Kim był Witkacy przed podróżą w Tropiki? Malarzem, pisarzem, fotografem, filozofem, szaleńcem, nimfomanem? Każdym po trosze, nikim do końca?

Na pewno był wyjątkowo uzdolnionym dzieckiem. Pierwsze dramaty – „Karaluchy” i „Odważną księżniczkę” pisze w wieku 8 lat. Niewiele dzieci w tym wieku myśli o pisaniu… dramatów, nie mówiąc o czytaniu Szekspira, który był dla młodego Stasia inspiracją do powstania tych dzieł. Po tym „debiucie” Witkacy zaprzestaje pisania na rzecz malarstwa, fotografii i zagłębiania się w filozofię egzystencjalną. W 1906 roku rysuje „potwory”, czyli pierwsze kompozycje węglem, do których inspiracjami były teatr Stanisława Wyspiańskiego i malarstwo Witolda Wojtkiewicza. W tym samym roku powstaje wiersz, który Witkacy kilkanaście lat później zastosuje jako Prolog do dramatu „Nowe Wyzwolenie”. W kolejnych latach nie przestaje malować, koncentrując się głównie na pejzażach tatrzańskich. Na drogę literacką powraca, publikując pierwszą dojrzałą powieść „622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta”. I to tyle. Do 1914 roku niczego godnego odnotowania nie tworzy. Rozpoczyna się jednak przełom w jego życiu osobistym.

Tuż przed rozpoczęciem wyprawy w Tropiki Witkacy ma 29 lat i kilka nieudanych związków za sobą. Wybrankami jego serca były m.in. hrabianka Ewa Tyszkiewiczówna, aktorka Irena Solska czy córką adwokata – Anna Oderfeldówna. Od 1913 r. jest jednak zaręczony z Jadwigą Janczewską – początkującą malarką i wyjątkowo piękną kobietą. Ponadto artysta kończy krakowską ASP, jest więc „wykształconym” malarzem. Uczestniczy w kilku wystawach , w tym jednej indywidualnej. Otrzymuje niezłe recenzje od krytyków. Poza tym, jak na ówczesne realia, często wyjeżdża za granicę, zdobywa doświadczenie, umiejętności i inspiracje we Włoszech, Francji i Anglii. Wcześniej odwiedzał też Litwę, Kijów czy Petersburg. Obraca się w kręgach ówczesnej elity intelektualnej. – Łączą go bliskie stosunki m.in. z antropologiem – Bronisławem Malinowskim, malarzem i filozofem – Leonem Chwistkiem czy kompozytorem i pianistą – Karolem Szymanowskim.

Mimo tego Witkacy mówi o sobie „jestem najnieszczęśliwszym z ludzi”. Decyduje się więc na sesje u psychoanalityka doktora Karola de Beauraina, który w 1913 roku stwierdza, że artysta ma „kompleks embriona” i poddaje go psychoanalizie. Aby embrion narodził się artystą i człowiekiem z krwi i kości, potrzebuje wstrząsu, zderzenia z rzeczywistością inną niż poznana i do tej pory odczuwalna. Tropiki idealnie wpisały się w taką wizję. Czyli mamy informację przemawiającą za tym, że Witkacy mógł narodzić się na Cejlonie…

(Autorem zdjęcia jest Tahe Ferdilidad)