Leniwa przechadzka w poszukiwaniu ruin dworca przyniosła nam niespodziewanie odkrycie. Gospodarz, który nakierowywał nas na dobrą kępę drzew, w których miał się ukrywać pierwotny cel naszego spaceru, rzucił mimochodem. – A tam obok, sto metrów dalej, jest taki stary cmentarz poniemiecki schowany w lesie. To chyba fajniejsze niż ten dworzec – dodał jeszcze.

No, ba – pomyśleliśmy!

Strasznie nam się tam spodobało, bo ruiny jakoś nas specjalnie nie zachwyciły. Zaczęliśmy myśleć, że ta wieś musiała sto lat temu zupełnie inaczej wyglądać. Dziś „centrum” oddalone jest ponad kilometr od dawnej stacji i cmentarza, a te są bardzo blisko siebie.

Niewiele wiadomo o historii tego miejsca. Nie ma tu grobów żołnierzy – pochowano na nim po prostu niemieckich obywateli, którzy zamieszkiwali wtedy te rejony. Pani w sklepie twierdzi, że czasem przyjeżdżają starzy potomkowie i idą na „cmentarz”, by zapalić świeczkę. Potwierdzają to w miarę świeże pozostałości po zniczach. Jedna rzecz nas tylko zdziwiła – było czysto a rozbite nagrobki były poukładane. Okazuje się, że kilka dni przed nami dzieci w ramach akcji wolontariackiej cały ten teren dokładnie posprzątały.

Jeśli ktoś jest w okolicy, to warto się tam przejść – bardzo urokliwe miejsce.