Bynajmniej nie góry, które widać z samolotu a tę  cholerną wieżę telewizyjną.

Być może w innych częściach miasta widąć więcęj Andów (na pewno, gdy wejdziemy na jakieś wzgórze albo wyższe piętra wieżowców), ale z poziomu szarego przechodnia trzeba zadowolić się tą pstrokacizną.

Coś tam na niej miga, coś tańczy, kilka diodek, koniec hecy. Ale widać zewsząd.

Wieża w Santiago de Chile #2
Wieża w Santiago de Chile #2