To jeden z moich ulubionych filmów, który rozpoczyna dość prozaiczna scena. Nagle w blasku światła pojawia się Kevin Spacey i przez najbliższe dwie godziny toczymy ze sobą walkę o to, czy grany przez niego bohater naprawdę jest nie z tego świata, czy jednak jest tylko szaleńcem. Całość rozpoczyna się niewinnie, o poranku na Grand Central Terminal, czyli jednej z dwóch głównych stacji kolejowych w Nowym Jorku. Bohatera nie ma, a potem jest. Co sugeruje, że zjawił się w sposób nieludzki. Choć może to być też czysty zabieg reżyserski. Po raz pierwszy na tym dworcu zjawiłem się, mając 17 lat i nie wiedziałem wtedy, że jest to jedno z bardziej charakterystycznych i najczęściej filmowanych miejsc Nowego Jorku.

Początkowo planowałem zjawić się na nim około trzeciej-czwartej nad ranem, żeby mieć maksymalną pewność, iż będę niezakłócany i możliwie sam na nim. Na szczęście coś mnie pokusiło, by upewnić się, czy jest czynny całą dobę.

Nie jest. Od 5:30 rano dopiero. Uff, zaoszczędziłem sobie niezłej dawki złości przed świtem. Choć jednocześnie wiedziałem, że już od szóstej zaczną się zjeżdżać pierwsze lokalne pociągi i może być tłoczno. Trudno – pomyślałem i parę chwil po wpół do szóstej wsiadłem do zielonej linii metra, by po kwadransie znaleźć się w podziemiach Grand Central Terminal.

To miejsce, które poza Penn Station jest największym punktem obsługującym ludzi pracujących poza Wielkim Jabłkiem, dojeżdżających do miasta. Penn – odpowiada za stan Jersey oraz za linię Long Island Rail Road (którą można też szybko dostać się do lotniska JFK). Z kolei Grand Central – to Metro North, czyli stan Connecticut oraz północna część stanu Nowy Jork. Ja dość często poruszam się linią New Haven i znam większość jej stacji na pamięć. Możemy nią dojechać aż po same końce stanu do siedziby Uniwersytetu Yale.

Cały budynek Grand Central Terminalu powstał w 1903 roku, podczas największego boomu na kolej dalekosiężną w USA. Dziś już nie wsiądziemy tutaj do pociągów AMTRAK, które przerzucono na Pennsylvanię. Znajdują się na 42 ulicy w pobliżu siedziby Narodów Zjednoczonych, Times Square czy Madison Avenue.

Na pierwszy rzut oka – wydaje się strasznie mały. Wciśnięty pomiędzy wysokie wieżowce znajdujące się w tej części Manhattanu, do tego wyróżniający, a bardziej odróżniający, stylem, w którym został zbudowany. Szczególnie, gdy idziemy od dolnej części Manhattanu to nad całym dworcem góruje wieżowiec MetLife. Jednak już chwile po wejściu do Main Concourse, gdzie schodzimy lekko w dół – zawsze dopada mnie myśl – jak oni to tu wcisnęli? Dlaczego to jest takie duże? Pod nami i po bokach znajdują się wejścia do 44 (słownie: czterdziestu czterech) różnych peronów, co czyni ten dworzec największym (pod względem ich liczby) na świecie. Poza wspomnianymi liniami kolejowymi, jest to też jeden z największych splotów linii metra w mieście. Bardzo szybko dostaniemy się stąd w większość miejsc na Manhattanie oraz pozostałych dzielnicach.

Po środku terminala znajduje się w sumie mały punkt informacyjny a nad nim bardzo charakterystyczny zegar. Dookoła są galerie, zejścia do peronów oraz kasy biletowe. Po jednej stronie jest wielka amerykańska flaga, a jeśli podniesiecie głowę, to zobaczycie sufit, który od 1912 przypomina nieboskłon i znajdują się na nim różne gwiezdne konstelacje. Nie jest on dokładnym rzutem nieba nad Nowym Jorkiem a artystycznym zakrzywieniem, ale można tego na pierwszy rzut oka nie dojrzeć, będąc zagapionym na wielkie kolumny.

Do dziś pamiętam, kiedy wszedłem na Grand Central Terminal po raz pierwszy. Po długim locie, stłamszony i spocony letnim ukropem panującym w tym mieście, musiałem się dostać dalej. Dookoła mnie wielkie wieżowce, które sprawiały, że czułem się naprawdę mały i wszedłem na Terminal w poszukiwaniu mojego pociągu. Jednak takiego widoku się nie spodziewałem. Do dziś to jedno z moich ulubionych miejsc w tym mieście, choć za dnia panuje na nim okrutny zgiełk, masy ludzi wypadają z pociągów i wpadają do nich. Do tego setki turystów, którzy blokują tych pędzących do pracy. Daje to efekt wielkiego chaosu, nad którym czuwają wysoko zawieszone gwiazdy. Można jednak znaleźć dość ciche miejsce na bocznych schodach i podziwiać, jak to wszystko pędzi.

Zobaczcie sami:

Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal Grand Central Terminal