Cała historia zaczyna się ponad pięć lat temu, kiedy poznajemy się z Anią. Przez tango. Tydzień później wsiadam do samolotu, żeby w Nowym Jorku przeprowadzić wywiad z Danielem Libeskindem. Nim wyruszam w drogę powrotną do Polski, okradam jakąś wielką księgarnię w Wielkim Jabłku ze wszystkich książek o tym tańcu. Większość czytam w samolocie i wtedy po raz pierwszy poznaję afrykańską przeszłość argentyńskiej legendy. Razem z Anią czytamy te książki jeszcze kilka razy w czasie ostatnich lat i jeszcze przed Witkacym wiemy, że to będzie nasza kolejna podróż.

Pierwotnie ten wpis opublikowaliśmy 6 maja 2013 roku – wtedy po raz pierwszy ogłosiliśmy start naszego projektu. Parę dni później wyruszyliśmy na Kubę, żeby zbadać historię habanery, a w październiku 2013 Ania pojechała do Andaluzji, by zapoznać się bliżej z contradanzą. Oba te tańce są ważnymi prekursorami tanga argentyńskiego i musieliśmy się z nimi zapoznać. W międzyczasie jednak powiększyła się nam rodzina i musieliśmy chwilowo wstrzymać prace oraz publikacje. We wrześniu 2014 – z wielką i długo wyczekiwaną radością wyruszyliśmy do Argentyny (rok później niż pierwotnie planowaliśmy), by zbadać historię tanga oraz samemu poczuć to miejsce, w którym ten taniec się narodził.

Nauczeni doświadczeniem z „Szukając Witkacego” i innych projektów tematycznych, podjęliśmy decyzję, że wpierw wszystko zobaczymy, sprawdzimy i porozmawiamy z kim można, by następnie zaplanować cały cykl, mając już kompletną wiedzę. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, że pojawia się nagle jakiś wątek, który nie pasowałby do już opublikowanej części i byłby z tym ból głowy. Dodatkowo – temat nie jest prosty, ba, jest wręcz przeogromny – przekopanie się przez wszystko zajęło nam dwa miesiące. Poświęciliśmy temu wpierw wrzesień i październik, a potem cały styczeń. Dziś z pełną świadomością możemy powiedzieć, że się udało. Mamy piękne zdjęcia, archiwalne fotografie, plakaty, muzykę i mnóstwo historii.

Całość podzieliliśmy sobie na 25 wpisów – odpowiednio dużo i zarazem odpowiednio mało. Choć ich długość będzie znacznie wykraczać poza normalne wpisy, jednak to chyba sprawdzi się najlepiej i tym, którzy będą śledzić całość, pozwoli dobrze zapoznać się z tematem. Jednocześnie nie będzie to setka, czyli coś trudnego do ogarnięcia w skali bloga i przejrzenia dla osób, które wpadną tutaj po jakimś czasie i będą chciały przeczytać od początku.

Dla nas był to fenomenalny czas – mogliśmy nie tylko poznać historię tanga argentyńskiego, ale też podszlifować wspaniale nasze własne umiejętności z nauczycielami z Argentyny. Dwie godzinny dziennie lekcji, a potem praktyka oraz wieczorne milongi (czasami). Wykorzystaliśmy nasz czas do maksimum i z dumą wracamy do Polski, z piękną historią, która mamy nadzieje sprawi, że tak jak my, pokochacie tango argentyńskie.

A poniżej treść już historycznego wpisu:

Byliśmy głęboko zatopieni w podróżowaniu i opisywaniu przygód z Witkacym, kiedy w Petersburgu pojawiła się nadzieja na nawiązanie partnerstwa z liniami lotniczymi KLM. Rok temu musieliśmy wszystko opisać. Dziś dziękuję, że ktoś nas do tego zmusił, bo mieliśmy gotowe dokumenty i prezentacje od bardzo dawna. Potem długo czekaliśmy na finalną odpowiedź, aż przyszedł mail od Moniki o treści: „Wchodzimy, ale pod warunkiem, że potem nauczycie cały polski oddział tańczyć tango”. – No cóż, zgodziliśmy się :) , choć nie tylko o naukę tańca w tej wyprawie chodzi.

Oto taniec, który wybucha w drugiej połowie XIX wieku, do dziś kojarzony jest z pasją i emocjami (choć czasem wydarzenia wokół niego skręcają w stronę kiczu). Tango to nasz pasja, a sama nazwa „Tango Story” jest idealna w swej prostocie i celnie trafia w istotę, bowiem będzie to projekt bogaty w historie o tym tańcu oraz:

A w międzyczasie Angola i Kongo (jak się uda) – wybrzeże, skąd niewolnicze rytmy dotarły na Karaiby a potem dalej do portów w Montevideo i Buenos Aires. To wszystko osadzone w XVII, XVIII, XIX i XX wieku, w Polsce międzywojennej, w Andaluzji i Nowym Orleanie.

Czujemy taką mega energię, kiedy myślimy o tym, co nas czeka. Choćby to, że sami będziemy więcej tańczyć i że tak bardzo to przedsięwzięcie różni się od „Szukając Witkacego”. Z uśmiechem patrzyliśmy na osoby, które pytały czy weźmiemy się za kolejnych pisarzy. Niektórym delikatnie sugerowaliśmy, że Argentyna i myśleli, że Gombrowicz. Nie, on nie. Coś więcej. Bardziej Mrożek ;)

A co, jeśli chcesz nie tylko wiedzieć więcej o tangu, ale i lepiej je tańczyć? – To też będzie, nie od razu, ale zostań z nami, wchodź w ten świat. Zrozum, jak kształtował się ten taniec i dlaczego nie ma innego podobnego. Zostań też po to, żeby zrozumieć, że telewizja i „Taniec z Gwiazdami” spłycają.

A, i jeszcze dodajmy, że bardzo nam miło, że nad całym projektem patronat honorowy objęła Ambasada Argentyny w Polsce .

No to co – do tanga trzeba dwojga ;)

Zaczynamy Tango Story.

TangoStory

Wsparcie KLM Polska

Zapisz