicjatywy z wykorzystaniem nowych narzędzi. Ostatnia debata o Puszczy Białowieskiej nie jest reporterką sensu stricte, ale dziennikarską inicjatywą. Wpisuję się w drogę, w którą ten blog i my jako autorzy zmierzamy już od dłuższego czasu.

Patrząc dzisiaj na polską blogosferę, widzę jasno, że bardzo mała część widzi siebie w roli, którą kiedyś pełnili dziennikarze. Bynajmniej nie uważam, że “bycie dziennikarzem czy reporterem” jest finałem rozwoju blogera. Jest końcem jednej z dróg, którą można w blogosferze obrać.
O tej jednej drodze chciałem opowiedzieć w swoim wystąpieniu. Całość podzieliłem na trzy historie. O odpowiedzialności. O strachu. I o poszukiwaniu celu.

#1 – Odpowiedzialność

Temat, który w blogosferze dyskutowany jest od dawna i odmieniany przez wszystkie przypadki. Jak dla mnie to trzeba pamiętać o tym, co mówił wujek Spidermana: “Z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność”. Wraz ze wzrostem rozpoznawalności oraz czytelnictwa czy oglądalności, pojawiają się plusy takiej sytuacji. Ale też większe możliwości i oczekiwania. Decydując się na wejście w tematy społeczne albo reporterskie, trzeba być świadomym, że idziemy po polu minowym. Przynajmniej jak tak na to patrzę. Jeden zły krok a błąd kończy się wybuchem.

Wiarygodność buduje się latami, a niszczy jednym wpisem. Szczególnie w przypadku ważnych społecznie tematów, które naturalnie czyta więcej osób. Też niekoniecznie czytelników codziennych naszego bloga. W przypadku wyjazdu na Węgry pojawiła się też odpowiedzialność za “blogosferę”, związana z dość sporym zainteresowaniem tym przedsięwzięciem. Realizowałem je wspólnie z Konradem Kruczkowskim z bloga haloziemia.pl, co było dobrym posunięciem. Konrad jest wrażliwy na zupełnie inne rzeczy niż ja, dzięki czemu podeszliśmy do tematu komplementarnie. A możliwość natychmiastowego uzyskania innej opinii na temat: “czy to zdjęcie jest dobre? pokazuje sytuację?” – jest ultra cenna w takich sytuacjach.

Na marginesie muszę dodać, że w tym roku zaskoczył mnie bardzo wysoki poziom wszystkich prezentacji na Blog Forum oraz tak dobre sprzężenie zwrotne ze strony publiczności. W przeszłości bywało różnie, ale ten rok to był mocny kop. Pokazał, że nie boimy się mówić o trudnych rzeczach oraz uczyć, jak się z nimi mierzyć.

#2 – Strach

Najgorsza część prezentacji dla mnie. Chciałem jednak pokazać natężenie myśli i emocji, które towarzyszy takiej pracy. Inaczej jest, kiedy tworzymy reportaż, mamy czas, dopieszczamy przymiotniki i czasowniki. Możemy wrócić do bohatera. W reporterce rzeczy dzieją się na naszych oczach. Musimy je chłonąć, zapamiętywać, wyciągać wnioski i nie dać się temu pędowi.

Ja zawszę się boję, że nie dam rady. Czasem fizycznie. Czasem, bo temat mnie przerośnie albo emocje zjedzą i wezmą górę nad rozwagą. Jednocześnie strach daje też pewną wrażliwość, a balansowanie rzetelności i wrażliwości uważam za kluczowe. Nie można być zimnym, bo nie wniknie się w temat, ani za bardzo empatycznym, bo jednostkowe patrzenie zaciera nam szerszy obraz. O tym, czemu nie opublikowałem finalnego materiału z przejechania drogi bałkańskiej (od Salonik po Wiedeń), mówię na koniec nagrania – wiąże się właśnie z tym balansem.

#3 – Poszukiwanie celu

Jako Czytelnicy rzadko widzicie proces, który doprowadza do jakiegoś finalnego dzieła. Szczególnie, gdy toczy się on w głowach nas, autorów. Ciężko komunikować różne przemyślenia, wahania oraz zapytania o własną przyszłość. Konferencje, jak Blog Forum oraz rozmowy z innymi, pomagają zawsze, jeśli nie znaleźć rozwiązanie, to przybliżyć nas o jeden czy dwa kroki ku niemu. Dużą energię czerpię z krytycznie konstruktywnych rozmów oraz uwag innych blogerów. Odrealnienie i zamknięcie się na swoje emocje na dłuższą metę jest złe. Zachęcam zawsze, by twórca miał swoje grono krytyków – to bardzo pomaga.

Jednocześnie zastanawiałem się, dlaczego ta reporterka mnie kręci? Co daje? Zapytałem przed prezentacją paru uznanych reporterów – część do dzisiaj się zastanawia, a część uznała to za strasznie trudne pytanie. Zeszła mi dzięki temu presja, że muszę sam mieć to wymyślone i perfekcyjnie uargumentowane. Z jednej strony pasja, z drugiej umiejętności, a z trzeciej potrzeba dawania pełnego obrazu sytuacji. Tyle i aż tyle.

Mało kto wie, że bardzo przeżywam każdą prezentację, skrzętnie to ukrywam na scenie, a po tej musiałem od razu wyjść na zewnątrz i starałem się jak najszybciej przebiec całą, długą salę, aby odetchnąć. Niemniej dziękuje wszystkim za tak dobre przyjęcie w komentarzach i kuluarach. Fajnie jest być częścią tej społeczności, móc brać i zostawiać grosz od siebie.

P.S.

Wszystkich, którzy chcą łączyć świat blogów i reportażu zapraszam na przyszłoroczony Festiwal Wachlarz, organizowany przez nas.