Dawno się tak nie ubawiłem! Kraje postkomunistyczne czy też postsowieckie z reguły mają tyle swoich „nawyków”, rządzą się swoimi prawami, że albo można te rejony albo nienawidzić. Na pewno nie można pozostać obojętnym – zbut dużo wrażen. Dzieło Borisa Reitschustera przyjąłem z wielką ulgą, gdyż większość publikacji o Rosji (przynajmniej tych, które ja czytałem) dotyczyły raczej stanu demokracji, opisywały sprawę Litwinienki czy też po prostu opisywały jak bardzo daleko im do demokracji (w naszym pojęciu tego słowa). Co zrobił Boris, korespondent niemieckich mediów rzucony w wir moskiewskiego życia? Wrzucił ogromny luz i napisał o tym książke.

Ruski Ekstrem okładka
Ruski Ekstrem okładka

Jeden z opinii czytelników zamieszczonych na stronach wydawnictwa Carta Blanca, nosi tytuł „Niemiec w Rosji, to musiało być ciekawe”. Faktycznie, Moska dla osoby wywodzącej się spoza słowiańskiej strefy albo tzw. rosyjskiej zyskuje kilka punktów w skali esktremum. Chyba szczególnie dla tak bardzo układanych narodów, za jakie uchodzą Niemcy. Zresztą, fragment książki, gdy autor opisuje wizytę swoich rodziców w początkach lat 90tych (czyli naprawdę ekstremalny okres w Rosji), jest jednym z zabawniejszych.

Czy można pokochać Rosję? Podtytuł mówi, że tak, ale łatwo Panu Borisowi nie było. Od pierwszych stron poznajemy próby jego zameldowania, oraz naukę innej mentalności – oto przykład:

– Zło to nie alkohol – oznajmił Igor, zapoznając mega ojca z filozofią ruskiego esktremu. – Zło to wasze niemieckie latarnie. W wolnym kraju, takim jak Rosja, obowiązuje wolność jazdy dla wolnych dla wolnych mieszkańców, bez latarni

(komentarz do pijanego kierowyc, który zabił się wjeżdżająć w latarnię)

Podobnych, jakże celnych spostrzeżen jest w „Ruskim Ekstremie” pełno, a moja ulubiona historia opowiada o przygodach w rosyjskich samolotach (tych wewnątrzkrajowych oczywiśćie):

Dobrze, że dobiegłem do samolotu jako pierwszy. Dzięki tej strategicznej pozycji jako pierwszy wchodzę też na trap, przeciskając się obok stojącej w drzwiach stewardesy, nieco silniejszej ode mnie, o miseczce stanika w rozmiarze H.

W przypadku lotów zagranicznych kontakt cielesny z obsługą ograniczony jest mniej prawdopodobny, choć bardziej pożądany. Tam pasażerów regularnie witają zapierające dech w piersiach boginie w zalotnych uniformach. Do lotów krajowych dobiera się natomiast weteranki podniebnych rejsów, tak aby pasażerom płci męskiej nic głupiego nie przyszło do głowy

Ten rozdział, o lataniu, polecam szczególnie. I na koniec coś, o czym sam przekonałem się niedawno, gdy taksówkarz oferował mi podwiezienie (jak się później okazało 600 metrów dalej, a nie jak twierdził 3 km z Terminala 1 na 4) za niecałę 150… złotych!

Na przybywającego do Moskwy gościa […] czekają szorstcy w obejściu taksówkarze. Wielu zdenerwowanych gości uznaje ich za natrętów bardziej dokuczliwych niż roje komarów podczas pełni syberyjskiego lata.

Podobnych przykładów mógłbym wyciągnąć jeszcze kilkadziesiąt, ale odsyłam do książki. Warto.

Ruski ekstrem. Jak nauczyłem się kochać Moskwę
Boris Reitschuster, tłum. Sylwia Miłkowska
Format: 128 x 200 mm
Objętość: 208 stron
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7705-028-6

Zapisz