Głośna muzyka, czarno-białe zdjęcia, realistyczne filmy, przerażające głosy… Tak Węgrzy widzą swoją historię w okresie stalinizmu i nazizmu. Historię, która wzbudza emocje, o której się dyskutuje i którą chcą poznać i zapamiętać następne pokolenia.
Wchodzimy, mijamy pamiątkową tablicę, kierujemy się do szatni. Zewsząd słychać muzykę, która wprowadza nastrój podenerwowania i oczekiwania na coś ważnego i podniosłego. Przyspiesza oddech i bicie serca. Pierwsza ściana a na niej zdjęcia ofiar – od podłogi do sufitu – w całej szerokości muzeum.
Od samego początku towarzyszy nam myśl, że gdzieś już to widzieliśmy, słyszeliśmy, czuliśmy. Gdzieś, to znaczy w Muzeum Powstania Warszawskiego, w jednym z ciekawszych i najbardziej nowoczesnych muzeów w Polsce. Ustępuje niestety miejsca swojemu węgierskiemu protoplaście. Muzeum Terroru było pierwsze. Otwarto je w 2002 roku. Wtedy też zobaczył je Lech Kaczyński – ówczesny prezydent Warszawy. Zadecydował, że w Warszawie powstanie podobne muzeum. Twórcy Muzeum Powstania Warszawskiego byli podobno zobligowani do tego, żeby poznać, zobaczyć i wzorować się na budapesztańskim Domu Terroru i zadanie to w części wykonali.
Węgrzy natomiast odkryli świetny (prosty i skuteczny) sposób docierania do ludzi, szczególnie młodych, którzy nie żyli w czasie wojny i nie znają z autopsji realiów tamtej epoki. Muzeum jest nowoczesne, multimedialne i „bliskie” dzięki wyzwalanym emocjom. Historia jest trudna, bywa niezrozumiała, ale nie tutaj. Warto sobie także uświadomić, że Węgrzy, podobnie jak Polacy, byli gnębieni przez Niemców i ZSRR, nazizm i stalinizm. Ekspozycja pokazuje, jakie cechy doprowadziły do tak okrutnych zbrodni, podobieństwo między stalinizmem a nazizmem oraz mechanizmy ich działania. W piwnicznych pomieszczeniach, na kilkunastu monitorach wyświetlane są dokumenty filmowe. Oglądamy zniszczone ulice, bombardowane miasta, rozstrzeliwanych ludzi, krew, koparkę przewracającą trupy… W wielu salach stoją czarne telefony, gdzie po podniesieniu słuchawki słychać głos przywódców. Wydaje się, że całe muzeum przesiąknięte jest bólem, cierpieniem ludzkim, krwią i potem. Szczególnie, gdy patrzy się na przedmioty tortur.
Najsilniejsze dreszcze poczuliśmy, gdy zjeżdżaliśmy windą do podziemi. Muzyka, zapach, głos wyjaśniający, jak wyglądały tortury i przesłuchania. A przed otwarciem drzwi odgłos rozstrzeliwanych więźniów…
Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!