To jest historia o INNYCH ludziach, takich, którzy na co dzień ratują życie, poświęcając swoje. Robią to z powołania, pasji, wyboru, bo kochają nieść pomoc. Tak rozpoczyna się „Życie Innych”, projekt, który na każdym kroku nas zaskakuje, wzrusza, zachwyca, zmusza do refleksji. Projekt, w którym dużo rozmawiamy, dużo jeździmy i bardzo dużo się uczymy. Także o sobie.

Staramy się, żeby wszystkie pomysły, które realizujemy, były inspirujące i różne od siebie. Zawsze oddajemy w nich całych siebie, zawsze nas kręcą i są wymyślone przez nas, oczywiście przy twórczej kooperacji z osobami, z którymi współpracujemy. Ten projekt jest jednak inny.

To chyba pierwsza inicjatywa, który tak wniknęła w nasze życie w wielu aspektach. – W sensie czasowym, bo ciągle jesteśmy poza domem, jeździmy po całej Polsce, pokonując czasami spore odległości, ale takie rzeczy już robiliśmy. Tu dochodzi jeszcze kolejny czynnik – inaczej patrzymy na świat i na siebie. Ja, zawsze kiedy rozmawiam z którymś z ratowników GOPR (Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), WOPR (Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe) czy MOPR (Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), czuję się mała. Mała, bo ja takich rzeczy w życiu nie robię. – Nie ratuję życia innych ludzi i od mojej pracy nie zależy ludzkie życie. I dalej pojawia się refleksja – bo co my takiego robimy? – Ok, mamy prace, którą lubimy, pasje, które rozwijamy, bloga, który jest dla nas ważny… Ale od nas nie zależy życie innych ludzi.

Poza tym nigdy wcześniej, w żadnym projekcie nie otrzymaliśmy takiego ładunku emocjonalnego. Nie raz miałam w oczach łzy, gdy słuchałam ich opowieści. Nie wszystkie kończyły się dobrze, choć mnóstwo tak. Smuciłam się, że przez nierozwagę rodziców, dzieci traciły oparcie, były przerażone. Wkurzałam się na bezmyślność ludzką po alkoholu. Słuchaliśmy o ludziach, którzy byli wychłodzeni, wycieńczeni i resztką sił wzywali pomocy. Najważniejsze jednak, co utkwiło mi w pamięci, to nadzieja. Podobno każda ratowana świadoma osoba ma taki wyraz twarzy i potem czuje taką ulgę, gdy w trudnej sytuacji w końcu przychodzi pomoc.

Do tego jeżdżąc po Polsce, w góry, nad morze czy jeziora, wnikamy na kilka dni w życie ratowników. Jedziemy do nich, spędzamy z nimi czas, siedzimy godziny w dyżurce, śpimy w jednej bazie, gadamy godzinami, bo zawsze są tematy do rozmów. Poznajemy ich, słuchamy opowieści o ich bliskich.

Poza tym – śmierć. Nigdy nie byliśmy tak blisko niej. Nie tylko dlatego, że w górach czy nad wodą zdarzają się wypadki śmiertelne, ale dlatego, że każda z tych osób, każdy z ratowników ma świadomość tego, że może zostać na placu boju i już z niego nie wrócić.

Jest też czynnik dziennikarski – reportaż i wywiad – nasze ulubione gatunki, które miały szanse się spotkać. Na rozmowach z ciekawymi ludźmi chciałabym spędzić życie i tego będę się trzymać

A zupełnie od kuchni…

Projekt ten zrodził się od małej myśli – chcieliśmy spędzić kilka dni z ratownikami w górach i porozmawiać o ich pracy. Szukaliśmy namiarów i okazało się, że PZU od kilku lat wspiera nie tylko GOPR, ale też WOPR, dlatego pomyśleliśmy, że może chciałoby zostać partnerem, który wsparłby nas w realizacji projektu. Zaczęliśmy rozmawiać w styczniu i do września znacznie się to rozrosło. Efekt niebawem będziemy Wam stopniowo odsłaniać. Działamy zatem i zapraszamy do „Życia Innych”. W czasie dwóch miesięcy przeczytacie 10 rozmów z ratownikami i 5 wpisów, a pierwszy wywiad już w poniedziałek 7 września.

P.S.

Przez najbliższe dwa tygodnie możecie śledzić jak powstaje cała inicjatywa na naszym Snapchacie.

snapchat: podrozniccy