To nie jest praca, którą można włożyć do jednego worka z wieloma, które wykonujecie. To nie jest zainteresowanie, które rozwijasz i jak Ci się znudzi, rezygnujesz. To wielka pasja, której musisz zdecydowanie więcej poświęcić – swój czas wolny, bo zawsze może zadzwonić telefon, wzywający na akcję, kontakty z rodziną czy przyjaciółmi, bo akurat nie możesz wpaść w święta, czy z okazji urodzin, w końcu swoje zdrowie i życie, bo każdego dnia, poświęcasz je dla innych.
Czy w tej pracy można się bać? – Jasne, strach jest potrzebny, naturalny, sprawia, że realnie myśli się o zagrożeniu, nie bagatelizuje go, jednak nie może być paraliżujący. Osoby, z którymi rozmawiamy, jako najważniejsze powody zostania ratownikami, podają, że są to ludzie i chęć pomagania im oraz miłość do gór lub wody, w zależności od terenu, w którym pracują. Troszkę niżej, ale też ważne, jest radość ludzi, spokój i wdzięczność w ich oczach, gdy uda się kogoś uratować. Szczególnie dzieci. Tu wszyscy są na ich punkcie najbardziej wrażliwi. Później dopiero jest taka radość wewnętrzna, trochę egoistyczna, że jestem bohaterem, bo przecież każdy chciałby zostać bohaterem. Ale na początek dowiedzmy się, jak zostać ratownikiem.
Ta praca jest zdecydowanie nie dla wszystkich. Bez wielkiej pasji nie można poświęcać swojego życia dla innych, nie można poświęcać swojego czasu czy rodziny. Jednak pasja to nie wszystko. Jeżeli powyższe kwestie są Wam bliskie i chcecie zostać ratownikami, to pojawiają się kolejne, niemniej ważne aspekty, związane ze sprawnością fizyczną, wiedzą i umiejętnościami. Żeby zostać ratownikiem, naprawdę trzeba się sprawdzić w każdej sytuacji, zdać egzamin i zaliczyć testy. Jest ich tak dużo, że można się zniechęcić, jeżeli ta praca nie jest dla Ciebie. Klika lat praktyki, które musisz mieć, żeby zostać ratownikiem, weryfikuje, czy to faktycznie miejsce dla Ciebie. Jeżeli nie, to jest jeszcze ten moment, kiedy możesz się wycofać bez wielkiego poczucia zawodu i zmarnowanego czasu.
Egzaminy do GOPR (Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), jeżeli ktoś jest sprawny fizycznie i manualnie, jeździ dobrze na nartach, zna góry, nie ma lęku wysokości, zna budowę i anatomię ciała ludzkiego oraz zdobył wiedzę z zakresu podstawowego (około 10 godzinnego) kursu pierwszej pomocy przedlekarskiej, to nie powinien mieć problemów z uzbieraniem minimalnej liczby punktów. Kiedy uda mu się to zrobić, dwie osoby z GOPR muszą potwierdzić, że może zostać ratownikiem i wówczas staje się ratownikiem-kandydatem.
Pierwszy egzamin większość osób zdaje, ale potem od 2 do 5 lat trwa staż kandydacki i wielu wtedy rezygnuje, ponieważ pójdzie na jedną ciężką wyprawę, zobaczy ludzi, którzy umierają i te wydarzenia odcisną piętno na ich psychice, wtedy zrozumieją, że to nie jest dla nich. Zostają tylko ci najbardziej wytrwali.
W trakcie stażu kandydaci mają dyżury ratownicze pod nadzorem ratowników i muszą zaliczyć wiele kursów doszkalających i na koniec kurs I stopnia, na którym kandydat poznaje podstawy ratownictwa górskiego. Egzamin końcowy jest wymagający, ale po jego zaliczeniu jest się ratownikiem GOPR i dostaje odznakę, czyli tzw. blachę. Dopiero jak po tym czasie złoży się przysięgę, to wtedy prawdziwa praca się rozpoczyna, idzie się na kolejne kursy i realizuje nowe wymagania.
Nie każdy umie się odnaleźć w sytuacji, że jest tylko trybem, musi pracować zespołowo, nie jest bohaterem i musi słuchać szefa. To nie jest praca dla wielkich indywidualistów.
Ratownicy górscy muszą być wyszkoleni wszechstronnie, znać techniki linowe, potrafić zjechać ze śmigłowca, muszą umieć pływać, bo zdarzają się także akcje na wodach, no i przede wszystkim świetnie jeździć świetnie na nartach, znać się na lawinach, mieć szkolenie jaskiniowe za sobą.
