W końcu udało nam się opublikować ten wywiad. Wiem, że musieliście na niego trochę poczekać, ale chyba było warto.  Rozmawiamy w nim z Kat Achtelik, malezyjską opiekunką Telefonu Dookoła Świata m.in. o tym, co Polka robi sama w Kuala Lumpur, dlaczego Malezja to kraj różnorodność, czym są stróże moralności i co to jest mafia taksówkarzy.

Podróżniccy: Czemu Kat…
Kat: Może być Kasia. Tutaj ludzie mają problemy z wypowiedzeniem polskiego: Katarzyna, Kasia. Więc jest Kat.

Co ty w ogóle robisz w Malezji?
Przyjechałam do Malezji w sierpniu 2011 roku i na początku pracowałam w Johor Bahru jako tzw. dziennikarz podróżniczy. Johor Bahru to miasto na południu Malezji, położone tuż przy Singapurze. Pracowałam dla lokalnej, malajskiej agencji podróżniczej. Zapowiadało się wspaniale – płacili mi za to, co kocham robić, czyli podróżować, robić zdjęcia, gadać z ludźmi. Ale niestety moi Malajowie okazali się nieefektywni, niewyobrażalnie nieefektywni. Na przykład szefowi zdarzało się zapomnieć zapłacić rachunki za Internet (który był nam tak jakby… niezbędny do pracy), przez co biuro było odłączane od świata na jakieś dwa dni, które koledzy spędzali, kontemplując nad miską z ryżem. Czasami mnie to bawiło, niestety częściej – frustrowało. Wiedziałam, że się nie rozwijam. Kontrakt podpisałam na 11 miesięcy i honorowo nie chciałam go zrywać wcześniej, więc włączyłam tryb żołnierza, żeby dotrwać do końca. W ten sam weekend, w którym umowa wygasła, zwinęłam manatki i przyjechałam do Kuala Lumpur. Kilka dni później pracowałam już w nowym biurze.

Szybko poszło. Co zatem robisz i gdzie pracujesz w Kuala Lumpur?
Pracuję jako content i copywriter dla biznesu założonego przez Malezyjczyka indyjskiego pochodzenia. Mimo że siedziba główna jest w Kuala Lumpur, naszym głównym rynkiem są Stany Zjednoczone. Firma na początku zajmowała się wyłącznie online marketingiem i publishingiem w bardzo niszowej branży… rozwoju osobistego. Czyli mówimy tu o medytacji, jodze, czakrach, tego typu rzeczach. Rozrośliśmy się już na inne projekty i rynki, weszliśmy też do Polski. :) Osobiście siedzę w tym temacie już od jakiegoś czasu, zaczęłam medytować, jeszcze zanim poznałam imię nowego pracodawcy.

kat1

Ok. A wcześniej, jak wpadłaś na pomysł, żeby wyjechać z Polski?
Skończyłam stosunki międzynarodowe na UJ w Krakowie. Obroniłam pracę magisterską relatywnie wcześnie, miałam ponad miesiąc wakacji, więc w sierpniu przyjechałam tutaj, do Azji.

Ale… szłaś Franciszkańską i stwierdziłaś… Malezja – muszę tam jechać?
Naprawdę, tak mnie wzięło nagle na Malezję, jakoś instynktownie. Poza tym, pachniała wyzwaniem. Nie chcę, żeby to zabrzmiało arogancko, ale w którymś momencie stwierdziłam, że Europa nie jest już dla mnie wyzwaniem, wypychającym mnie z tej strefy bezpieczeństwa… i zmuszającym do pełnej samodzielności, myślenia poza starymi ramami czy pokonywania własnych słabości. Jakkolwiek oklepanie to nie brzmi.

Potrzebowałaś czegoś innego, nieznanego, orientalnego?
Szczerze? Najważniejszym powodem, dla którego opuściłam Europę był brak równowagi, emocjonalnej higieny. Dopiero drugim był zew przygody. Wiedziałam, że muszę się wyrwać z tej strefy komfortu, jaką jest dla mnie Europa, żeby wreszcie poukładać sobie różne rzeczy w głowie. Siedziałam sobie w imprezowym Krakowie, miałam wokół kochającą rodzinę i wspaniałych znajomych,… a jednak zgubiłam się w otumaniającym wirze rzeczy, które mnie nigdzie nie prowadziły. Wiedziałam, że jak wyląduję w Malezji, będę zmuszona w końcu coś z tym zrobić, sama, bo tak naprawdę nie będzie innego wyjścia. Właśnie, i w pierwszej kolejności będę musiała się nauczyć być sama ze sobą, bez czucia się samotną.

