Początkowo myśleliśmy o niej – nudna i pretensjonalna i sami mieliśmy sobie za złe, że tu zamieszkaliśmy. Z każdym dniem mamy jednak wrażenie, że odkrywamy jej kolejne oblicze i coraz bardziej zaczyna nam się to podobać.
Kilka dni temu pisaliśmy Wam, że na Recolecie zamieszkaliśmy, ponieważ znajomi doradzili nam, że będzie to dla nas najlepsze miejsce w Buenos Aires. Myśląc dla nas, mieli na myśli rodzinę z dzieckiem. Bo i bezpieczniej, i spokojniej wieczorami, i jest to bogatsza część miasta. Początkowo byliśmy nieco sceptycznie do tego nastawieni, ale jednak skusiliśmy się i powoli przestajemy żałować. Musimy przyznać, że mieszka się tu całkiem dobrze.
Gdy zjeżdżamy naszą windą, która pomieści jedną osobę z wózkiem, witamy na dole pana portiera, wychodzimy na ulicę, to na prawo i na lewo mamy w sumie podobny obraz – kawiarnie, sklepy, sklepiki. Zabawnie, że na krótkim odcinku naszej ulicy, między dwoma skrzyżowaniami, w odległości od siebie nie większej niż 100 metrów, są trzy sklepy z ciuszkami dla dzieci, warzywniak, delikatesy, sklep z meblami i kilka knajpek. Szczególnie te ubranka wyglądają kusząco, ale na razie dobrze mi idzie i jeszcze niczego nie kupiłam :) Sympatycznie jest wypić sobie kawkę i zjeść śniadanie w pobliskiej kawiarni, w której kelnerzy uśmiechają się szeroko od samego rana. I to jest taka nasza część miasta.
Poza nią jest oczywiście dużo więcej, bo Recoleta jest całkiem rozległą dzielnicą. Jak wiele miast czy dzielnic, ją też próbuje się jakoś sklasyfikować i porównać, nazywając często „Paryżem Ameryki Południowej” czy „Małym Paryżem”. Ma to związek głównie z kamienicami, rezydencjami czy wystawnymi pałacykami, które tu się znajdują. Faktycznie jednak porównanie nie jest tak przesadzone, jakby mogłoby się wydawać i podobieństwo do stolicy Francji jest naprawdę spore.
Zabawne natomiast jest to, że Recoleta tą właśnie elitarną dzielnicą stała się dość przypadkowo. W drugiej połowie XIX wieku Buenos Aires zaatakowała epidemia żółtej febry i większość bogatych rodzin wyprowadziła się z San Telmo właśnie tu, budując dla siebie wystawne i drogie rezydencje. W latach późniejszych XIX wieku pojawili się architekci zafascynowani Paryżem, więc architekturę i zabudowę Recolety zaczęto bardzo nim inspirować i tak powstały liczne parki i pałacyki. Są tu także luksusowe hotele, które znajdują się w tych pałacach. Tak jest w przypadku Palacio Duhau czy Alvear Palace Hotel.
Artystycznej duszy tu nie brakuje. Niedaleko cmentarza Recoleta znajduje się plac zwany Plazza Mayor Alvear lub inaczej – Plac Francji, który jest takim centrum kulturalnym i artystycznym powstałym w latach 60. Niedaleko znajduje się także Centro Cultural Recoleta, w którym odbywają się wystawy malarstwa, sztuki, fotografii i rzeźby oraz przedstawienia czy występy artystyczne i muzyczne oraz Museo Participativo de Ciencias (Partycypacyjne Muzeum Nauk), gdzie można dotykać wszystkiego i brać udział w różnych eksperymentach.
Z ciekawostek znalezionych na temat tej dzielnicy – okazuje się, że piękny, nowoczesny Plaza Ramón jeszcze w drugiej połowie XIX wieku był miejscem, gdzie składowano głowy bydła, a do płynącego obok wówczas strumienia wrzucano zwierzęce odpady. Dziś są tu głównie kawiarnie, restauracje i eleganckie butiki.
To, co najbardziej mi się podoba, to parki i parczki położone przy bardzo wielu skrzyżowaniach. Mimo iż jesteśmy w centrum miasta, łatwo znaleźć tutaj miejsce do spacerów z Amelią.
Dla fanów muzeów też jest tutaj coś do zrobienia. – Macie Museo de Arquitectura (Muzeum Architektury), Museo Nacional de Bellas Artes (Muzeum Sztuk Pięknych), Museo Roca (Muzeum Roca) oraz Museo de la Shoá (Muzeum Holocaustu), a to tylko kilka z nich.
Nam trudno do końca ocenić czy to mały Paryż, czy nie, ale na pewno nie da się ukryć, że czujemy się tutaj jak w Europie. Wszystko jest tutaj europejskie i to, co z jednej strony chyba najbardziej nam przeszkadza, sprawia, że czujemy się coraz bardziej jak w domu.
4 komentarze