Najciemniej jest pod latarnią – mawia stare przysłowie i w naszym przypadku sprawdziło się. Niby najprostsza rzecz do znalezienia. Idziemy nad morze, plażą w zdłuż i wszerz. Po godzinie marszu wpadamy owszem na latarnię, ale tę nową. Starej jak nie ma tak nie ma. Dalej chodzimy w kółko i nic. W końcu udaje nam się dogadać z jakimś Cejlończykiem, który tłumaczy, że stara jest tuż za rogiem.
Nie wierzymy ale idziemy. Stoimy, gapimy się na wielkie budynki, konfudujemy strażników ich pilnujących aż w końcu opuszczamy wzrok trochę niżej no i… jest. Mała taka, zabudowana kilkadziesiąt lat temy, oddalona od moża w linii prostej o jakieś może 120 metrów ale to wystarczyło, by wpakować wielki budynek.
Czemu jej szukamy? To pierwsza rzecz, którą Witkacy zobaczył na Cejlonie. Jeszcze gdy na statku czekał na wpłynięcie do portu kilka godzin – to ona go tu powitała. Jak wygląda dziś a jak wtedy? Zobaczcie poniżej.
Witamy na Cejlonie.
1 komentarz