Pytacie, jak Amelia zniosła podróż. Otóż, pierwszy lot dwugodzinny do Amsterdamu to banał. – Cyc, drzemka, zabawa, koniec lotu. Po dwóch godzinach w Amsterdamie czekało na nas jednak większe wyzwanie – ponad 13 godzin w przestworzach. Jak nam poszło? – Amelia po raz kolejny udowodniła, że jest złotym dzieckiem. Zasnęła tuż po starcie. Po 6 godzinach jej snu na mnie stwierdziłam, że nie dam już rady jej trzymać, więc przeniesiemy ją na Kubę. Podczas przenoszenia obudziła się i w momencie, kiedy spodziewaliśmy się arii operowej, zaczęła się uśmiechać. Przez dwadzieścia minut uśmiechała się, bawiła guzikami pilota do telewizorka, w końcu zasnęła i pospała jeszcze ze 4 godziny. Pozostały czas zajęła nam zabawa, jedzenie, przewijanie i spacer po samolocie. W momencie, kiedy my już padaliśmy ze zmęczenia, ona ciągle się uśmiechała. .. Kochana. Jesteśmy tacy z niej dumni :)))