Czy warto jechać do fabryki herbaty? – zapytaliśmy wprost naszego kierowcy, ponieważ nie chcieliśmy trafić do miejsca powszechnych uciech turystów. Dał do zrozumienia, że powinniśmy i zawiózł nas do miejscowości  Glenloch, położonej w regionie Nuwara Eliya.

Dojechaliśmy na miejsce, wyszliśmy z samochodu i praktycznie od razu wziął nas w obroty miły pan przewodnik. Weszliśmy do środka starej fabryki, gdzie pachniało świeżą herbatą. Zobaczyliśmy grupkę turystów, ale nie tłumy, więc odetchnęliśmy z ulgą. Na początku zatrzymaliśmy się przy dwóch urządzeniach – do sortowania i do suszenia  herbaty.

Suszenie herbaty
Suszenie herbaty
Sortowanie
Sortowanie

Od przewodnika dowiedzieliśmy się, jak maszyny działają, i że dziennie – każda zbieraczka – dostarcza ok. 20 kg liści herbacianych. Zeszliśmy na dół, aby zobaczyć maszynę, która rozbija liście na mniejsze. Przy następnej, pani wsypywała listki herbaciane, które były segregowane do czterech koszy i dalej dzielone ze względu na rozmiar. Dowiedzieliśmy się też, w jaki sposób przerabiane są na miazgę, widzieliśmy jak leżakują i fermentują. Potem odbywało się suszenie i sortowanie – już  suchych listków herbaty – z podziałem na klasy.

Podobno najmocniejsza herbata powstaje z najmniejszych liści. Oprócz czarnej herbaty widzieliśmy także proces powstania białej i zielonej. Jaka jest różnica? W dwóch ostatnich przypadkach liście są jasne i lżejsze…  Cudownie było zobaczyć zakończenie całego procesu, gdy liście herbaty wysypują się z ogromnych worków. Braliśmy je do ręki, aby poczuć (i w dotyku, ale przede wszystkim w zapachu) różnicę. Bardzo aromatyczne przeżycie…

Po obejrzeniu fabryki przewodnik zaprosił nad do okolicznej restauracji. Tam dostaliśmy dwie filiżanki pysznego naparu i kupiliśmy kilka opakowań herbaty. Myśleliśmy tylko o tym, jak będzie smakować zaparzona w domu, w naszych kubkach. Najciekawsze, że w Polsce można kupić dziesiątki herbat cejlońskich, różnego smaku i rodzaju, smakują jednak inaczej niż ta pita na Sri Lance.  Ta nie pozostawia żadnego nieprzyjemnego posmaku i osadu.

W oczekiwaniu na eksport
W oczekiwaniu na eksport

Gdy będziecie na Sri Lance, wejdźcie do jednej z takich fabryk. Warto zobaczyć i dowiedzieć się w sposób krótki i treściwy, jak wygląda historia herbaty od zielonego liścia rosnącego  na polu, do zaparzonych listków kręcących się niesfornie w naszych filiżankach. Jesteśmy ciekawi, czy pijecie herbaty cejlońskie?