Tyrol to nie tylko narty, snowboard, ośnieżone szczyty gór i wino grzane. Poza kilkudziesięcioma kilometrami boskich szlaków narciarskich i innymi przyjemnościami odkrywamy także bardzo klimatyczną lodową jaskinię, taką z podziemnymi komnatami, kryształowymi ścianami i jeziorami.

Miejscowość Tux, w której spędzamy cztery dni, korzystając z zaproszenia Tirol Werbung za pośrednictwem austria.info, polubiliśmy wyjątkowo mocno. Od pierwszego wejrzenia miała dla nas ciepły klimat, pogodnych, zabawnych i bardzo otwartych mieszkańców, piękne widoki, no i narty. Głównie z tego powodu tu przyjechaliśmy, ale nie tylko. Od pierwszego spotkania i omawiania atrakcji wyjazdowych zaintrygowała nas ta lodowa jaskinia.

W lodowej jaskini

W lodowej jaskini

O 9 rano wyruszamy autobusem w kierunku kolejki, która ma nas wwieźć na szczyt lodowca Hintertux, na 3250 m n.p.m. Na tej wysokości, a praktycznie 200 metrów niżej, znajduje się Natur Eis Palast, naturalnie powstała jaskinia lodowa.

Zamarznięta rzeka

Dojście do podziemnego jeziora

Dojście do podziemnego jeziora

Wychodzimy z kolejki, na samej górze, jest -26 stopni i strasznie wieje. Zakładamy wszystko, co można, żeby zasłonić uszy i nos. Dostajemy też obowiązkowy hełm, który podobno będzie przydatny w jaskini i idziemy dalej. Poruszamy się bardzo wolno, wieje mocno i sypie śnieg. Schodzimy dwieście metrów niżej w butach narciarskich na nogach i widzimy w końcu właz do jaskini. Przy tej pogodzie mamy wrażenie, że nasz „spacer” trwa wyjątkowo długo. Wchodzimy do środka, jakbyśmy dotarli do jakiegoś schronienia – wreszcie nie wieje, więc wydaje się, że jest cieplej. Schodzimy niżej, jeszcze niżej, czasami po śliskich szczeblach drabiny, czasami po wodzie czy lodzie. Poruszamy się gęsiego, bloger za blogerem, bo oprócz nas jest tu piętnaście osób, które też robią zdjęcia i kręcą filmy na swoje blogi i vlogi. Mamy również przewodnika, ale gubimy go za każdym razem, gdy chcemy coś nakręcić, a gdy się zbliżamy, to już praktycznie go nie słyszymy. Kilka faktów udaje nam się jednak wyłowić.

Historia Natur Eis Palast jest dość prosta. Jaskinia została odkryta w sposób całkiem przypadkowy w 2007 roku. Po prostu Roman Erler wpadł do środka i tym oto sposobem ją odkrył. Miło jest patrzeć na coś, co natura stworzyła samodzielnie bez ingerencji człowieka. Klimat panuje tam niczym z pałacu Królowej Śniegu – lodowe komnaty z połyskującymi, kryształowymi ścianami, kształty wyżłobione przez naturę, wiszące sople, zamarznięte jeziora. Wszystko jest takie kryształowo-niebieskie. W niektórych miejscach, gdy patrzymy do góry, widzimy na nad nami kilkanaście metrów lodowych ścian. Maksymalnie docieramy na 25 metrów pod stokami narciarskimi.

Lodowa jaskinia

Czasem robi się ciasno

Czasem robi się ciasno

Temperatura w jaskini lekko się zmienia, poziom wilgoci też, co wpływa na te wszystkie lodowe formy, które stale mogą zmieniać swoje kształty. Poruszanie się wśród tych kryształów lodowych bardzo nam się podoba, jednak po godzinie chodzenia w butach narciarskich mamy dość i myślimy tylko, kiedy koniec. Nasza rada – nie dajcie się namówić, że pałac można obejrzeć w butach narciarskich. Nie warto, bo potem jeszcze musicie jechać godzinę czarnymi i czerwonymi trasami, zanim dotrzecie do jakiegoś wina grzanego :)