Oj, nie wiedziałem, co robię, tak długo zwlekając z lekturą tej książki. Przyznam, że w ślepko kupuję nowe pozycję z serii „Terra incognita” Wydawnictwa WAB i od czterech lat nidgy się nie zawiodłem. Myślałem, że to „kolejny, zwykły” reportaż z Kuby, ale moje oczekiwania zostały zmiazdżone z zupełnie innych względów. Otóż „Notatki z Hawany” to nic innego jak blog(!) wydawny w formie książki. I to jeszcze blog z jaką historią. – Poznawanie losów autorki oraz wpływu, jaki odegrała jej publikacja na życie Kubańczyków, a w szczególności opinii międzynarodowej, była jedną z bardziej fascyjących przygód, jaką w ostanim czasie popełniłem.Podnieśmy napięcie na samym początku. Na zdjęciu, które wybrałem na zapowiedź tego wpisu, widać płytę, na której wpisy z bloga Pani Sanchez były dystrybuowane na Kubie! Było późno w nocy, gdy przebijałem się przez przemowę autorki (jakoś nie przepadam za tymi częściami książek – szczególnie gdy są bardzo długie), próbując dotrzeć do właściwej treści. I…

Od bloga do książki

Yoani Sanchez nie była pierwszą, ani nie będzie ostatnią, która rozpoczęła przygodę z pisaniem, by skończyć jako opublikowana autorka.

Zanim zaczęłam pisać moje pozbawione złudzeń scenki z otaczającej mnie rzeczywistości, głos apatii ostrzegał mnie, że niczego w ten sposób nie zmienię. […] Chrzczę moje nowe miejsce oczyszczenia Generacion Y (Pokolenie Y). Mój blog jest zainspirowany Kubańczykami, którzy – podobnie jak ja – urodzili się w latach siedemdziesiątych albo osiemdziesiątych i których życie upłynęło pod znakiem radzieckich lalek, nielegalnych wyjazdów, frustracji, a przede wszystkim tymi, których imiona zaczynają się albo zawierają literę „igrek”.

Publikuję w internecie kilka krótkich komentarzy, które później wydadzą mi się naiwne i nudne, i już tym przekraczam granicę.

Autorka we wstępie opisuje, jak ciężko jest z niekontrolowanym dostępem do Internetu na Kubie, że często chodzi do zabójczo drogich kafejek w międzynarodowych hotelach, ale także o tym, jak uczy się zaufania do osób postronnych, przekazując im hasło do bloga i wysyła swoje nowe wpisy.

Yoani Sanchez #2
Yoani Sanchez #2

Każdy wpis to osobna historia, czasem bardziej kartka z pamiętnika o beznadziejnym dniu, czasem głębsze myśli. Ciężko stwierdzić, co dokładnie zadecydowało o popularności Yoani, ale śledzi się to z zapartym tchem – choć pościgów brak. Autorka ma jednak wybitny dar reporterski i nawet opis huśtawki budzi emocje podobne do Zabójczej Broni.

Wokół „Generacion Y” szybko zrobiło się głośno. Autorka w 2008 roku została umieszczona na liście 100 najbardziej wpływowych osób na świecie magazynu Time, głównie za sprawą spontanicznie zorganizowanej społeczności wokół jej bloga. Otóż, jeszcze we wstępnie Yoani opisuje, jakim szokiem dla niej było otrzymanie pierwszego maila od czytelnika, który chciał sam i za darmo tłumaczyć z hiszpańskiego na swój rodzimy język. Dziś jeśli przyjrzycie się stronie głównej, to zobaczycie kilkadziesiąt wersji językowych! Brak w nich niestety polskiego.

Czy blog może być książką?

Może. Aczkolwiek momentami lektura wymaga dużo większego skupienia niż tradycyjna powieść, która w sposób linearny prowadzi nas od zawiązania akcji i do jej rozwiązania. Tutaj mamy jakby zbiór kilkuset mini-powieści, każda zawarta w odrębnym wpisie i nie można przysypiać co strona. Jesteśmy budzeni, gdyż zaczyna się nowa opowieść. Na początku miałem z tym problemy (dodatkowo wpisy nie są publikowane chronologicznie), ale pogrupowane w sześć rozdziałów:

Zastosowanie tego wybiegu okazało się strzałem w dziesiątkę. Pewien kompromis pomiędzy blogiem a wymogami książki musiał jednak zostać zachowany. Przygodę rozpoczynamy wpisami bardziej antropologicznymi, próbującymi nakreślić nam obraz dzisiejszego Kubańczyka. Dalej przenosimy się w świat kultury (tudzież jej braku) oraz tego, co proponuje obecna władza. Dwa kolejne rozdziały to, moim zdaniem, dwie perełki – „Czarny rynek” opowiada o przytłaczającej codzienności i zdobywaniu podstawowych środków do życia. A „Informacja i dezinformacja” to notki o walce Kubańczyków z propagandą, z których polecam dwie poświęcone dziennikarstwu: „kilka siwych włosów, wiele marzeń” oraz „dziennikarstwo czy literatura”, z której cytuję:

Myślałam, że w świecie metafory będę bezpieczna. Ale jednak te dwa zawody nie są od siebie aż tak odległe, bo dziennikarstwo jakie uprawiają oficjalne media, w większości przypomina literaturę.

Co dalej?

 

Yoani Sanchez #3
Yoani Sanchez #3

Dosłownie kilka dnie temu Global Voices poinformowało, że strona autorki jest już dostępna dla Internautów na Kubie. Yoani, która przez trzy lata nazywała siebie „ślepą blogerką” – bo prawie nigdy swojego dzieła nie widziała, już może je podziwiać. Teraz czas na krok kolejny – paszport i zgodę na wyjazd. A Was zachęcam do lektury.

Zapisz