Do Santiago docieramy o 6 rano, po dwunastu godzinach spędzonych w ostro klimatyzowanym autobusie viazul. Jesteśmy trochę zziębnięci i przemęczeni, ale na szczęście jakimś cudem szybko trafiamy do casy, poleconej nam przez Irmę z Hawany. Gdy nasi gospodarze widzą, jak jesteśmy zmęczeni, nie chcą słuchać protestów, tylko od każą nam się położyć… w swoim małżeńskim […]