Prowansja. To słowo, które u wielu osób wywołuje dreszcze. Sprawia, że zakrzywiają głowę, widać, że szukają wspomnień i po chwili się uśmiechają. Dorzucą może jeszcze kącikiem ust – pięknie tam. Ciężko nam się do tego odnieść, bo jesteśmy tu dopiero nieco ponad dobę, ale powoli wbijamy się w ten region Francji. Co śmieszniejsze dla mnie (Kuby) jest to pierwsza wizyta w tym kraju, nie licząc oczywiście lotnisk. Nie przybyliśmy tutaj jednak, żeby dokonać czegoś spektakularnego, tylko właśnie totalnie odwrotnie.
Wyjeżdżamy rano w niedzielę, kierując się nie na Okęcie a do Modlina. Małe, przyjemne i puste miejsce, w niczym nie przypominające swojego starszego brata poza cenami, które wszędzie robią takie samo przykre wrażenie. To nasz pierwszy lot z Amelią, więc jesteśmy oczywiście ciekawi, jak przebiegnie. Okazuje się, że pomimo deszczu i wysokich chmur, wesoły kapitan sprawia, że cała atmosfera jest przednia i mamy jeden z najnudniejszych lotów – dodam, że z niespełna pięciomiesięcznym dzieckiem – to bardzo fajne.
Na płycie lotniska w Marsylii odbieramy wózek, jednocześnie adaptując się do podwyższonych temperatur. 10 stopni więcej oraz inna wilgotność i już zroszeni potem suniemy po parkingu w poszukiwaniu dobrego samochodu.
Mija kolejna godzina i z autostrady zjeżdżamy w znacznie przyjemniejsze rejony. Z daleka widać prowansalskie Alpy, a my szukamy domostwa, w którym spędzimy kolejnych parę dni. Na niebie ani jednej chmury, strumyki poczekają jeszcze parę miesięcy na deszcze, nim odzyskają normalny pęd – ale to dobrze, tego oczekujemy od tego regionu.
Lądujemy ostatecznie w okolicach Saint Didier, teoretycznie w obrębie miejscowości, ale tylko administracyjnie. Od „centrum” dzieli nas mały, dwukilometrowy spacer, który przy tej pogodzie jest jednak pewnym wyzwaniem.
Ku naszej wielkiej uciesze i mocnemu postanowieniu, że więcej o tej porze już nie wystawimy nosa z cienia, dochodzimy do mieściny-jakich-wiele-nic-tutaj-specjalnego-nie-ma. Serio. Mijamy parę kafejek, jeden sklepik spożywczy z zabójczymi cenami, i naszą uwagę zwraca tylko widok wieżyczki z daleka.
Inny tytuł tego wpisu miał być – „Cisza, spokój i nic wielkiego”. Rozumiecie dlaczego.
13 komentarzy