Jeden z celów, który sobie postawiliśmy przed rozpoczęciem poszukiwań Witkacego, to nie tylko odkrycie i dotarcie do jak największej liczby miejsc, w których on był podczas swojej podróży. Bardzo chcemy pokazać, jak te miejsca wtedy wyglądały, żebyście mogli zobaczyć to, co widział Witkiewicz. Na Sri Lance siedzimy w bibliotekach, przeglądamy stare gazety i książki. Zaglądamy do archiwów lokalnych i narodowych. Mozolnie znajdujemy ciekawostki, zdjęcia i fakty. Na potrzeby „Szukając Witkacego” w iPadzie mamy ponad 20 książek o Cejlonie, napisanych między 1860 a 1920 rokiem. Łącznie kilka tysięcy stron, które przeczytaliśmy jeszcze przed startem.

Nawiązaliśmy kontakt z kilkoma stronami tworzonymi przez Cejlończyków, które wyszukują stare zdjęcia, ryciny i mapy. Dzięki temu możemy je publikować. W trakcie podróży po Sri Lance posługiwaliśmy się przewodnikiem Henriego Cave’a, o którym jeszcze będę pisał, ale z tą książką Witkacy i Malinowski również odkrywali wyspę. Czy nam pomogła? – Bardzo, ale na tę opowieść jeszcze przyjdzie czas. Ostatnie wpisy zawierają już ilustracje z tamtego okresu. Ania spędziła mnóstwo czasu, żeby podsumować jeden dzień, powtarzam – jeden dzień! – Witkacego w Kolombo. Domyślacie się zatem może, co nas czeka w głębi wyspy :)

Nuda, ktoś powie? Być może. Pierwsze skojarzenie to podstawówkowe i licealne lekcje historii. Dla wielu znanie daty chrztu Polski jest wystarczające, aby zakończyć przygodę z tym przedmiotem. Nie mam nic przeciwko – wolny wybór. My chcemy czegoś więcej, ale też nie myślcie, że zatracimy zdrowy balans. No może trochę ;) Bardzo nam się ten stary, dobry Cejlon spodobał. Są miejsca, gdzie można go jeszcze poczuć i to uczucie jest fajne. Sto lat temu – wyspa była swego rodzaju rajem. Marzeniem, dla którego wielu porzucało swoje rodzinne kraje i udawało się tam na emigrację. Staś z Broniem także skusili się na dwutygodniową przerwę w podróży do Australii.

Nie sposób jednak przejść z poszukiwania śladów artysty do wgłębienia się w jego twórczość bez zrozumienia realiów tamtych czasów. Kiedy dwa lata temu po raz pierwszy wylądowałem w Azji – byłem w pozytywnym szoku. Feeria barw, dźwięków – wszystko, co mi znane z konsumpcyjnej, europejskiej kultury było po prostu inne – to znaczy – nie było tego wcale, ponieważ kraje azjatyckie powstawały na zupełnie innym gruncie. Ale to był 2010 rok. Większość miejsc widziałem wcześniej na zdjęciach i filmach, mimo tego – szok był.

Teraz wyobraźcie sobie, że w 1914 roku – po kilku tygodniach na statku – dopływacie wreszcie na Cejlon – wyspę, o której gdzieś tam słyszeliście, że jest egzotyczna, ale nie znacie jej z filmów, zdjęć, Internetu. Nic o niej właściwie nie wiecie. Rozumiecie już? :) A może chcecie „podłubać” z nami?