RMS „ORSOVA”
Straszny wyrzut sumienia, że pojechałem w podróż i wydaję pieniądze, co jest na nic. Ale trochę odpowiedzialności jest i na ludziach, którzy mi nie dali skończyć ze sobą w porę. Dlatego mój koniec będzie jeszcze brzydszy.
Widok piękności świata jest najokrutniejszym cierpieniem jakie sobie wyobrazić można. To, co w innych warunkach byłoby szczęściem (taka podróż) jest męczarnią nie do zniesienia. Będę jeszcze starał się opanować, ale jeśli nie wytrzymam, błagam o przebaczenie. Zlitujcie się nade mną i nie miejcie za złe, że odchodzę, bo gdybyście mogli widzieć mnie naprawdę, to byście sami mnie zabili, żebym się już nie męczył. Każdą sekundę przeżywam gwałtem ze strasznym bólem i z tą świadomością, że cierpienie moje jest bez końca aż do śmierci. Jest mi właściwie coraz gorzej z każdą chwilą. Pierwszy dzień podróży morskiej już wydaje się bez końca. Co będzie dalej. Nie wiem, czy dotrzymam do Colombo. Tam będzie jeszcze piękniej i przez to jeszcze okropniej. Strasznym jest to właśnie, że jeżeli się czuję ogólnie lepiej, to wtedy jest najgorzej. Wtedy cała potworność nieszczęścia występuje z przerażającą siłą. Widzę to wszystko, co jeszcze jest we mnie i co jest skazane na zagładę. Jeżeli jestem zgnębiony, myślę o śmierci i wszystko jest w jednym tonie. W takich chwilach, kiedu czuję życie i chcę żyć, a nie mogę, jest mi najokropniej. Dlatego wszelkie odrodzenie jest niemożliwością. Miejcie litość i przebaczcie i nie myślcie źle o mnie. Kiedy Ona żyła, nie umiałem Jej cenić i sam zniszczyłem wszystko. Ale moi „przyjaciele”, Karol i Miciński, pomogli mi w tym wszystkim. Karol jest jak kanalia urodzona, do niego nie mam tyle pretensji, raczej do siebie, że mu wierzyłem. Ale Miciński – co za plugawy kabotyn. On był aranżerem wielu rzeczy w tym wszystkim. Okropne to wszystko, ale wina najgorsza jest moja. Żeby pamięć po mnie nie była zatruta wyrzutem. Zanadto się na to męczę, aby po śmierci wyrzutami mnie obciążać.
Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!