Ale myślisz o powrocie do Polski?
Bardzo chcę wrócić. Europa jest cudowna i tęsknię za nią! Ale jeszcze nie teraz, bo – choć czuję, że sobie już większość rzeczy poukładałam – to jeszcze jest ten element przygody, którego nigdy nie za wiele. ;)

budda

Osoba, która nigdy nie była w Malezji może ją kojarzyć z Kubicą , który jeździł w GP Malezji. Zresztą chyba niedawno mieliście Grand Prix. Jeszcze Kuala Lumpur kojarzy się z nazwy, ale wiele osób nie wie, z którym krajem. Co jeszcze znajdziemy w Malezji?
Osoby, które lądują w Kuala Lumpur i tylko to miasto zwiedzają, nie powinny mówić, że widziały Malezję. Dzięki wcześniejszej pracy mogłam poznać ten kraj od strony małych miast i wiosek, które są zupełnie różne od tego, co widzisz w Kuala Lumpur. Malezja jest federacją i dużo zależy od stanu, w którym mieszkasz. Kuala Lumpur jest bardziej liberalne. Johor, w którym pracowałam na początku, jest już mniej rozbrykany. A potem masz np. Kelantan (stan na północnym-wschodzie półwyspu), który jest wyraźnie bardziej muzułmański i przez to surowszy od reszty. Na przykład, jeżeli idziesz do fryzjera, to możesz być strzyżony tylko przez osobę tej samej płci co twoja. W sklepach masz osobne kolejki dla kobiet i mężczyzn… Słyszałam też, że mają specjalną policję, stróży moralności. :) Malezja jest krajem bardzo różnorodnym i to jest cudowne.

Czy kobiecie samej jest trudno w Malezji?
Malezja nie należy do najbezpieczniejszych krajów świata, ale wiesz… Chyba nie ma większego znaczenia, czy jesteś kobietą, czy facetem. Ważne, żeby podjąć ryzyko i pozwolić przypadkowości wejść w twoje życie. Może cię czasem skopać po tyłku, ale może też cię obdarować całym mnóstwem fajnych historii i ciekawych ludzi. Stwierdziłam, że nie boję się otworzyć na obcych ludzi, zaufać im… i nagle po kilkunastu miesiącach okazało się, że mam całą bandę niesamowitych znajomych rozsianych po okolicy- także poza granicami kraju- tylko dlatego, że zdecydowałam się zaufać przypadkowości.

I jeszcze masz to szczęście, że jesteś w samym sercu Air Asia. No właśnie i to jest ta kolejna rzecz, którą skojarzyłbym z Malezją.
Tak, super sprawa! Dzięki temu mogę latać po Azji za naprawdę niewielkie pieniądze.

Jedno z pierwszych Twoich zdjęć zrobiło furorę – to, gdy pokazałaś trzy kobiety z różnych grup etnicznych Malezji (przyp. zdjęcie na samej górze).
Ahaha wiedziałam, że to będzie dobre zagranie :) To moje trzy śliczne koleżanki z pracy. W Malezji żyją obok siebie trzy grupy etniczne: Malajowie, Chińczycy i Indianie (nie nazywam ich Hindusami, bo to nazwa związana z religią, może być myląca). Chciałam tą różnorodność zobrazować w estetyczny sposób… i najwyraźniej się spodobało.

banan

Mówiłaś, że nie jesteś osobą za bardzo internetową, nie miałaś smartfona wcześniej, a tu nagle zaczęłaś nagrywać materiały video.
Rzeczywiście, staram się jak najwięcej czasu spędzać offline, a tu nagle pojawił się Telefon. Trochę się z nim namocowałam na początku i z filmami także. Ale później nie było już większych problemów, no może jeden – czysto próżny. Cały czas wydawało mi się, że mój nos wygląda jak kartofel :) Ale wiedziałam po postach wcześniejszych opiekunów Telefonu, że ludzie lubią takie krótkie filmy. Faktycznie nie mam smartfona, swojego bloga też jeszcze nie. Jednak bardzo cieszę się, że Telefon trafił w moje ręce, to bardzo inspirujące doświadczenie – w końcu może i ja założę tego bloga. Kusi!

