Rozpocznę trochę zaczepnie. Gdyby nie Karol Szymanowski, nie byłoby naszej wyprawy. Dlaczego? –  Ponieważ to jego obciąża się winą za samobójstwa narzeczonej Witkacego. A gdyby nie samobójstwo Jadwigi, to Witkacy prawdopodobnie nigdy nie wybrałby się w Tropiki. A gdyby tam nie pojechał, to my także nie mielibyśmy czego szukać. To znaczy, może i mielibyśmy, ale na pewno nie Witkacego.

21 lutego 1914 Jadwiga Janczewska, narzeczona Witkacego, popełnia samobójstwo pod skałą Pisaną w Dolinie Kościeliskiej (więcej na ten temat pisaliśmy tutaj) . Do dziś nie wiemy, dlaczego tak się stało, ale różne przypuszczenia ocierają się o Karola Szymanowskiego, w którym Jadwiga podobno się zakochała. Niektóre źródła donoszą nawet więcej, że była z nim w ciąży. Te powody i dylematy miały doprowadzić ją do samobójstwa. Co było prawdziwym powodem samobójstwa, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, ale wiemy, że Witkacy miał uraz i obwiniał Szymanowskiego za to, co się stało. Dlatego przez trzy lata od tego pamiętnego wydarzenia nie miał praktycznie żadnego kontaktu z byłym przyjacielem.

Zmieniło się to dopiero w 1917 roku, kiedy po raz pierwszy od tragedii w Tatrach, spotkali się w Kijowie i Witkacy odwiedził jego rodzinę, prawdopodobnie podczas jednego ze swoich urlopów wojskowych. Po tym spotkaniu Szymanowski napisał coś w stylu listu „oczyszczającego”, sytuacje z przeszłości nazywa nieporozumieniami, podkreśla, jak ważny jest dla niego kontakt z Witkacym i jakim cierpieniem był jego brak.

List pochodzi najprawdopodobniej z lipca 1917.

„Po Twoim pobycie tutaj, spadł mi tak wielki ciężar z serca, o jakim nawet nie masz pojęcia! Pomimo pozorów umiem czuć daleko silniej i głębiej niż myślisz. Ludzie bliscy są mi bliskimi naprawdę i wszelka lekkomyślność, je m’en fiszyzm w stosunku do nich jest absolutnie wykluczony. Chciałbym, być raz na zawsze głęboko w to uwierzył. Czy nie uważasz, że pomimo katastroficznych wprost nieporozumień życie ciągle nas jednak z sobą sprowadza! Być może, że jakieś nieistotne i zewnętrzne cechy charakteru wzajemnie nas w sobie rażą – przez to jednak należy cierpliwie przebrnąć w imię ważniejszych rzeczy.

Szczerze Ci powiem, że w najgłębszych sprawach życia nikt mi nie jest tak bliski jak Ty (i Harry Neuhaus) – i tym bardziej waży, że poparty autorytetem daleko wyższej inteligencji – dlatego rozejście się nasze (chwała Bogu zażegnane) z powodu takiego wprost tragicznego figla, jakiego nam bez wiedzy naszej urządziło życie – wydawało mi się jakimś okropnym absurdem, który strasznie przecierpiałem. Kiedyś w rozmowie powiedziałeś, że te ostatnie trzy lata – okropne dla mnie – wytrawiły we mnie wiele tych właśnie zewnętrznych cech – o których wspominałem wyżej – na korzyść głębszych – wprost łatwiej Ci dotrzeć do mnie – ale wierz mi, że właściwie nie zmieniłem się – może tylko oczyściłem. (Nie powiem zresztą, żeby mi z tym lepiej było w życiu!)

Wiele Ci chciałbym jeszcze powiedzieć – ale na razie dosyć. Ciągle myślę, jak się urządzisz i czy długo będziesz miał siedzieć w P-tr. [Piotrogrodzie] […] Najlepiej by było, byś mógł otrzymać dla zdrowia jaki urlop, przed przeniesieniem się do legionów. Spędziłbyś go może u nas na wsi i zabrałbym Cię do jednego mego przyjaciela (też na wsi), którego bardzo bym chciał, byś poznał! Czy ten projekt byłby możliwy?

Cieszę się strasznie, że Ci u nas było dobrze i żeś polubił moją rodzinę; pod tym względem masz zupełną wzajemność i  właśnie Matka moja kilkakrotnie mi wspominała, że dobrze by było, byś u nas na wsi mógł teraz odpocząć i nabrać sił. […] Jeszcze jedno: nie niepokój się absolutnie o 45 rs. Wobec tego, że mieszkam u rodziny i nie mam wydatków na życie i wkrótce jadę na wieś – jest mi zupełnie obojętne, czy mi je oddasz teraz czy za kilka miesięcy – zupełnie szczerze Ci mówię – gdybym potrzebował, równie szczerze bym Ci o tym napisał. […]

Tymczasem ściskam Cię – Karol”.

Odpowiedzi Witkacego nie mamy. Wiemy natomiast, że zadra w ich wzajemnych relacjach pozostanie na zawsze (co zupełnie nie dziwi), ale kontakty będą stwarzać pozory normalności.