Poczytaliśmy  trochę na temat Lady Hortons Walk i obejrzeliśmy jej zdjęcia sprzed stu lat. Zachwyceni wyobraziliśmy sobie, jak niesamowicie będzie zobaczyć Kandy z góry…

„Środa -1 lipca. Po wymeldowaniu się z hotelu Bronio i Staś idą na spacer wzdłuż Lady Hortons Walk, wijącą się serpentyną na wzgórzu ponad miastem ze wspaniałym widokiem na miasto i plantacje herbaty”.

Widok z Lady Horton\'s Walk na Kandy
Widok z Lady Horton\’s Walk na Kandy

„My też tak chcemy” – pomyśleliśmy. Od idei do działania czasem niedaleko.

Żeby trafić na LHW (pozwólcie, że będę posługiwać się skrótem od „Lady Hortons Walk”) musimy na początku podejść z miasta (Kandy) trochę pod górę. Wejście nie jest strome, ale w temperaturze 34 stopni wszystko wydaje się dalekie, wysokie i generalnie – trudne. Tym bardziej, że nasza mapa dziwnie się urywa i nie jesteśmy pewni, w którą stronę iść. Dookoła nie ma ludzi, ale skoro już tyle podeszliśmy, to w ogóle nie mamy ochoty schodzić. Na szczęście po kilku minutach widzimy idącą w naszym kierunku postać mnicha. Zagadujemy  go i cudownie okazuje się, że wie, dokąd powinniśmy iść, a – dodatkowo – zmierza tędy w stronę swojego klasztoru. Mnich jest Austriakiem, który już kilka lat mieszka na Sri Lance, obecnie w Kandy. Jesteśmy pełni podziwu, gdy widzimy, że porusza się bez butów… Wierzcie nam – teren nie jest zbyt wygodny, podłoże pełne małych kamyczków i kamieni, ale on świetnie daje radę. Pewnie skórę stóp ma już oswojoną z takimi trudnościami. Po krótkiej, miłe pogawędce żegnamy się i za kilka minut jesteśmy już u bram LHW. Okazuje się, że żeby przekroczyć wejście – musimy najpierw zapłacić. Transakcja załatwiona, dostajemy nawet mapę. Z niej wynika, że cały spacer (upraszczając) ma polegać na przejściu górki w koło, ale po jej obwodzie na tej samej wysokości, więc nie ma wyzwań zdobycia szczytu, pokonania przeszkód… Jest po prostu spacer w lesie. Ruszamy zatem, a oprócz nas nie ma nikogo.

Widok z Lady Horton\'s Walk na Kandy
Widok z Lady Horton\’s Walk na Kandy

Nie ma ludzi, na całej trasie nie ma ludzi. Dziwnie cicho, tylko szum wiatru, rośliny, kwiaty, szczekające gdzieś w pobliżu psy. Dziwnie… A widoku, jak nie było, tak nie ma. Idziemy coraz szybciej, zerkając za siebie, czy nikt nie idzie. Jakoś tak mało komfortowo się czujemy. Pokonujemy całą, trochę nudnawą trasę, w 40 minut. Jak się okazuje – dla pewnych zjawisk sto lat to bardzo długo. Droga wygląda teraz zupełnie inaczej. Nie czujemy się, jak w przedsionku dżungli, żadnego widoku na jezioro nie ma, nie mówiąc o plantacjach herbaty. Całość zarosła i otacza wzgórze. Podobno można tu zobaczyć jelenia, czarnego zająca czy wiewiórki palmowe. Żadne nie chciało wyjść. Jedyne co, to rzeczywiście drzewa i ich poplątane gałęzie są imponujące, podobnie – kolory kwiatów. Rzućcie okiem na zdjęcia i sami oceńcie :)

Na koniec – fakt historyczny. Lady Hortons Walk została tak nazwana na cześć żony sir Wilmota Hortona, krewnego lorda Byrona, który był gubernatorem Cejlonu w latach 1831-1837.

Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk Kandy, Lady Horton's Walk