Pobyt w Berlinie zmęczył mnie strasznie i utwierdził w przekonaniu, że w większym mieście niż Warszawa (uwzględniając liczbę osób na metr kwadratowy) nie jestem w stanie mieszkać. Ciągle było mi tam ciasno, za ciasno, dlatego, jak tylko mogłam, uciekałam z Amelią daleko od centrum. Był upał, więc aż się prosiło, aby spędzić czas w spokojniejszych miejscach. I tak trafiłam do Tempelhof Park.
Już sam pomysł, żeby z nieczynnego lotniska zrobić park, wydał mi się interesujący. Dojazd także zapowiadał się mało kłopotliwie. Sprawdziłam trasę – mam wsiąść w metro przy Alexanderplatz, przejechać siedem stacji, wysiąść na Boddinstrasse i przejść 2 km prosto. Banał, nawet jak dla matki z wózkiem :)
I faktycznie, komplikacji nie ma, wszystkie windy działają, więc całkiem szybko pokonujemy ten odcinek metrem. Dalej, mimo iż idziemy jedną z głównych ulic, można odczuć ulgę po chwilach spędzonych w centrum. Panuje tu względny spokój, prawie nie ma ludzi. Dotarcie na miejsce okazuje się dla nas krótkim spacerkiem. Po drodze mijamy meczet, w którym odbywa się nabożeństwo. Jego głos niesie się za nami dalej, aż do wejścia, przy którym wita nas tablica informacyjna, pokazująca, z jakich uciech można tu skorzystać. Dalej jest też „rozwinięty” punkt informacyjny, w którym można kupić na przykład… lody.
Powoli wchodzimy na płytę tego dawnego lotniska, zaczynamy iść pasami startowymi. Wszędzie jest dużo zieleni. Mijamy boisko do piłki nożnej, do koszykówki i baseballa. Z pasów korzystają głównie rolkarze, biegacze i rowerzyści. Niektórzy wyglądają, jakby przygotowywali się do jakiś zawodów. Zewsząd kręcą się fani grilla, bo jest tu specjalne miejsce dla nich. Dlaczego w środku dnia w okolicy godzin popołudniowych jest tu tyle osób? – Nie mam pojęcia, może wakacje. Znajduję nawet specjalne miejsce dla osób spacerujących z psami. Alejki dla metek z dziećmi nie widzę, a kręci się ich tu trochę ;) Zupełnie się temu nie dziwię, bo to względnie ciche miejsce, i nie ma problemu znaleźć trochę przestrzeni, aby uśpić dziecko.
Trudno uwierzyć, że jeszcze kilkanaście lat temu (szczególnie w latach 70.) było to dość liczące się lotnisko, które działało do października 2008 roku. Sam budynek terminalu nie jest obecnie dostępny, więc nie możemy wejść do środka. Podobno są plany zagospodarowania parku i ma go zastąpić stadion piłkarski lub parku rozrywki. Nie wiem, po co Niemcom kolejny stadion. Takie miejsce na spacery jest super, więc oby się zachowało.
Jest cholernie gorąco, więc chodzimy w poszukiwaniu cienia. Amelia nie chce leżeć w swojej spacerówce, więc zwiedzamy razem – ja na nogach, ona na rękach. Żałuję, że nie znajduję żadnej ławki, bo czas obiadu się zbliża. Nie martwię się tym jednak za bardzo, ponieważ trawy jest tutaj pod dostatkiem. Siadamy na niej, karmimy się i chwilę odpoczywamy. Spokój. Aż nie chce się go przerywać powrotem.
4 komentarze