To jedno z tych miasteczek, w którym czas płynie wolniej. Nie musisz poruszać się komunikacją miejską, bo są taksówki wodne i bardzo dużo osób z nich korzysta, bo i gdzie się spieszyć? Transport produktów spożywczych do sklepów odbywający się rzeką? – Czemu nie. Wolniej? – I co z tego!
Tigre, Tigre, Tigre… Ciągle mam mieszane uczucia, kiedy myślę o tym miasteczku. Na zdjęciach budzi podziw, dlatego, gdy trochę o nim poczytaliśmy i posłuchaliśmy znajomych, stwierdziliśmy, że musimy je zobaczyć. Przy bliższym kontakcie nie jest jednak aż tak oszałamiające. Z drugiej jednak strony – już dawno nie czuliśmy się tak dobrze. Odpoczęliśmy sobie. Zamieszkaliśmy na chwilę w starym domu z 1836 roku. Spaliśmy w takiej dobudówce, gdzie była tylko jedna ściana, a pozostałe były oknami. Kogut nas budził codziennie przed Amelią, a promienie słońca przebijały się przez niezaciągnięte słomiane rolety. Sielanka…
Samo miasto jak miasto, a właściwie małe miasteczko. – Mnóstwo sklepów, trochę kawiarni i restauracji, kilka punktów usługowych. Nic specjalnego. Dopiero spacer wzdłuż rzeki zmienia trochę nasze spojrzenie. Jest urokliwie i nawet w weekend nie ma tu tłumów turystów, co dodaje dodatkowego uroku. Mamy czas na zmianę perspektywy i wypuszczenie drona, bo widoki są dla niego znakomite. Gdy tylko pojawiamy się i otwieramy plecak, od razu pojawia się grupka zainteresowanych, którzy zatrzymują się, obserwują i zagadują. Często też robią zdjęcia albo kręcą wideo. Filmów z Tigre jeszcze nie zmontowaliśmy, ale będzie co oglądać. A tak swoją drogą, to mieszkańcy Tigre oszaleli na punkcie tygrysa. Cóż, taka nazwa miasta zobowiązuje ;) Tygrys jest wszędzie – na przystankach, tablicach informacyjnych, znakach i w innych miejscach.
Na zakończenie naszego pobytu w Tigre wpadamy do znajomych na sobotni obiad, a w Argentynie trwa właśnie długi weekend. Ich mięso z grilla smakuje wybornie. W ogóle jest to bardzo fajna rodzina. – Argentynka, Chilijczyk, troje ich super dzieci, które tak wkręcają się w zabawę z Amelką, że mamy trochę czasu wolnego :) Super to wygląda z boku, Amelia jest zachwycona, a Kuba – jak powiedział później – zrozumiał, dlaczego dzieci muszą mieć rodzeństwo ;)
Poza tym zrobiłam w Tigre coś, czego dawno nie robiłam. – Zaszalałam na wesołym miasteczku i skorzystałam z wszystkich najbardziej ekstremalnych zabaw :) Było bosko. Dawno się tak nie bawiłam. Jak się odważę, to może pokażę Wam film, który nagrałam na rollercoasterze :)
Zatem weekend możemy zaliczyć do udanych.

Parque de la Costa

Muzeum sztuki

Muzeum sztuki

Muzeum sztuki

Museo de Naval

Naprzeciwko Museo de Naval

Jeden z wielu klubów wioślarskich
Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!