Jest wiele kategorii, na które można podzielić osoby podróżujące. Jedną z nich jest to, czy piszą bloga, czy nie. Jeśli tak – to elektronicznie opowiadają już swoje historie. I o to w tym wpisie nie chodzi :) Od jakiegoś czasu myślimy sobie jednak o świeżym podejściu do tzw. spotkań podróżniczych, które obecnie są po prostu nudne. Pytanie – czy inny sposób oznacza, że to będą jeszcze spotkania podróżnicze, czy zupełnie nie?

Zapewne większość z Was była choć raz na tzw. slajdowisku. Z naszego doświadczenia wygląda to tak: jest ciemno, jest 200 zdjęć, jest opowieść. Mniej lub bardziej poskładana. Czasem porywająca, z reguły jednak nie – taka faktograficzna formuła z dowcipami, rzadko budząca większe emocja i ewentualnie prowokująca pytania – czy ciężko się tam dostać, jak dopłynąć etc.

Brakuje pytań – ale jak się czułeś? Jak to ciebie zmieniło? Co zrobisz z tymi przeżyciami? Czy ci się podobało? Co cię najbardziej zaskoczyło? Po drugie – kontakt z publicznością  – gdzie on jest? Szkoda, że tak mało osób “prezentuje” a tylko opowiada.

Dla nas spotkanie składa się z trzech zasadniczych czynników:
– tematu,
– osób/y przestawiającej,
– publiczności.

Postawmy pytania jasno:
1. Dlaczego przychodzisz na takie spotkanie? Bo ciekawi Cię inność? Bo akurat w dany rejon się wybierasz?

2. Czy samo wrzucenie zdjęć w kolejność wystarcza?

3. Temat – czy musi być taki geograficzny, czy może być jednak głębszy, osobisty, emocjonalny i daj Boże kontrowersyjny?

4. Czy jak nie ma w tytule nazwy kraju i toporka, to jest jeszcze spotkanie podróżnicze, czy już kulturalne?

Odpowiedzi na pytania pewnie niebawem wcielimy w życie.