Stanisław Ignacy Witkiewicz nie miał ze Słupskiem nic wspólnego… aż do 1965 roku. Za życia prawdopodobnie nigdy tam nie był, bo i po co. Ciekawe, którą ze swoich sławnych min by zrobił, gdyby dowiedział się, że największą na świecie kolekcję jego obrazów będzie można oglądać właśnie w Słupsku.

Od lat 60. XX wieku praktycznie do dziś kolekcja dzieł Witkacego jest ciągle poszerzana. Początkowo Muzeum w Słupsku zakupiło 110 pasteli od Michała Białynickiego-Biruli, syna lekarza i przyjaciela Witkacego. Kwotę, którą wówczas zapłacono za wszystkie obrazy, dziś można wydać na jeden… Cóż, w tamtym czasie Witkacy nie był jeszcze artystą cenionym i jego prace nie cieszyły się zbyt dużym zainteresowaniem. Następnie – w latach 70. – do muzeum trafiło kolejnych 54 prace, cześć należących do dentysty, któremu artysta w ten sposób płacił za usługę, część od inżyniera i fotografa, Jana Józefa Głogowskiego. W 2005 r. muzeum zakupiło kolejnych 14 portretów, tym razem od filozofa Jana Leszczyńskiego. Pozostałe prace, które poszerzyły zbiory, zostały odkupione od prywatnych właścicieli. Rok temu stryjeczny wnuk Witkacego, Maciej Witkiewicz, podarował muzeum pięć portretów namalowanych przez artystę jeszcze przed pierwsza wojną światową.

Dziś kolekcja liczy ponad 260 prac, a wśród nich dominują portrety malowane pastelami na papierze, pochodzące ze wszystkich faz twórczości Witkacego, aż do Firmy Portretowej, która działała w latach 1925-1939.