Do wypłynięcia na Cejlon pozostały tylko dwa tygodnie. Staś i Bronio są bardzo zabiegani. Ich dni są wypełnione przeróżnymi zajęciami – robią jeszcze dodatkowe zakupy, pakują się, planują podróż, spotykają ze znajomymi… Próbują wszystko zorganizować, załatwić i spędzić trochę czasu z bliskimi.

Koszty podróży Malinowskiego pokrywają organizatorzy, Witkacy zaś musi radzić sobie inaczej. Nie jest to proste, ponieważ nie ma najlepszego okresu w życiu. Praktycznie nie tworzy, co oznacza, że nie zarabia. Z pomocą przychodzi Bronio i to dwukrotnie. Najpierw załatwia mu przystąpienie do British Association. (Jako członek tej organizacji płaci dwukrotnie mniej za podróż – 80 funtów w jedną stronę za bilet drugiej klasy). Potem pożycza mu 500 rubli. Staś bierze ze sobą w sumie dwa tysiące rubli (dwieście funtów szterlingów), w tym tysiąc rubli pożyczonych (razem z tymi od Malinowskiego). Stanowi to dość skromny budżet, jak na tak długą i wymagającą podróż. Nie pieniądze jednak są dla Witkacego w tym momencie najważniejsze.

Poniedziałek 8 czerwca 1914 roku to ostatni dzień pobytu Stasia i Bronia w Londynie. Spędzają czas w Instytucie Antropologii oraz udają się na małe zakupy. Kupują m.in. krawat i czapkę dla Stasia. Malinowski przygotowuje się do wyprawy, testując swój nowy sprzęt fotograficzny. Kolejnego dnia, we wtorek budzi się z silnym bólem zęba i stwierdza, że to zły znak. Zaczyna myśleć o bezsensowności podróży. Przebywanie w towarzystwie kolegi, który cały czas mówi o popełnieniu samobójstwa, miałkości życia, bezsensie świata – nie nastraja pozytywnie. A do tego jeszcze perspektywa przebywania z nim przez kilka miesięcy… Dociera ona do Malinowskiego coraz silniej.

Ilustrowana podróż Witkacego w tropiki - odcinek trzeci - Witkacy w Tulonie

Nie ma jednak odwrotu – wszystko zostało zaplanowane i przygotowane. Ruszają po śniadaniu, jednak nie od razu na Cejlon. Mogli płynąć bezpośrednio z Liverpoolu – razem z innymi uczestnikami kongresu – jednak zdecydowali się na inne rozwiązanie. Statek „Orsova” przybijał do portów w Neapolu, Port Saidzie, Tulonie i Kolombo. Staś i Bronio decydują się wejść na pokład dopiero w Tulonie, co skraca ich podróż na Cejlon o cztery dni i pozwala zobaczyć Paryż. Różnica w cenie pokrywa koszty podróży do Francji i sam pobyt w jego stolicy.

Do pierwszego pociągu wsiadają więc w Londynie, wysiadają zaś w Folkestone. Ząb Malinowskiego nie przestaje boleć. Dalej udają się promem do Calais, a stamtąd pociągiem ekspresowym do Paryża. Miasto robi na nich niezwykłe wrażenie. Spotykają się ze znajomymi, spacerują, zwiedzają najważniejsze zabytki. Są zauroczeni stolicą Francji, jej energią, życiem, ludźmi. Malinowski nazywa ją nawet miastem „tak barwnym, jak maskarada w burdelu”.  Dalej jadą nocnym ekspresem do Marsylii, która oceniają jako „brud i ruinę”. Tam czekają na połączenie do Tulonu. W końcu docierają do niego i przez kilka godzin oglądają miasto. Zachwycają się tamtejszą zatoką i obliczają czas, jaki pozostał do wypłynięcia. Jeszcze nie do końca zdają sobie sprawę z tego, że za moment rozpoczną najważniejszą podróż w swoim życiu. Staś dowiaduje się, że „Orsova” – statek, którym będą płynąć – odbywa swój 17 rejs. Jest przerażony, ponieważ 17 to jego pechowa liczba…