Trochę przesadziłam z tą wspinaczką (nie przesadziła – przyp. Kuba). Lwia Skała czyli inaczej Sigirija ma tylko 370 metrów wysokości, ale wejście w takim upale – nawet na małą górkę – wydaje się tu nie lada osiągnięciem. Tym bardziej, że nie jest to zwykłe podejście. Żeby wejść na szczyt, trzeba się trochę pomęczyć w upale, iść po płaskim, pod górę, ale jednak głównie przetrwać.

Sigiriya
Sigiriya

Startujemy z rozległego parku, który zupełnie niczym się nie wyróżnia. Tam szukamy kasy z biletami, która jest ukryta gdzieś w krzakach. Gdy już ją znajdujemy, okazuje się, że bilety są całkiem drogie, a my – rozpieszczeni cejlońskimi cenami – nie widzimy powodów płacenia tych europejskich. Ale skoro tu specjalnie przyjechaliśmy, to przecież musi być warto. Wchodzimy dalej. Ten park okazuje się naprawdę gigantyczny, teren jest ładny, zadbany i do tego porośnięty tropikalną roślinnością z dużą ilością drzew i krzewów, kiedyś były to ogrody królewskie. Pokonujemy pierwsze mury obronne i fortyfikacje. Oglądamy „jezioro”, czyli tak naprawdę coś, co można by było nazwać tamtejszym systemem irygacyjnym, choć nie do końca, robimy zdjęcia i nagle przed naszymi oczami wyrasta ona, Sigirija, wielka góra z ruinami starożytnego pałacu. Naprawdę robi wrażenie, tym bardziej, gdy dowiadujemy się, że jest pozostałością po dawno wygasłym i zapadniętym wulkanie. To nam jeszcze bardziej działa na wyobraźnię, gdyż uzmysławiamy sobie, jak trudno było trafić do takiego pałacu. Położenie wprost genialne.

Sigiriya
Sigiriya

Dobra, zaczynamy zabawę. Na razie poruszamy się jeszcze w cieniu, stopniowo podchodzimy pod górę, pokonując co jakiś czas kilkunastostopniowe schody. Zabawnie tak się idzie. Gdyby nie palące słońce, można by uznać to za formę spaceru.
Ciekawiej robi się, gdy mamy do pokonania ostatni odcinek, wchodzimy po prostu w paszczę lwa a dokładnie między jego wielkie kamienne łapy, które są pamiątką po dziele wykonanym rękami miliona robotników. Między nimi znajdują się kolejne schody zbudowane dla wygody i bezpieczeństwa na stalowej konstrukcji z poręczami.

Sigiriya
Sigiriya
Sigiriya
Sigiriya
Sigiriya
Sigiriya

To już ostatnia prosta, najwięcej schodków do pokonania, ale radzimy sobie z nimi w kilka minut. Jesteśmy. Widok jest niesamowity. Oglądamy swoją drogę prowadzącą tutaj, ale przede wszystkim okolicę, przyrodę, niedostępna dżunglę i góry w tle. Próbujemy zrobić zdjęcie i nagle tuż przed obiektywem wyrasta małpa. Strasznie mnie przeraziła, ale dusza modelki nie pozwoliła jej siedzieć obojętnie. Zaczęła nam pozować. Małp tu w okolicy jest mnóstwo. Zajmują się głównie bitwami ze sobą oraz zabieraniem turystom wszystkiego, co w ich zasięgu. Szczególnie radośnie reagowały na torby i siatki.

Sigiriya
Sigiriya

A co na samym wzgórzu? Dla wielu osób może to być taka architektoniczna ciekawostka. – Zachowały się jedynie fundamenty pałacu i umocnień, a na ścianach skalnych – malowidła przedstawiające damy dworu lub nałożnice królewskie. Ich postaci zostały wykonane farbami roślinnymi, które nie spłowiały do dziś. Dają ciekawy pogląd na ówczesne kanony kobiecego piękna, stroje, nakrycia głowy czy fryzury.

Sigiriya
Sigiriya
Sigiriya
Sigiriya

Ok. Rozpoczynamy schodzenie. Mamy dotrzeć na jakiś parking, na którym jesteśmy umówienie z kierowca i mamy jeszcze kawałek drogi do pokonania a słońce powoli zachodzi. Marzymy o butelce zimnej wody. Kupienie jej będzie możliwe – po nieludzkiej cenie – dopiero na dole. W trakcie schodzenia możemy kupić jakieś kamienie, pamiątki oraz popatrzeć na faceta bawiącego się wężem. Ot, takie przyjemności.