Witkacy dojrzewa, zmienia się. Jako człowiek, którego życiem kierują wstrząsy, stwierdza, że nie może już myśleć o samobójstwie, gdy w koło dzieją się tak ważne rzeczy. Uważa, że jego rozterki są niczym w porównaniu z wybuchem I wojny światowej, a siły, które posiada, musi jakoś spożytkować, jeśli ojczyzna wzywa.
Wszyscy wiemy, że Witkacy był narkomanem, erotomanem, bo taki jego wizerunek funkcjonuje, ale niewiele osób wie, że był wielkim patriotą. Bardzo przejął się ówczesną sytuacją, chciał wrócić do Polski, walczyć w jej obronie, wrócić do bliskich, dlatego przeklina moment, kiedy podjął decyzję o wyjeździe w tropiki. Cierpi, że nie może być na miejscu, walczyć i zginąć z godnością.

RMS „ORVIETO”, 5 VIII 1914
Przyszedł czas, że osobiste rzeczy trzeba by odłożyć, wyrzec się myśli samobójczych, które są głupstwem wobec tego, co się dzieje, i zrobić nareszcie coś ze swego życia, z resztki sił, które zostały. Pomyślcie, jak straszne jest to, co mnie jeszcze spotyka. W tak strasznej chwili, kiedy krajowi i Wam grozi niebezpieczeństwo, ja nie mogę się do Was dostać – o tysiące kilometrów od Was odległy w bezczynności i rozpaczy. Naprawdę los mój jest tragiczny. Miałem jakieś przeczucie, że tak strasznie nie chciałem jechać. Nie moja wola była w tej podróży. Nie miałem decyzji, bo sam żyć nie chciałem. Teraz jedyna sposobność, aby uratować honor i nareszcie dokonać czegoś i zginąć razem z walczącymi, zostaje odjęta. Za mało było najstraszliwszej męki. Jeszcze ten bezsens najgorszy. Pisać
nie mogę tego, bo mnie dławi rozpacz jeszcze potworniejsza niż to, co było dotąd. Będę się starał dostać do kraju, ale jeśli [nie, to] co robić? Nie przeżyję tej bezczynności.

Ostatnia rzecz wymyka mi się z rąk i zostaje potworny bezsens życia już bez żadnej możności czynu Kiedy sztuka się skończyła, można by jeszcze to dokonać. Ale i to nie.
Za co tak straszna kara?
To, co teraz jest, to się wyrazić nie da. Cierpienie już bez możności pięknego końca w samobójstwie.
Chciałbym teraz być tam i bić się, i zginąć przynajmniej godnie.
Nawet tego nie mogę. Straszny wyrzut, że pojechałem.
Ale nie tylko moja w tym odpowiedzialność. Kto zrozumie straszność tego. Nie móc być tam ze wszystkimi, kiedy się ważą losy kraju, i jechać po Australii oglądać widoki.
Nie mogę pisać.
Straszne, nie do zniesienia.
Jeśli nie będę mógł się dostać do kraju, żyć nie będę mógł.
Naprawdę zbyt straszny jest bezsens.
Ostatnia możliwość odjęta. Straszliwe c i e r p i e n i e.