Czy film może spowodować, że po jego obejrzeniu, pełni inspiracji, zachwytu, oczarowani miejscem jak najszybciej będziemy chcieli się tam dostać? Zastanawiam się od pewnego czasu, czy to możliwe. Niejeden film sprawił, że stwierdzałam: „Wow, muszę tam pojechać, ale tak naprawdę na „wow” się kończyło. Sytuacja wyglądała trochę inaczej, gdy najpierw widziałam film, potem (nie tylko ze względu na film) stwierdzałam, że chcę tam pojechać, to potem – już będąc na miejscu – myślałam o konkretnych scenach z filmu. Porównywałam, czy są zbliżone do rzeczywistości, w jaki sposób zostały nagrane i czy moje postrzeganie ich oraz całego filmu się zmieniło.

Powyższe słowa napisałam, żeby zrobić delikatne wprowadzenie do mojego ulubionego reżysera…

Była Barcelona, był Londyn, Paryż i Rzym. Od pewnego czasu Woody Allen upodobał sobie kręcenie filmów w europejskich miastach. Czy Kraków może być kolejnym, w którym osadzi swoich bohaterów?
Kilka tygodni temu pojawiła się plotka, że reżyser może nakręcić jeden ze swoich filmów właśnie w Krakowie. Rozpętała się burza komentarzy, a pikanterii dodał plotce fakt, że Woody jest ogromnym fanem Wisławy Szymborskiej, która nomen omen była bardzo związana z Krakowem. Historia pięknie się rozwijała, aż do momentu, kiedy pojawiła się informacja, że film w Krakowie mógłby powstać, ale tylko wtedy, gdy miasto dopłaci do niego 10-15 mln dolarów. Krakowa oczywiście nie stać na  taką dopłatę, ale liczy na sponsorów. Pytanie, czy warto?

Niezbadane są wyroki filmów Allena i nie da się ocenić, ile osób po ich obejrzeniu decyduje się na wyjazd właśnie do pokazanego w filmie miasta. Gdy ja – nieobiektywna fanka Woody’ego – miałabym ocenić, stwierdziłabym, że to genialna promocja, choć oczywiście dość kosztowna. Nie zdarzyło się jeszcze, aby reżyser któreś z miast pokazał w sposób nudny czy nieprawdziwy. Żaden obraz nie był spłycony, co więcej, wszystkie spostrzeżenia wskazywały na to, że przed rozpoczęciem zdjęć Woody dobrze poznał dane miasta, jego zwyczaje, klimat, urocze zakątki, temperament mieszkańców. Myślę więc, że nie ma ryzyka źle ulokowanych pieniędzy.
Promocja Hiszpanii, bo nie tylko samej Barcelony, była genialna. Sama miałam od razu ochotę wsiadać w samolot i jechać do Oviedo. Londyn pokazano w sposób prawdziwy, dając mu twarz miasta biznesowego, ale z artystyczną duszą. Paryż z kolei był urokliwy, romantyczny, artystyczny ze swoimi wąskimi uliczkami, latarniami, Sekwaną… Rzym – głośny, krzykliwy, z osobliwymi kierowcami, temperamentnymi mieszkańcami, dobrym kinem i cudownymi zabytkami.  Pytanie – jacy  my, Polacy jesteśmy i jakimi damy się poznać? No i co w tym wypadku będzie oznaczał obiektywny obraz. Sam Kraków ma się czym pochwalić, więc o to nie mam obaw. Jaki mógłby być w filmie Allena – to pytanie na później, na teraz – jak przyciągnąć Woody’ego?

No i drugie, znacznie ważniejsze pytanie – czy Krakowowi może zwrócić się kilkumilionowa inwestycja. Moim zdaniem, na początku nie, ale docelowo są na to wielkie szanse. Może od razu, po wejściu filmu do kin i obejrzeniu go, milion osób nie przyjedzie do Polski, ale jestem przekonana, że pozytywne wrażenie – wyniesione w czasie oglądania filmu – przyda się przy planowaniu kolejnego wyjazdu.

Zapisz