Do Tigre przyjechaliśmy z myślą o tym, żeby popływać rzeką i zobaczyć tamtejszą deltę oraz z marzeniami o ładnej pogodzie. Mnóstwo osób mówiło nam, że warto tu wpaść i zachwalało uroki tego miasteczka, choć – gdy tylko dojechaliśmy – zaczęliśmy się zastanawiać, o co im chodziło.

Promienie porannego słońca wpadają do naszego pokoju ogromnymi oknami. Tak, tego brakuje nam w Buenos, gdzie czasami czujemy się jak w ciemni. Budzimy się lekko po 7 rano. Amelia uśmiecha się szeroko i już wiem, że za chwilę będzie chciała jeść. Gdy wychodzimy na dwór około 10, okazuje się, że nie jest zbyt ciepło, pewnie ok. 17 stopni, ale jest słońce. Po wczorajszym dniu z ulewami jest to bardzo ważna informacja. Misję mamy teraz jedną – sprawdzić firmy, które oferują tutaj przejazdy katamaranami. Po małym rekonesansie decydujemy się na taką, która oferuje dwugodzinny rejs. Inne były krótsze, maksymalnie godzinne, więc stwierdziliśmy, że po takim na pewno będziemy mieć niedosyt. Chcemy mieć czas, aby robić zdjęcia, nagrywać, no i napawać się widokiem delty. Kupujemy więc bilety za 300 peso (ok. 60 złotych)  i mamy jeszcze dwie godziny, żeby pochodzić po mieście i oczywiście coś zjeść. Tym razem wybór pada na tutejsze mięso. Amelia też dostaje swoją porcję (nie mięsa) i czas rozpocząć rejs.

Wchodzimy na statek, na którym jest może połowa osób, porównując z liczbą wolnych miejsc. Ruszamy i od razu włącza się głos pani, która opowiada nam po hiszpańsku, co widzimy po prawej i lewej stronie. Na początku wszystko wygląda tak… porządnie. Bogate domki przy rzece, z uroczymi mostkami. Są też pomosty z oznaczonymi stacjami, gdzie odbywa się ruch statków, tzw. taksówek wodnych. Początkowo myśleliśmy, że to łodzie turystyczne, ale okazało się, że rodzaj naszych autobusów miejskich :)

Gdy tak płyniemy, mijamy wiele prywatnych motorówek, ale też statków transportowych, czy nawet statków z zaopatrzeniem. Mamy wrażenie, że droga morska funkcjonuje tutaj lepiej niż lądowa.

W połowie drogi zaczynamy przejeżdżać przez kanały i podziwiamy trochę dzikszy, niezamieszkały teren. Na te widoki najbardziej liczyliśmy. Nie są one jednak aż tak oszałamiające, jak wszyscy nam mówili, ale jest miło, jest ładnie. Z daleka wyłania się też widok Buenos Aires. Jedna z opcji rejsu (oczywiście droższa) prowadzi z Puerto Madero to Tigre i to tez wysokie budynki widać na jednym ze zdjęć. Nim zdążymy się zbliżyć katamaran skręca i płyniemy sztucznym kanałem. Spore wrażenie robią na nas wraki, których jest właściwie cała masa. Rdzewieją w spokoju będąc jednocześnie miejscami spotkań okoliczmych mieszkańców. Na wielu z nich widzimy opalające i rozmawiające ze sobą grupki osób. Pewnie koszta wydobycia są znacznie większe niż takiego powolnego umierania – stąd tak to wygląda.

Po dwóch godzinach dobijamy z powrotem, ale chęć wynajęcia mniejsze łodzi, tylko dla nas  – jednak minęła.

 

Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Tigre-Delta-38 Delta Tigre Delta Tigre

Delta Tigre

Statek transportowy

Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre Delta Tigre

ZOBACZ TEŻ DOMY DELTY