GOPR-owcy zauważają, że kiedyś ludzie byli bardziej świadomi tego, po co przychodzą do służb. Niewiele było odejść, a obecnie po roku wiele osób rezygnuje, bo odkrywa, że nie nadają się do tego, nie potrafią zaaklimatyzować i poświęcić. A żeby być ratownikiem, trzeba zrezygnować z wielu rzeczy i podporządkować część swojego życia służbie. Ale, jeżeli chcesz to zrobić, nie odbierasz tego negatywnie, ponieważ nic nie jest w stanie zastąpić wdzięczności, która jest wymalowana w oczach osoby, którą ratujesz. Za żadne pieniądze nie da się tego kupić.
Podobnie jest w WOPR (Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), w którym także wraz z latami praktyki zdobywa się kolejne stopnie wtajemniczenia. Do niedawna było to pięć stopni, obecnie są trzy. Pierwsze doświadczenia z ratownictwem jako ochotnicy mogą mieć już dwunastolatkowie. Ratownicy MOPR (Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe) prowadzą zajęcia w gimnazjum, gdzie powstała klasa ratownicza i młodzież zapisuje się na dyżury, przychodzą, ćwiczą, pływają i uczą się. To dobre na sam początek, aby ocenić, czy ta praca może być dla mnie. Kolejne etapy są długie i wymagające. Nie będę wypisywać wszystkiego, ale – żebyście mogli sobie wyobrazić, jak wasza praca jest prosta – poczytajcie.
Kurs młodszego ratownika sprawia, żeby ratownicy stali się pełnoprawnymi członkami załogi – są ubezpieczeni i mają wszystkie niezbędne świadczenia. To furtka dla młodych ludzi, którzy chcą wcześniej zacząć.
Co trzeba zrobić, żeby zdać egzamin wstępny?
Przepłynąć basen na plecach z nogami do żabki, nie liczy się szybkość, tylko styl, żeby wyjąć poszkodowanego, dalej czasówka i pływanie pod wodą. Jeżeli ktoś ten egzamin zda, idzie na kurs. Na kursie uczy się zajęć teoretycznych – hydrologii, meteorologii, przepisów, jakie ma prawa i jakie obowiązki, pierwszej pomocy, resuscytacji krążeniowo-oddechowej, opatrywania złamań, zwichnięć, urazów, co zrobić, gdy pacjent będzie miał astmę, zawał, udar, inne choroby. Na basenie dalej uczy się ratownictwa wodnego, są prowadzone treningi ratownicze, pływa kilkoma stylami (kraulem ratowniczym, żabą ratowniczą, na plecach z nogami do żaby, na plecach kraulem, pod wodą, uczy się technik poszukiwawczych pod wodą, stylów holowania, stylu holowania osób zmęczonych, stylu holowania osoby na dosiężny brzeg, na łódź ratunkową, uczy się rzutów rzutką (25 metrów liny pływającej zakończona pływakiem), rzutów kołem, pływania na łodzi wiosłowej. Taki człowiek zalicza egzamin pisemny – test wiedzy, którą uzyskał, test praktyczny z resuscytacji krążeniowo-oddechowej, czasówkę na basenie, pływanie pod wodą, style holowania, prowizoryczną akcję ratunkowa. Do tego dochodzą godziny spędzone na dyżurach. To wszystko trzeba przejść, żeby być (uwaga!) młodszym ratownikiem.
Jeżeli ktoś ma już 18 lat nie musi iść na kurs młodszego ratownika, może iść na kurs ratownika i wtedy ma inne czasówki, inne sposób holowania, jeszcze bardziej wymagające rzeczy, bo to jest człowiek, który ma samodzielnie pracować jako kapitan. Kończy ten kurs, ale ustawa wymaga, żeby ratownik posiadał kwalifikowaną pierwszą pomoc (KPP). Żeby zrobić ten kurs, trzeba iść na specjalny kurs. Wtedy osiąga drugi stopień wtajemniczenia. Trzeci to instruktor, czyli kolejne bardzo wymagające egzaminy. Może też iść na inne kursy, żeby zdobyć uprawnienia płetwonurka czy nurka zawodowego. Ratownictwa wodnego nie można wrzucić do jednego worka, bo inna jest specyfika pracy na jeziorze, nad morzem czy na basenie.
Każde ratownictwo jest trudne i wymagające. Zawsze czuję się taka mała, gdy siedzę obok nich i rozmawiamy. Co z tego, że mam pracę, która mnie kręci, pasje, które mam szanse rozwijać i pochłaniają mnie one bez reszty. Nie poświęcam jednak swojego życia dla innych. Od mojej predyspozycji i wiedzy nie zależy ludzkie życie. Dlatego tak ich podziwiam.
Jeżeli chcielibyście zostać ratownikami, poczytajcie na stronie WOPR, MOPR czy GOPR z waszego regionu.
2 komentarze