Ten dzień nie zapowiadał się rewelacyjnie. Był jednym z tych, w których prosisz, żeby się już skończyły, bo niewyspanie, spóźnienia, jakieś badania, wszyscy czegoś chcą i się czepiają bez powodów, ty wkurzasz się na ich bezmyślność. Generalnie bez sensu. I nic nie wskazywało na to, że coś może się zmienić. A jednak…

Nadszedł czas odstawić starego, wysłużonego kompa, który już zdecydowanie wypadł z formy – nie nadążał za moim myśleniem, działaniem i potrzebami. Jest to trochę nostalgiczny moment, bo ten stary był z nami w wielu zakątkach świata. Ostatnio ledwo żywy wrócił z Kuby, ale był. Niestety, przyszedł czas, żeby zamienić go na lepszy model. Już pojutrze pierwsze zagraniczne testowanie. Zobaczymy, jak sobie poradzi. Chciałam kupić nowy od paru tygodni, ale w międzyczasie zgłosiła się do nas firma ASUS ze swoją nową serią VivoBook i ku zadowoleniu obu stron – udało nam się dojść do porozumienia. Pokazali nam taki film promocyjny:

Wiadomo, że to reklamówka i nasze blogowanie podróżnicze nie zawsze tak wygląda, ale fajnie, że idą w tę stronę i postawili na blogerkę podróżującą w kampanii – to zaważyło na naszej decyzji. Jeszcze o samej współpracy będziemy pisać więcej, dzisiaj chciałam tylko zasygnalizować dwie rzeczy – że zaczynamy pisać dziennik, który będzie widoczny tylko w specjalnej sekcji na blogu, ale znajdziecie tam codzienne, lapidarne zapiski i że namówił nas do tego ASUS.