Z zamiarem napisania tego wpisu nosimy się od paru miesięcy, odkąd tylko wróciliśmy z Tyrolu, gdzie pojechaliśmy na zaproszenie agencji promującej ten region. Początkowo chcieliśmy bardziej opisać relacje i doświadczenia ze współpracy z blogerami z całego świata, ale patrząc na wyrastające jak grzyby po deszczu akcje VisitMojeMiastoRegionETC,  stworzyliśmy zespół pomysłów i uwag dla osób, które je realizują.

W rozmowach z innymi blogerami podróżniczymi sporym zaskoczeniem dla nas było, gdy mówili, jak dużo państw ściąga ich do siebie nie na dzień czy weekend, ale na parę tygodni oraz fakt, że dzieje się to już od dłuższego czasu. Jedni – ze znajomych blogerów – w Szkocji spędzili dwa tygodnie, inni – w Izraelu.

PO CO?
Zacznijmy od tego najważniejszego pytania. – Po co zapraszasz? Uwaga, to nie jest pytanie – po co zapraszasz właśnie blogera – ono jest kolejne. Zastanów się, co chcesz osiągnąć:
– czy po prostu promujesz miasto/region/kraj, tak po prostu,
– czy jest to część jakiejś kampanii, np. #skitirol,
– czy Twoje M/R/K ma jakąś strategię promocyjną,
– czy zależy ci po prostu na Przemyśl Experienc, czy np. Przemyśl jest dobry dla osób kochających konie,
– czy chcesz efektów tu i teraz, czy raczej długofalowych?

Czemu zaprosić blogera/vlogera?
Już starożytni zapraszali dziennikarzy na sponsorowane wyjazdy i niepisana umowa gwarantowała cztery kolorowe strony w cudnych pismach, które każdy szanujący się polski turysta czyta przed zaplanowanym urlopem (ostrzeżenie – ironia). To pismo rozchwytywane potem w salonach fryzjerskich, szybko jednak ginie, a we współpracy z blogerami najważniejsze efekty dopiero przychodzą. Dodatkowo – w trakcie wyjazdu – będą też fajnie komunikowane live.

Blogerzy podróżniczy mają to do siebie, że dokładnie przeskanują wybrany obszar, sprawdzą, co można w nim zrobić, opiszą swoje emocje, a na końcu zostawią bardzo dużo danych. Celem naszego pobytu w Austrii było „zapełnienie” hashtaga #skitirol, który teraz jest promowany jako część większej kampanii. Narciarze wchodzą i mają na Instagramie czy Twitterze historię wpisów. Z kolei wyszukiwarki też dostają solidną porcję informacji, która później zostaje właściwie „na zawsze”. Oczywiście jest też faza „na żywo”, czyli podczas trwania VisitXXX, gdzie społeczność może przeżywać na bieżąco to, co się dzieje. Internet lubi live i ich atrakcyjność jest zawsze spora.

Takie małe poboczne pytanie – czy musi to być bloger podróżniczy?
Niekoniecznie. To zależy od celu. Musisz spojrzeć na całe spektrum aktywności blogera.

Andrzej z jestkultura – skupi się na szeroko pojętej sferze kulturalnej, ale popełni też trochę obserwacji podróżniczych,
Arvind z FitBack – będzie biegał,
Blogerzy parentigowi – ocenią przyjazność dla rodziców,
Modowe zrobią sesję w Twoim mieście.

A my pewnie – poza otoczką podróżniczą – zorganizujemy Wachlarz lub Ochmybloga przy okazji pobytu.

Co dla blogera?
To jest powiązane z tym, po co zapraszacie i jakich blogerów poszukujecie. Po prostu – czy pasuje to do jego treści i, czy ubarwi mu historie, które na co dzień stara się przedstawić. Pobyt VisitXXX niekoniecznie musi być super zakrojoną szeroką akcją ze scenariuszem niczym „Szklana Pułapka”. Wpisanie waszej krainy w codzienność jest nawet chyba bardziej atrakcyjne w przypadku takich działań.

Na koniec jeszcze trzecia część układanki – najważniejsza, czyli czytelnicy i widzowie. Nalegamy, żeby po powrocie bloger mógł wysłać paru swoich czytelników w te rejony w ramach akcji podsumowującej naszą podróż. Tak, to kosztuje, ale to jest ważne dla blogera.

Sugerujemy też, żeby napisać do blogera i razem z nim wymyślać cały plan w ramach tego, na co może sobie dany Visit pozwolić. To zawsze najlepiej wychodzi.

Jakie błędy można popełnić?
1. Przesłodzić. Nie bójcie się pokazać ciemnej strony swojego miasta/regionu. Nas to ucieszy.

2. Wyluzujcie. To, że bloger oddali się od Was, to nie znaczy, że szuka kryzysu. Po prostu sobie chodzi.