Wszyscy rodzice, z którymi rozmawiamy, uważają, że największa zmiana w życiu dwojga ludzi jest wtedy, gdy pojawia się pierwsze dziecko, i bardzo podobna, gdy rodzi się drugie. Przy trojgu, czworgu, pięciorgu dzieciach to już podobno nie ma znaczenia :) Co do ostatniej kwestii, to trudno powiedzieć, prawdopodobnie nigdy się o tym nie przekonamy. Natomiast dwie pierwsze opcje są i będą nam w najbliższym czasie całkiem bliskie.

Nie da się ukryć, że podróżowanie czy w ogóle przemieszczanie się z jednym dzieckiem wygląda zupełnie inaczej niż w pojedynkę czy we dwoje. Jesteśmy wolniejsi, bardziej obładowani rzeczami, o których istnieniu wcześniej nawet byśmy nie pomyśleli, do tego bardziej zmęczeni, mniej wyluzowani, mamy szerzej otwarte oczy, bo nie myślimy tylko o sobie. Jednak to wszystko nie było nigdy dla nas zbyt problematyczne. Im szybciej zrozumiecie, że tak jest, tym większa radość ze wspólnego podróżowania. Przynajmniej tak było w naszym przypadku. Z czasem człowiek wyluzowuje i naprawdę nie musi zobaczyć wszystkich zabytków, parków, kościołów, muzeów czy pałaców w okolicy. Czasem jest w stanie zadowolić się uroczymi chwilami spędzonymi razem.

Z drugiej strony trafiło nam się dziecko, które pozwala a szczególnie, gdy myślę w czasie przeszłym, praktycznie na wszystko. Nigdy nie mieliśmy z Amelią większych problemów.

Nie miała kolek, problemów z jedzeniem.

Ania Górnicka

fot. Piotr Horzela

Przesypiała całe noce od drugiego miesiąca życia i to wszędzie na świecie. Gdy ktoś, mający dzieci w wieku 1,5-2 lata pytał nas, czy nasze dziecko przesypia już całe noce, bo ich jeszcze nie, to było mi głupio.

Podobnie, gdy ktoś mnie pytał, jak Amelia przechodziła ząbkowanie, bo ona nigdy nie zauważyła, że jakikolwiek ząb jej wyrósł, a my przy okazji też nie. Podejrzewam, że naszego szczęścia należy upatrywać w tym, że pierwszy ząb wyrósł jej, jak miała rok, więc była zdecydowanie bardziej świadomym dzieckiem niż kilkumiesięczniak, który nie wie, co się dzieje, poza tym, że boli. Ale może są też inne powody, nie wiem.

Gdy koleżanki radziły mnie się, co zrobiłam, że Amelia odstawiał się od piersi, powiedziałam, że sama to zrobiła w okolicach 12 miesiąca. Nic nie musiałam robić.

Nie miała też problemu z przystosowaniem się do nowych miejsc, wszędzie spała tak samo dobrze, choć kocha nasz dom i lubi do niego wracać.

Nigdy nie miała żadnej poważnej choroby. Zdarzył się rotawirus, który przeszła z racji szczepienia bardzo łagodnie, trzydniówka i normalne katarki czy kaszel.

Generalnie jesteśmy szczęśliwcami, choć nie twierdzimy, że mamy proste życie, ponieważ nasze dziecko dorosło, ma już 2 lata i 7 miesięcy, poglądy, charakter, swoje spojrzenie na życie i w ogóle tego nie ukrywa, choć naprawdę można z nią skutecznie negocjować :)

Jak zatem jesteśmy nastawieni w siódmym miesiącu kolejnej ciąży?

Mamy świadomość tego, że może być zupełnie odwrotnie do tego, co napisałam powyżej z kilku przyczyn. Po pierwsze nie ma dwojga takich samych dzieci, nawet tych samych rodziców, a po drugie istnieje limit szczęścia, jaki mają rodzice, a my wykorzystaliśmy 200 proc. Musi być jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Modlimy się o to, by nie było chociaż wszystkiego odwrotnie. W takim wypadku trzeba będzie założyć bloga parentingowego, do czego zupełnie się nie nadajemy ;)

A tak na poważnie.

Zawsze wiedzieliśmy, że chcemy mieć drugie dziecko, bo wychodzimy z założenia, że dziecko musi mieć rodzeństwo, jeżeli oczywiście kwestie obiektywne, zdrowotne na to pozwalają. My mamy rodzeństwo i uważamy, że dziecko musi wiedzieć, że nie wszystko jest dla niego, że trzeba się dzielić, poczekać aż zwolni się łazienka, nie wszystko na tym świecie należy mu się tu i teraz. Chcieliśmy, żeby między naszymi dziećmi była “bezpieczna” odległość wiekowa. Nie przepaść, tylko taka różnica, aby mogły się razem bawić. Z drugiej strony chcieliśmy uniknąć sytuacji, że mamy dwa maluchy prawie w tym samym wieku, bo obciążyłoby nas to strasznie na kolejne dwa lata.

Wymyśliliśmy więc, że najlepsza różnica między dziećmi, to około dwa i pół roku. U nas – przynajmniej według planów – będą to 2 lata i 10 miesięcy, choć rocznikowo 2 lata. Amelia jest obecnie w bardzo dobrym wieku, bunt dwulatka prawie minął, angażuje się w pomoc, dużo można jej wytłumaczyć. W drodze sporo ją interesuje, lubi robić zdjęcia, uwielbia drona. Nie stara się też na siłę postawić na swoim, choć oczywiście czasami miewa takie zachowania, ale to jak każdy. Z naszego doświadczenia wynika też, że pierwszy rok życia jest najlepszy na podróżowanie, a najgorszy jest okres między 1-2 lata, czyli wtedy, kiedy dziecko już chodzi, ale nie kuma, co się dzieje, przemieszcza się samo, ale zazwyczaj bez większego celu, nie za dużo można mu wytłumaczyć, do tego w pewnym momencie włącza mu się bunt dwulatka i wtedy może być różnie. Tego chcieliśmy uniknąć i z naszej perspektywy mamy szansę, żeby tak się stało. Przynajmniej w teorii :)

Ania Górnicka

fot. Piotr Horzela

A jakie są realia?

Tak naprawdę do momentu urodzenia się drugiego dziecka nie wiemy nic. Podejrzewamy, że dużo się zmieni, ponieważ nie będzie już tak, że rodzic zajmuje się dzieckiem, a drugi w tym czasie odpoczywa. Oboje będziemy silniej zaangażowani przynajmniej na początku, czyli pewnie minimum przez rok.

Czyli w perspektywie najbliższego roku nie wyjedziemy nigdzie bez dzieci i będziemy wdzięczni Bogu, że chociaż Amelię gdzieś uda się wypchnąć na wakacje :) Będziemy prawdopodobnie niewyspani, nieco sfrustrowani, że nie mamy dla siebie czasu, choć mam nadzieję, że uda się nam w tym osiągnąć balans. Z drugiej strony znów mamy szansę spędzić rok razem, rodzinnie, w dowolnym miejscu na Ziemi, co powinno jeszcze bardziej scementować nasze więzi.

Jesteśmy więc szczęśliwi, nie robimy obecnie dalekosiężnych planów, choć mamy kilka rozwojowych pomysłów. Chcemy iść do przodu i bardzo cieszymy się, że etap powiększania rodziny za moment się skończy i potem już będziemy żyć dalej swoim życiem, we czworo.