Dobra, czyli siedzisz w tej Malezji, zaraz będą 2 lata. Co Cię wkurza najbardziej?
Numerem jeden jest mafia taksówkarska.

kat3

Co takiego?
Zawsze się śmieję, że Malezja jest krajem sugestii. Jeżeli coś zamawiasz w food courcie na ulicy, to tylko twoja sugestia, że chciałbyś to zjeść, bo niekoniecznie kuchnia ci to wyda. Pytanie taksówkarza, czy jedzie w konkretne miejsce, to też tylko twoja sugestia… Jak będziesz mieć szczęście, to będzie mu po drodze i cię weźmie. Inna rzecz: często odmawiają jazdy na liczniku i zaczynają się targować, żeby wyciągnąć 2, 3 razy więcej, szczególnie od turystów. Albo jadą jakimiś dzikimi objazdami nabijając licznik. Kryminał, mówię Ci.

Początki w Malezji były trudne?
Nie było może super łatwo, ale nie było też wybitnie trudno. W 2009 roku mieszkałam przez chwil parę w Indiach, więc one mnie mocno zahartowały. To chyba największy hardcore w Azji. Myślę, że tylko Afryka go przebija. Więc jak przyjechałam tutaj, ani razu nie doznałam szoku kulturowego… Jedynie drobne konfuzje, od czasu do czasu.

A co cię zaskakuje pozytywnie?
Absolutnie kocham w Malezji właśnie tę różnorodność, to, że trzy nacje żyją obok siebie. Jasne, że jest sporo hipokryzji na poziomie rządowym, ale na poziomie czysto ludzkim – to jest fascynujące, że na jednej ulicy mogą stać obok świątynie indyjskie, chińskie i meczety. I ci ludzie żyją ze sobą, nie tylko obok siebie. Drugą fajną rzeczą jest to, że lokalni są bardzo otwarci, podchodzą do ciebie i pytają, skąd jesteś, co tutaj robisz. Chcą cię poznać. I obowiązkowo pytają, czy lubisz Malezję. Ok, taksówkarze też się zdarzają mili.

malezja

A miałaś okazję podróżować po krajach ościennych?
Tak, choć nie aż tak dużo, bo w pierwszej kolejności zjechałam prawie całą Malezję wzdłuż i wszerz, łącznie z Borneo. Na razie byłam w Singapurze, na Jawie w Indonezji, w Tajlandii tu i tam, no i ostatnio w Kambodży.

Malezja dalej wygrywa u Ciebie?
Jest na tyle wygodna, że w tej części świata – zaraz po Hongkongu i Singapurze – jest najbogatszym i najbardziej cywilizowanym krajem. Niestety, także bardzo skorumpowanym. Ale jeszcze bardziej przykro się robi, gdy patrzę np. na taką Tajlandię, która jest mocno eksploatowana, zarówno przez lokalnych, jak i obcokrajowców… Intrygujący region świata, to na pewno.

A Singapur? Ja się bardzo dziwnie czułem w Singapurze. To takie miasto eksperyment dla mnie w konstrukcji since fiction. Ta mentalność zakazująca. Gdy przyjechaliśmy i trafiliśmy do jakiegoś hostelu, człowiek na recepcji przez pół godziny tłumaczył mi, czego nie można robić. Jest kilka takich eksperymentów na świecie – Singapur, Dubaj, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie, które eliminują niepowodzenie. Masz 30 dni, jeżeli nie znajdujesz pracy to wypad.
Masz rację. Singapur jest wypielęgnowany i błyszczący, ale nie czujesz tam duszy. Ludzie bardzo koncentrują się na zarabianiu pieniędzy, statusie społecznym i tego typu rzeczach,… tak naprawdę mało ważnych.

A co dalej z Tobą. Po Malezji zmienisz kraj?
Dobre pytanie. Marzy mi się, żeby przez chwilę pomieszkać w Australii. I jeszcze wybrać się w kilkumiesięczny trip po Ameryce Południowej.

A jak się w ogóle dowiedziałaś o Telefonie?
Moja dobra przyjaciółka Monika, która mieszka w Polsce, jest waszą ogromną fanką. Oznaczyła mnie w komentarzu na waszym fejsbukowym fanpejdżu, sugerując, żebym przejęła Telefon. I tak się wszystko zaczęło.