Atmosfera jak na amerykańskim Dzikim Zachodzie, na drogach więcej koni niż samochodów, silne wpływy kultury walijskiej i do tego klimatyczna stacja kolejowa La Trochity, czyli Starego Patagońskiego Expressu – gdy o tym wszystkim czytaliśmy, oczy świeciły nam się z emocji, usta otwierały z zachwytu i po prostu nie mogliśmy się już doczekać, kiedy dojedziemy do Esquel. Mieliśmy wyobrażenia, że dotrzemy do miejsca niesamowitego, w którym czas się zatrzymał i to kowboje rządzą na ulicy.
No, ok. Może trochę przesadziłam, ale faktycznie ze pewnymi oczekiwaniami wracamy na naszą starą, dobrą, kamienistą rutę. Już się za nią stęskniłam, bo ostatnio ciągle był asfalt. Wciąż jesteśmy w prowincji Chubut i do Esquel mamy jakieś 120 kilometrów. Jedzie się całkiem dobrze i zaskakująco szybko, bo droga jest ubita, a kamienie – malutkie. Najgorszy i najwolniejszy typ drogi to taka ze średniej wielkości kamieniami i dziurami, gdzie trzeba zwolnić, aby przejechać bez uszczerbku na życiu samochodu i zdrowiu pasażerów. Jedziemy więc pełni energii, bo cieszymy się na samą myśl o Esquel. Już jakiś czas temu wyczytaliśmy w naszych przewodnikach mnóstwo ciekawych rzeczy, które bardzo chcemy zobaczyć na własne oczy. Szczególnie ten Dziki Zachód i gauchos brzmią imponująco.
Dojeżdżamy na miejsce i
…
po dwóch dniach obecności tam stwierdzamy z całą pewnością, że jest to najzwyklejsze małe miasteczko argentyńskie, być może nie tak zatłoczone, jak te, które ostatnio widzieliśmy, ale zupełnie niczym się nie wyróżnia. Nie widzieliśmy ani jednego człowieka na koniu, ba – nawet żadnego konia nie widzieliśmy, ani gaucho, nie poczuliśmy też klimatu Dzikiego Zachodu. Sklepów jeździeckich owszem jest tu trochę, ale zdecydowanie mniej niż tych z innymi ciuchami. Co do wpływu kultury walijskiej, to faktycznie jest, bo pod koniec XIX wieku osiedliła się tutaj społeczność Walijczyków, więc chociaż ta informacja się sprawdziła. Po tych wszystkich rewelacjach wracamy do naszego przewodnika, żeby zobaczyć jego datę. – 2011 rok… Czyżby przez trzy lata tyle się zmieniło?
Zapominamy jednak o tym na moment, bo powoli zbliżamy się i do stacji kolejowej Esquel, która jest najdalej wysuniętą na południe stacją argentyńskiej kolejki La Trochity czyli Starego Patagońskiego Expressu. Kiedyś kursowała ona regularnie, ciągnąc się przez 402 kilometry od podnóża Andów przy Esquel, przez El Maiten w Chubut, po Ingeniero Jacobacciego w Rio Negro. Dziś jednak pociąg jeździ, ale wyjątkowo rzadko i poruszają się nim podobno głównie turyści. Naszym marzeniem jest zobaczyć go przejeżdżającego przez naszą drogę, ale jeszcze nigdy go nie zobaczyliśmy.
Wejście na peron stacji inspirowało mnie, żeby dowiedzieć się jeszcze więcej o tej wąskotorówce. Otóż pierwszy pociąg przybył do Esquel w maju 1945 roku, ale do 1950 roku jeździły tu tylko pociągi towarowe. W latach 60. i 70. kolej stanowiła w tym rejonie ważną sieć połączeń. Później jej znaczenie zaczęło spadać ze względu na poprawę sieci dróg i rozwój transportu samochodami ciężarowymi, a także ze względu na trudności w utrzymaniu linii kolejowej tak daleko od stolicy. W tym czasie jednak Patagonia została odkryta przez turystów i La Trochita stała się marzeniem niejednego backpacera. W dużej mierze przyczyniła się do tego książka Paula Therouxa „The Old Patagonii Express”. Rentowności linii to jednak nie przywróciło, dlatego w 1992 roku padła decyzja, żeby ją zamknąć. Szybko pojawiło się jednak krajowe i międzynarodowe protesty oraz oburzenie na to, że nie do pomyślenia jest usuwanie symbolu minionej epoki. Głosy zostały wysłuchane i kolej przywrócono. Do dziś kursuje ona na trasach Esquel i Nahuel Pan oraz pomiędzy El Maiten i Desvío Thomae.
Podoba Wam się wnętrze tego wagonu, bo mi strasznie? Jest takie klimatyczne, choć 14 godzin na twardej, drewnianej ławce pewnie do najwygodniejszych nie należało. Do tego w pobliżu jest piec, w którym można było podgrzać matę, co dla Argentyńczyków jest kluczowe, bo całymi dniami wypijają jej nieziemskie ilości. W pewnym momencie poczułam nawet, że zostawiłabym samochód i przesiadła się na chwilę do pociągu. Kto wie, może następnym razem.
5 komentarzy