Do Urugwaju zawsze wracamy z energią. Polubiliśmy ten kraj za luz, dobry humor, bankomaty z dolarami i pyszne jedzenie. Ludzie tutaj zachowują się bez spinki, zupełnie naturalnie. Zastanawialiśmy się, jak będzie tym razem, bo wybieraliśmy się po raz pierwszy do stolicy kraju, Montevideo.
Z Buenos Aires do Montevideo jest w prostej linii ok. 200 km. Pamiętajmy jednak, że ta “prosta linia” to droga wodna przez rzekę Rio de La Plata. Taką można pokonać promem, z czego my skorzystaliśmy. Można także znaleźć w miarę tani lot, pojechać busem czy samochodem, ale w dwóch ostatnich przypadkach podróż lądem wynosi prawie 700 km, ale jedzie się w tym czasie i zwiedza kawałek Argentyny i Urugwaju, więc dla każdego coś miłego. My – jak już wspomniałam – wybraliśmy prom. Warto wspomnieć, że poza czystą ciekawością zobaczenia stolicy Urugwaju, mieliśmy także potrzeby praktyczne – skończyły nam się pieniądze, a właśnie tu można wypłacać dolary z bankomatu i potem zamieniać je na peso argentyńskie. W Argentynie takie opcje były niemożliwe.
Ciekawa opcja z tą urugwajską stolicą. Zawsze w cieniu Buenos Aires. Porównując liczbę turystów, którzy odwiedzają jedną i drugą – czuć miażdżącą przewagę Buenos. Zapomina się nawet o tym, że Urugwajczycy podobnie jak Argentyńczycy powinni być nazwani ojcami tango, a tango nie powinno nazywać się argentyńskie, tylko argentyńsko-urugwajskie, ponieważ narodziło się w dwóch portach nad La Platą – Buenos Aires i Montevideo.
Niestety tak nie jest, choć wydaje się, że Urugwajczycy żyją swoim życiem, chowając może jakąś małą urazę do swojego dużego sąsiada, jednak w żadnej rozmowie nie dają tego odczuć. I myślę, że ten luz nie warunkuje tylko to, że w tym kraju palenie marihuany jest legalne. Sądzę jednak, że o nastawieniu ludzi świadczy władza, którą wybierają i rządzący są stety lub niestety lustrem narodu. W takim Urugwaju właśnie poprzedni prezydent José Alberto Mujica jeździł do pracy starym volkswagenem, 90 proc. pensji oddawał najbiedniejszym, bo twierdził, że więcej nie potrzebuje, pomagał sierotom i nocował bezdomnych w pałacu prezydenckim. Od 2015 roku jego następcą jest Tabaré Vázquez, lekarz-onkolog, który wprowadził całkowity zakaz palenia w zamkniętych miejscach publicznych, a poza tym, że jest prezydentem, to sam jeden dzień w tygodniu pracuje w szpitalu. Tylko się uczyć :)
Ludzie są tu wspaniali, ich optymizm czuć wszędzie. A jak samo miasto?
Stare miasto (La Ciudad Vieja) nie raz było przebudowywane. Życie toczy się tu podobno nocą. Tego z Amelią nie sprawdzaliśmy. Zauważyliśmy natomiast, że w trakcie dnia faktycznie ludzie tu pracują, w widocznych bankach czy instytucjach państwowych. W tej części miasta znajduje się Teatr Solis z najstarszą salą w Montevideo. Weszliśmy do niego na chwilę, żeby ją podziwiać. Możecie zobaczyć na zdjęciu.
Centrum miasta, El Cordón charakteryzuje życie kulturalne miasta, czas tutaj spędza się w kinie, teatrze czy knajpie. Tu biegną także deptaki, pasaże i aleje. Tu położona jest największa ulica miasta – Avenida 18 de Julio (Aleja 18 Lipca), gdzie znajdują się budynki kulturalne, jak Biblioteka Narodowa czy Universidad de la República (Uniwersytet Republiki).
Kawiarnie i sklepy ciągną się wzdłuż Serandi – głównego deptaku miasta. Życie miasta koncentruje się także na Rambli i deptaku nad Rio de La Plata, który liczy kilkanaście kilometrów. Idealne miejsce, żeby jeździć na rolkach, rowerze czy po prostu na spacer.
Po trochę zieleni warto zajrzeć do północnej dzielnicy o pięknej nazwie Prado. W czasie spaceru zachwyca wielki park, urocze wille położone w ogrodach, niektóre z klimatem – wyglądające na opuszczone. W miastach warto szukać takich oaz ciszy.
Jak już wspomniałam Montevideo to zapomniane miasto tanga. Najbardziej znanym klubem tangowym jest El Milongon (ulica Gaboto 1810). Podobno można tańczyć także przy Alei 18. Lipca, ale nie mieliśmy okazji tam spróbować.
Miasto to pamięta także czasy kolonialne, czego wspomnieniem jest cytadela (La Puerta de la Ciudadela) położona na Placu Niepodległości (Plaza Independencia). To połączenie starego miasta z centrum. Stoi tu pomnik, który przyciąga spojrzenia, Jose Gervasio Artigasa – bohatera Urugwaju. W pobliskim Ratuszu siedzibę ma Miejskie Muzeum Historyczne.
Na Montevideo warto poświęcić 2 dni. Tyle powinno wystarczyć. Warto później ruszyć w drogę. Gdy kiedyś wrócimy do Ameryki Południowej chcemy zjechać ten kraj dokładnie.
1 komentarz