Dawno, dawno temu, kiedy Web 2.0 było jeszcze gorące, powstawały serwisy-sieci społecznościowe dla wszystkich: hydraulików, poborowych, kowbojów a także podróżników. Zasada była prosta – lubię X, czyli na pewno chcę poznać innych X-ów. Koniec kropka. I tak powstał Doppler, narobił podróżującym smaka, kupiła go Nokia i od razu ubiła.

Dzisiejsze serwisy społecznościowe dla podróżników nie istnieją. Jest za to kilka nowych kategorii, ale serwisów turystycznych, np. pomogę Ci ogarnąć podroż samolotem i wskażę innych ziomków, którzy lecą tam, gdzie ty (TripIt). Albo najnowszy trend: wróciłeś z Paryża? Napisz relację wrzuć fotki i … do następnej podróży, czyli oddaj nam kontent bo ruch, ruch, ruch. Ewentualnie dostaniesz odznakę Superzdobywcy.

Kiczowate strasznie.

Do dopplra wzdycham dziś, bo:

I tak w 2009 roku kupiła go Nokia w ferworze szaleństwa wywołanego pojawieniem się pierwszego modelu iPhona. Do dziś nie wiadomo po co, bo od dnia zakupu nic się nie wydarzyło. Serwis nadal niby funkcjonuje, ale obumiera od dwóch lat. Nie rozwija się, poszczególne funkcje przestają działać przez co stał się niepewny i społeczność go zostawiła.

Dzisiaj zastępuje mi go… Foursquare. Najbliżej mu do ideału szybkiego średnio inwazyjnego informowania gdzie jestem. Ale spełnia tylko dwa warunki z wielu.

Był jeden serwis, na który bardzo liczyłem – myGuidie 1.0 zanim z przewodników/podróżników spiwotowało do „experienców”. Pojawił się piękny layuot, ale… wyliczenia wskazały, że to sprawa nieskalowalna i twórczynie zamknęły interes. Wersja 1.0 nie byłaby kolejnym Facebookiem, ale featurem – takim jak dopplr. Takim, za którym się tęskni i który – bądź co bądź – sprzedał się za niepotwierdzone 20 milionów dolarów. Pasował do grupy docelowej, wymagał kilku osób do jego produkcji i najzwyczajniej w świecie działał.

Nie zapominam o TripAdvisorze i forach LonelyPlanet – kopalniach wiedzy o niszowych noclegowniach i postów z cyklu „o której kajak z Wietnamu do Kambodży”. W ten sposób odkryłem fajną chatkę na Sri Lance w Anuradhapurze. Nie była dostępna w XMLu, czytaj – nie istniała na booking.com i stu klonach, tylko wesoła rodzinka dodała się do katalogu i biła opiniami pięciogwiazdkowe hotele na głowę.

Chyba społeczności podróżnicze muszą być bardziej brudne, nie mieścić się w Excelu, w XMLu, coć musi nie działać, coś można odkryć. Ja nie chcę odznaki Skaczącego Spidermana, chcę tylko informacji. Gdzieś, w którymś momencie, balans startupowy stracił kontakt z tą trudną grupą docelową. Wiem, że Gogobot, WAYN, TripIt generują piękne statystyki i pieniądze, ale jakoś prawdziwy fun jest na forach Lonely Planet a nie tam.