Długo na to czekałem, w sumie sam nie wiem czemu. Padłem ofiarą marketingu – duże, większe, lepsze. Pamiętam pierwsze testy pokazywane w telewizji oraz pierwszy lot A380. Do tego parę miesięcy temu – za sprawą Telefonu Dookoła Świata – gościliśmy w kokpicie tejże maszyny. I w końcu udało mi się zarezerwować lot. Cieszyłem się jak dziecko.

Zacząłem nawet kręcić vloga – nagrałem zapowiedź i wejście, ale potem nie było w sumie czego nagrywać. Oczywiście A380 to zupełnie inne przeżycie, gdy leci się w wyższej klasie – biznesowej lub pierwszej. Mnie przypadła przyjemność poznania go w tej normalnej klasie – ekonomicznej.

Faktycznie z zewnątrz maszyna robi wrażenie. Na tle innych samolotów jest po prostu ogromna. Dwa rzędy okienek robią swoje. Lotniska, które chcą przyjąć trzysta osiemdziesiątkę, muszą przejść specjalną modernizację. Średnio maszyna zabiera na pokład między 500 a 600 osób – to bardzo dużo, więc żeby wchodzenie na pokład nie trwało godzinami, z reguły obsługują trzy rękawy – górny, dolny i biznesowy. A czasem jeszcze więcej.

Wchodząc do środka, widzimy schody i to jedyna rzecz, która widocznie przypomina nam, że nad nami albo pod nami (w zależności gdzie siedzimy) jest drugi rząd ludzi. De facto – drugi samolot.

Z perspektywy mojego siedzenia niestety wszystko wygląda tak samo. Pomiędzy poszczególnymi przedziałami pokładu są poustawiane kotary i nie udaje mi się uzyskać takiego poglądowego widoku, żebym mógł westchnąć „ja pierdu, ale to duże”. Nie ma specjalnie więcej miejsca do siedzenia a układ 3-4-3 spotykamy już w Boeingu 747 lub 777. Zestaw rozrywkowy też pozostawia dużo do życzenia.

[Na marginesie, opisuje samolot należący do Lufthansy, w innych liniach konfiguracja może być zupełnie inna.]

ALE są dwie rzeczy, które znacznie zmieniają komfort lotu. Po pierwsze, to jest DUŻA maszyna, dzięki czemu naprawdę mało w niej czuć. Naprawdę coś takiego jak turbulencja jest niczym komar bzyczący wokół ucha. Po drugie – jest CICHO. W pewnym momencie zapomniałem, że jestem w powietrzu. Naprawdę. Obudziłem się, było spokojnie, wszyscy spali, silnik był gdzieś tam w oddali. W ogóle nie upierdliwy.

Choć oczekiwałem jakiegoś wielkiego WOW, to przyznaję, że te dwie rzeczy warte są, aby polować na loty tą maszyną. Tyle.